fbpx
sobota, 30 września, 2023
Strona głównaFelietonMyślimy pozytywnie, czyli jak się nie ma, co się lubi...

Myślimy pozytywnie, czyli jak się nie ma, co się lubi…

Ach, jaka szkoda, że wybory parlamentarne odbywają się co cztery lata! Co prawda i na to nie można narzekać; jak powiada przysłowie: „dobra psu i mucha”, czyli jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma – ale co nam szkodzi troszeczkę się rozmarzyć? Tym bardziej, że do takiego rozmarzenia skłaniają pytania referendalne.

Na przykład pierwsze pytanie dotyczące wyprzedaży państwowych przedsiębiorstw, która pozbawiłaby Polaków wpływu na tak zwane „sektory strategiczne”. Wyobraźmy sobie tylko, że wszystkie spółki Skarbu Państwa, tworzące sektory strategiczne, zostałyby wyprzedane niemieckim rewizjonistom i odwetowcom w rodzaju Hupki i Czai? W jaki sposób byliby wtedy wynagradzani obywatele poświęcający się dla Polski? Nie byłoby z czego ich wynagradzać, a w takiej sytuacji czy jeszcze ktokolwiek chciałby się dla Polski poświęcać? Nikt by nie chciał, więc nietrudno się domyślić, że wystarczyłoby kilka lat, by nastąpił finis Poloniae. Dobrze, żeby opinia publiczna sobie tę prawdę uświadomiła w całej jej straszliwej postaci, bo wtedy nikt nie będzie miał wątpliwości, żeby na pierwsze pytanie referendalne odpowiedzieć odmownie. Wyprzedaży przedsiębiorstw państwowych nasze zdecydowane NIE!

Tak powinni odpowiedzieć nie tylko zwolennicy rządu „dobrej zmiany”, ale nawet zwolennicy rządu „jeszcze lepszej zmiany”. – Azaliż – jak mawiał pewien biskup-sybaryta – tylko dla grzeszników Pan Bóg stworzył rzeczy smaczne? Jasne, że nie tylko dla grzeszników, ale dla tych porządnych też – a może nawet przede wszystkim. Dlatego zaskakujący jest stosunek do referendum obozu skupionego wokół Volksdeutsche Partei, który właśnie zawarł słynny „pakt senacki” pod hasłem: „róbmy sobie na rękę!”. Volksdeutsche Partei zachowuje się w tej sprawie tak, jakby nie liczyła się z możliwością wygrania wyborów i utworzenia rządu. A przecież, jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści – a cóż dopiero z Donalda Tuska, który przecież do kija nie jest podobny nawet z daleka? Zatem on też ma buławę marszałkowską w tornistrze, podobnie jak pan Władysław Kosiniak-Kamysz, pan Szymon Hołownia i pan Włodzimierz Czarzasty. Nawet jeśli Naczelnik Państwa uzyska najlepszy wynik wyborczy, to nic nie stoi na przeszkodzie, by sygnatariusze „paktu senackiego” skrzyknęli się w Sejmie i utworzyli rząd. Jeśli to by im się udało, to wtedy przedsiębiorstwa państwowe tworzące sektory strategiczne byłyby dla nich rodzajem daru Niebios, z którego mogliby wynagradzać te osoby i środowiska ze swojego zaplecza, które w trakcie kampanii wyborczej poświęcały się dla Polski.

Dzięki temu tacy zasłużeni obywatele mogliby pozakładać rozmaite fundacje, mogliby zasilić organizacje pozarządowe, na przykład „Nigdy więcej” pana Rafała Pankowskiego, która za rządów „faszystowskiego reżymu” obecnej władzy musi uwijać się jak w ukropie, żeby pod każdym krzakiem wykryć jakiegoś antysemitnika, homofoba, albo w ostateczności – ksenofoba, bo inaczej musiałaby wydłubywać kit z okien. A jak długo można tak intensywnie służyć Polsce bez najmniejszej chwili wytchnienia? Nie tylko bez chwili wytchnienia, ale i bez dowodu wdzięczności ze strony Kraju, który musi być wyręczany przez żydowską Ligę Antydefamacyjną, która – jak wiadomo – decyduje, kto jest antysemitnikiem, a kogo można będzie oszczędzić, kiedy wybije godzina sprawiedliwości dziejowej? Zresztą ta nagroda była przyznana w 2019 roku, więc już najstarsi ludzie tego nie pamiętają, nie mówiąc o pieniądzach, które – jak wiadomo – nie tylko nie mają żadnej pamięci, ale również nie jest na nich napisane, od kogo tak naprawdę pochodzą.

Za pierwszej komuny na przykład święte rodziny w Polsce były wynagradzane przez rozmaitych Niemców; a to przez biskupa, a to przez jakąś szalenie humanitarną organizację, a to przez tego, a to przez tamtego – ale nigdzie na pieniądzach nie było napisane, że – dajmy na to – pochodzą z BND. Widzimy więc, że przedsiębiorstwa muszą być państwowe i to w miarę możliwości – wszystkie – bo wtedy jest szansa, że nie tylko żaden obywatel pragnący służyć Polsce nie zostanie w rozdzielniku pominięty, ale również – że na żadnego nie będzie mogło paść podejrzenie, że korzysta z jakiegoś gadzinowego funduszu.

Ale fundacje to tylko fragment korzyści płynących z powstrzymania się przed wyprzedawaniem państwowych przedsiębiorstw. Powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – są one tylko pasem transmisyjnym, za pośrednictwem którego środki pochodzące z przedsiębiorstw państwowych trafiają do osób zasłużonych dla Polski, które je sobie w tak zwanym majestacie prawa prywatyzują. Nie jest to żadne „wyprzedawanie” tylko szlachetna prywatyzacja, której niepodobna zabronić nie narażając się na niebezpieczeństwo wylania dziecka z kąpielą. Dzięki temu właśnie dokonuje się postęp, bo nie tylko osoby zasłużone, ale również członkowie ich rodzin, a także krąg przyjaciół rośnie razem z krajem. Żony mogą zaprenumerować „Twój Styl”, albo inne pismo dla wytwornych kobiet, które dzięki temu pokazują pozostałym, w jakim kierunku trzeba podążać, zaczną bywać w towarzystwie innych celebrytów, dzięki czemu natychmiast wzrośnie u nich poczucie własnej wartości, płynące ze spełnionego obowiązku wobec Ojczyzny. Przy wykonywaniu tych obowiązków siłą rzeczy zyskuje się wpływy, dzięki którym można oddziaływać pozytywnie na coraz szersze kręgi przyjaciół i znajomych, których jest oczywiście coraz więcej i w ten sposób dobroczynny wpływ państwowych przedsiębiorstw dociera do osób, które w przeciwnym razie mogłyby doznać społecznego wykluczenia z podziału dochodu narodowego, a nawet doświadczyć stygmatyzacji pod pretekstem nieudacznictwa. Można to porównać do wiatru słonecznego, który dociera do najdalszych krańców Układu, a podobno nawet i dalej, niosąc ze sobą dobroczynną energię. Dlatego referendum stwarza niepowtarzalną okazję nawrócenia ze sprośnych błędów Niebu obrzydłych w postaci przekonania o wyższości własności prywatnej nad państwową. Tymczasem wiadomo, że tylko dzięki własności państwowej może dokonywać się postęp społeczny – czego wielu starszych obywateli doświadczyło osobiście w okresie PRL, który wzbudza w nich zrozumiałą tęsknotę.

I dopiero kiedy uświadomimy sobie, że bez wyborów parlamentarnych nie moglibyśmy dać wyrazu naszym najgłębszym uczuciom w referendum, możemy żałować, że wybory odbywają się co cztery lata, a nie częściej – ale mówi się trudno; nie ma rzeczy doskonałych.

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Ceny paliwa i zbita szyba

Państwo nie jest firmą, która ma na podatnikach zarabiać, a pieniądze zatrzymane przez obywateli w kieszeniach nie są żadnym kosztem, ale przeciwnie – to korzyść. Obywatele wydadzą je bowiem na rzeczy bardziej im potrzebne. To sytuacja pokazana przez Frédérika Bastiata w przypowieści o zbitej szybie z „Co widać i czego nie widać”.
5 MIN CZYTANIA

Reklama, a może kryptoreklama

Dużo wody upłynęło od mojego ostatniego narzekania na rodzime przepisy dotyczące ochrony konkurencji i konsumentów, a w zasadzie na politykę organu odpowiedzialnego za te dwa zagadnienia. Temat ten tylko z pozoru wydaje się poboczny, niezwiązany z najważniejszym pod względem prawnym i ekonomicznym wydarzeniem nadchodzących tygodni, czyli wyborami.
6 MIN CZYTANIA

Początek końca, czy początku?

Wiadomo, że jak jest rozkaz, żeby chwalić, to trzeba chwalić – ale trzeba uważać, żeby nie przechwalić – bo jak się przechwali, to pochwała zaczyna przypominać swoje przeciwieństwo. Wiedzą coś o tym nie tylko w Rumunii.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Początek końca, czy początku?

Wiadomo, że jak jest rozkaz, żeby chwalić, to trzeba chwalić – ale trzeba uważać, żeby nie przechwalić – bo jak się przechwali, to pochwała zaczyna przypominać swoje przeciwieństwo. Wiedzą coś o tym nie tylko w Rumunii.
5 MIN CZYTANIA

Unik zrobił byk!

Dlaczego każdy dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską? Dlatego, że coraz bardziej stanowi ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.
6 MIN CZYTANIA

Czyja dyplomacja lepsza?

Już tylko kilka dni dzieli nas od 15 września, kiedy to upływa wyznaczony przez Unię Europejską termin embarga na ukraińskie zboże, które jeszcze w ubiegłym roku zaczęło zasypywać polskie magazyny. Wprawdzie miało ono przejeżdżać przez nasz nieszczęśliwy kraj tranzytem, żeby poprzez bałtyckie porty dotrzeć do zamorskich krajów, co to cierpią niewymowne katusze z powodu głodu, ale z zagadkowych przyczyn tam nie dotarło, natomiast zasypało polskie magazyny.
5 MIN CZYTANIA