fbpx
poniedziałek, 4 grudnia, 2023
Strona głównaFelietonPrzepracowana ideowość i cudze utopie

Przepracowana ideowość i cudze utopie

Czasy, w których za niedoinformowanych lub zwyczajnie złych uważałem wszystkich tych, z którymi się nie zgadzałem, bezpowrotnie minęły. Jakieś kilkanaście lat temu. Do dziś jednak pamiętam to przyjemne uczucie studenckiego elitaryzmu. Ideowość, przepracowana, może się jednak wciąż przydawać.

To uczucie opisane powyżej roboczo nazwałem byciem kibolem Murraya N. Rothbarda i nawet opisałem w książce, która co prawda dotyka większej liczby tematów, ale tego też. A gdyby ktoś nie wiedział, Murray Rothbard był filozofem i ekonomistą, postacią konstytuującą współczesny ruch libertariański w jego bardziej konsekwentnej odmianie. Nie, nie przestałem uważać, że Rothbard w bardzo wielu kwestiach miał rację. Uznałem jednak z czasem, że tak on jak i jego podejście do rzeczywistości powinny w moim sposobie myślenia odpowiadać za cel, ale już niekoniecznie metodę. Cel, dodam to dla jasności, utopijny. Utopie są jednak ważne i przydatne, bo pozwalają nam obierać kierunki naszych wysiłków i działań. Zwracam też uwagę na użycie liczby mnogiej.

Dla przykładu, Piotr Szumlewicz, socjalista wrażliwy, ale niedrażliwy, ma zupełnie inną utopię niż moja i nie mam z tym problemu i nie bierze się to stąd, że „Szumi nie rozumi”. Po prostu jakoś tak od zakończenia studiów zacząłem pojmować, że różni ludzie różne wartości układają według różnych priorytetów i że mój sposób jest najlepszy dla mnie – ale nie jest uniwersalny. Oczywiście chciałbym, aby to libertariańskie a nie socjalistyczne pomysły na rzeczywistość brały górę i moje zrozumienie dla cudzych motywacji jeszcze nie oznacza ich poparcia. To właśnie ta „przepracowana ideowość” nie pozwala mi kupować w ciemno tego, co ktoś inny napisał lub powiedział. Jednocześnie świadomość tego, że ktoś inny niż ja może mieć ugruntowane i spójne, ale jednak różne od moich poglądy, pozwala na debatę o tym, co ważne i na przystępnych dla wszystkich zasadach.

To zresztą pozwala mi myśleć o przynajmniej niektórych przeciwnikach ideowych jako sojusznikach w tym, co można określić jako wymyślanie agendy sporu, w jakim wszyscy tkwimy – bo demokracja co do zasady powinna umieć spór zamieniać w coś konstruktywnego i skoro już w niej żyjemy, to starajmy się to wykorzystać. Chyba właśnie dlatego potrafię dogadać się z niektórymi narodowcami i później nawet wychodzi z tego wcale fajne rzeczy. Najprawdopodobniej też właśnie dlatego ze zrozumieniem czytam niedawny tekst wspomnianego już Piotra Szumlewicza, który sprzeciwia się galopującemu  rozdawnictwu, choć wychodząc z lewicowych, a nie liberalnych przesłanek. Okazuje się, że różnica pomiędzy modelem szwedzkim a greckim jest oczywista nie tylko po libertariańskiej stronie barykady (choć dla nas akurat oba rozwiązania związane z tymi dwoma krajami są złe: choć jedno wyraźnie bardziej) i to akurat bardzo cieszy. Bo właśnie niekontrolowane rozdawnictwo kompletnie burzy ramy jakiejś debaty. Argument „kto tyle dał” nie powinien się w niej znajdować i mam problem z rozmową z tymi, którzy nie rozumieją strat ekonomicznych, społecznych i moralnych, do jakich doprowadziły programy z plusikiem. A są to jak najbardziej wyraźne i policzalne wartości. Budżety naszych gospodarstw domowych w 2022 roku może i nominalnie wyglądają lepiej, ale realnie gorzej. Naprawianie tej sytuacji będzie zaś trudne, choćby z uwagi na ciężką sytuację zewnętrzną i rosnące zagrożenia polityczne – które mogą przerodzić się w gospodarcze.

Problemem nie są więc poglądy i opinie ludzi na pozór nam bardzo odległych – bo z nimi przynajmniej można się spierać, w jakiś sposób polemizować, oby też: jak najczęściej wygrywać. I ciągnąć w kierunku swojej, a nie cudzej utopii, rozumiejąc przy tym, że jest ona nieosiągalna. Problemem są ci, którzy tych utopii nie mają i przez to tkwią w codzienności, a ta jest przecież banalna. Dla których istnieje tylko tu i teraz, horyzont czasowy do końca kadencji i dbanie tylko o swój interes sprzężony z interesem tego czy innego bloku polityczno- medialnego. Należy rzecz jasna cenić umiejętności pozwalające na poruszanie się w technikaliach machiny politycznej i liberałowie też powinni mieć wśród siebie takich, którzy je mają. Ale muszą mieć też świadomość tego, że idee liberalne przeżyją każdy partyjny szyld. Trzeba też jednak wprost zwracać uwagę na to, z kim w ogóle da się rozmawiać i wymieniać się pomysłami na rozwój. Możemy się nie zgadzać i nawet powinniśmy.

I właśnie z takim nastawieniem trzeba działać w przestrzeni publicznej, jednocześnie cały czas naprawiając jej ściany, wiecznie podgryzane przez tych, którzy nie chcą lub nie potrafią debatować. Niestety, rosnąca i nieuchronna przemiana świata polityki w odnogę show biznesu powoduje, że z merytorycznymi pomysłami już teraz trzeba docierać inaczej niż jeszcze dekadę czy dwie temu. I tutaj liberałowie wraz z libertarianami nie mogą zostawać w tyle. Muszą za to zostawiać w tyle socjalistów i prawicę.

Marcin Chmielowski

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czy istnieje chrześcijański libertarianizm?

Rozmiar zwycięstwa w tegorocznych wyborach prezydenckich w Argentynie Javiera Milei nad Sergio Massą przerósł wszelkie oczekiwania. Był to głos sprzeciwu wobec katastrofalnej sytuacji gospodarczej kraju, w którym roczna stopa inflacji we wrześniu br. wzrosła do 140,1 proc.
2 MIN CZYTANIA

Nie słuchajcie fact-checkerów: w demokracji prawda często leży… pośrodku

Wielokrotnie w moich felietonach poruszałem wątki związane z radykalnym scjentyzmem, relatywizmem, negocjowaniem kompromisów albo problemem prawdy przez duże „P” w społeczeństwie liberalno-demokratycznym. W tym kontekście środowiska, które ogólnie nazwiemy „racjonalistycznymi” – na przykład popularny portal Fakenews.pl – często posługują się hasłem, że „Prawda nie leży pośrodku”. Niekiedy jeszcze z dodatkiem, „bo leży tam, gdzie leży”.
4 MIN CZYTANIA

Jeszcze liberalizm nie zginął!

W lutym 1840 r. w Nowym Sączu urodził się człowiek, którego wpływ na los świata pozostaje zdecydowanie niedoceniony i nawet w rodzinnej Polsce – ale także w Austrii, gdyż ojcem naszego bohatera był Austriak, matką Polka, a rzecz działa się przecież w zaborze austriackim – wiele osób nie zna jego nazwiska: Carl Menger.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

W innych krajach bocian przynosi dzieci. W Polsce chwilówki

W 2022 roku Polacy wydali nieco więcej, niż zarobili. Trudniej nam oszczędzać i jest to bardzo niepokojące zjawisko. Którego, co bardzo ważne, uniknęła większość państw Unii Europejskiej. Prawdopodobnie, przyczyny naszej sytuacji mieszczą się gdzie indziej niż w konsumpcji prowadzonej ponad stan.
4 MIN CZYTANIA

Babcia ma lepiej niż wnuczek

Statolatria to straszna przypadłość. Czasami jednak może mieć zabawne oblicza. „Wierzę w ciebie, wnusiu” brzmi uroczo. Może to powiedzieć babcia do wnuczka w przeddzień jego matury. W kontekście tego, co wnuczek tak naprawdę umie, jej wiara może być groteskowo wręcz przesadna. Podobnie jest z wiarą Polaków w państwowe emerytury. Te, na które załapały się obecne babcie. I na które nie załapią się obecni wnuczkowie.
4 MIN CZYTANIA

Libertariański patriotyzm. Refleksja po 11 listopada

Jason Brennan to amerykański filozof polityki. Zaproponował on ciekawą kategoryzację wyborców. Podzielił ich na raczej obojętnych, skupionych na własnych sprawach Hobbitów, przesadnie przejętych polityką i bardzo stronniczych w swoich osądach Chuliganów i zainteresowanych, ale biorących temat na zimno Wolkanów. Moja autodiagnoza każe mi zaklasyfikować się do tych ostatnich.
4 MIN CZYTANIA