fbpx
piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonPaństwowość i partyjniactwo

Państwowość i partyjniactwo

Sytuacja zaczyna być poważna, bo Niemcy porzuciły już wszelkie pozory i wykorzystując unijne instytucje, stosują wobec Polski coraz bardziej dotkliwy szantaż finansowy, by tą drogą zmusić nasz nieszczęśliwy kraj do uległości – pisze w najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Zjednoczona prawica jest – jak to się mówi – zjednoczona, ale to nie znaczy, że zjednoczenie, czy w ogóle – jedność – jest celem uznanym za nadrzędny przez wszystkich uczestników tej formacji. Jej najtwardszym jądrem jest PiS – ale czy aby na pewno najtwardszym? Wrażenie trwałości utrzymuje się dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego wszyscy inni słuchają przede wszystkim dlatego, że żaden z pozostałych ambicjonerów nie ma w partii takiego autorytetu. Skąd się ten autorytet bierze, to sprawa osobna i nie będziemy się tutaj tym zajmowali. Skoro jednak tak, to znaczy, że gdyby tak – co nie daj Boże – Naczelnik Państwa się przeziębił, to wrażenie jedności zaczęłoby podlegać przyspieszonej erozji, bo – jak to pisze w „Towarzyszu Szmaciaku” Janusz Szpotański – „każdy chciałby w pojedynkę zdobyć dla siebie szczęścia krzynkę”.

Wprawdzie obecnie na następcę Naczelnika Państwa zaczyna wyrastać pan Mariusz Błaszczak, ale czy on opanowałby wszystkich tamtejszych ambicjonerów? W ogóle muszę odwołać się w tym miejscu do mojej ulubionej teorii spiskowej, według której Polską rotacyjnie rządzą trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie. Od kiedy w roku 2013 Polska znowu przeszła pod kuratelę amerykańską, to pozycję lidera sceny politycznej naszego bantustanu zajęła ekspozytura Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, czyli PiS. Ale Amerykanie, jak się wydaje, na wszelki wypadek, gdyby na przykład Naczelnik Państwa się przeziębił, albo zaczął im za bardzo podskakiwać na odcinku społeczno-obyczajowym, zbudowali sobie alternatywę w postaci formacji pana Szymona Hołowni, za którym w cieniu stoi pan Michał Kobosko, przedtem uczestnik Rady Atlantyckiej – wpływowego waszyngtońskiego think-tanku, w którym udział biorą i generały, i bezpieczniacy, i Goldmany-Sachsy większego i drobniejszego płazu – a między nimi – pan Kobosko. Jeśli tedy Amerykanie dojdą do wniosku, że formuła PiS już się im trochę zaśmierdziała, to zrobią wszystko, żebyśmy zakochali się w panu Hołowni jako w jasnym idolu. Wtedy oczywiście nastąpią gwałtowne przepływy z PiS w tamtym kierunku – ale nie wiadomo, czy już w najbliższych miesiącach, czy później, przed wyborami w roku 2027.  Bo teraz trzeba uważać na Niemców, którzy wcale nie zrezygnowali z odzyskania Polski dla siebie, mimo że jest ona pod kuratelą amerykańską, w związku z czym Donald Tusk, wspierany przez klientelę starych kiejkutów, odgraża się, że gdy tylko w Polsce objemie władzę („gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę; za krowobójstwo, za świniobicie, będę odbierał mienie i życie” – odgrażał się Gnom w słynnej „Rozmowie w kartoflarni”), to będzie wszystkich dusił gołymi rękami, a kogo nie udusi, to go powsadza.

Ale na tym kombinacja („taka, panie, kombinacja” – jak mawiał Antoni Lange) się nie kończy, bo po szczęśliwym wymiksowaniu ze Zjednoczonej Prawicy pobożnego posła Jarosława Gowina, co to z niejednego komina wygartywał, formacja ta wstrząsana jest konfliktem między Zbigniewem Ziobrą, szefem Solidarnej Polski, a panem premierem Morawieckim, który żadnego własnego oficjalnego gangu politycznego nie ma. Z tego powodu pan Morawiecki musi odwoływać się do Naczelnika, ale to nie zawsze daje rezultaty, bo Naczelnik też nie jest wszechmogący. Solidarna Polska ma obecnie w Sejmie 20 posłów, bez których rząd „dobrej zmiany” natychmiast utraciłby większość. Wprawdzie nadal mógłby jeszcze administrować kryzysem, bo nieprzejednana opozycja wcale nie wykazuje entuzjazmu, by iść pod komendę Donalda Tuska, ale to byłyby już los ultimos podrigos, w ramach których każdy szukałby sobie jakiegoś miękkiego lądowania z perspektywą na mandat. Toteż premier Morawiecki, który naobiecywał europejsom, ile tylko mógł, doprowadzając w Polsce do kryzysu na rynku węglowym, specjalnie liczyć na Naczelnika nie może – a własnego gangu, przynajmniej oficjalnie – nie ma.

Tymczasem sytuacja zaczyna być poważna, bo Niemcy porzuciły już wszelkie pozory i wykorzystując unijne instytucje, stosują wobec Polski coraz bardziej dotkliwy szantaż finansowy, by tą drogą zmusić nasz nieszczęśliwy kraj do uległości. Akurat tak się złożyło, że pretekstem dla tego szantażu jest „praworządność”, do walki o którą udało się BND wciągnąć całkiem sporo niezawisłych sędziów. Połowiczne posunięcia pana prezydenta Dudy, który – powiedzmy sobie szczerze – jest, może nie osobiście, niemniej jednak, autorem tych wszystkich pomysłów w wymiarze sprawiedliwości, Niemców nie zadowoliły („Nie z nami takie numery Brunner!”). Z kolei Zbigniew Ziobro, jako minister sprawiedliwości, nieugięcie stoi na stanowisku, że „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”, co – jak wiadomo – stanowi nasz program minimum w stosunku do Niemców, wskutek czego mają oni pretekst kontynuowania szantażu. W rezultacie pan premier coraz bardziej nerwowo próbuje używać Naczelnika Państwa w charakterze dźwigni, za pomocą której mógłby nie tyle ruszyć z posad nieustępliwego Zbigniewa Ziobrę, co skłonić go do „elastyczności”, to znaczy do podporządkowania się niemieckim żądaniom. Tymczasem Zbigniew Ziobro, po tylu latach uporu, nie bardzo może sobie na to pozwolić bez utraty prestiżu, tym bardziej że skutki jego nieustępliwości uderzają przede wszystkim w premiera Mateusza Morawieckiego, który w tej sytuacji, kto wie, czy już nie na wiosnę („wiosna nasza!”) może zostać zaszlachtowany w charakterze kozła ofiarnego, więc ratowanie go akurat teraz nie ma żadnego sensu. W tej sytuacji perspektywy uchylenia szantażu finansowego wobec Polski nie wyglądają obiecująco, tym bardziej że diabełek, w osobie Wielce Czcigodnego posła Arkadiusza Mularczyka, podsunął Naczelnikowi Państwa pomysł proklamowania w charakterze kiełbasy na najbliższe wybory programu „dążenia” do reparacji wojennych od Niemiec. Z deklaracji złożonej na spotkaniu Naczelnika w Żywcu wynika, że on oczywiście wie, że Niemcy żadnych reparacji Polsce nie wypłacą („bo taka głupia to ja już nie jestem; może głupia, ale taka to już nie…!” – śpiewała Krystyna Zachwatowicz), ale to wcale nie przeszkadza, byśmy „dążyli” i w ten sposób rozhuśtywali emocjonalnie tych wyznawców, którzy jeszcze dają się na tego rodzaju tricki nabierać.

Jak widzimy, pryncypialny, państwowy punkt widzenia, nierozerwalnie splata się nam tu z partyjniackim i można nawet odnieść wrażenie, że ten partyjniacki jest ważniejszy od  tego państwowego. Jak w XVIII wieku.

Stanisław Michalkiewicz 

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA