fbpx
piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonRewizor z Waszyngtonu

Rewizor z Waszyngtonu

Pan ambasador Marek Brzeziński wyraził życzenie, by amerykańskiego prezydenta w Warszawie witały „tłumy”. I tak z pewnością będzie, bo każdy z Umiłowanych Przywódców, którzy z radości mało nie zniosą jaja, będzie się starał amerykańskiemu prezydentowi dogodzić. A co w zamian za to zrobi dla nas prezydent Biden, czym nas obdaruje? – zastanawia się w najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Wygląda na to, że – jak mówił Franciszek Fiszer – „cały pogrzeb na nic”, to znaczy, że na nic się zdało poświęcenie Koalicji Obywatelskiej oraz innych uczestników obozu zdrady i zaprzaństwa, co to dla Polski do tego stopnia zaparli się własnych przekonań, a nawet sprzeniewierzyli instynktom, iż dwukrotnie wstrzymali się od głosu podczas przepychania w Sejmie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Inna rzecz, że chodziło o pieniądze, a jak chodzi o pieniądze, to nawet uczciwi mają wątpliwości, a cóż dopiero – mężykowie stanu.

Zauważył to już dawno temu Mikołaj Machiavelli, pisząc w „Księciu”, że łatwiej przeżyć śmierć ojca, niż utratę ojcowizny. Więc uczestnicy obozu zdrady i zaprzaństwa aż dwukrotnie poświęcili się dla Polski – a tu może się okazać, że nie tylko za darmo, ale i na darmo. Chodzi o to, że pan prezydent Andrzej Duda, który natychmiast po powrocie z Brukseli pana ministra Szynkowskiewgo (vel Sęka) niezłomnie stanął na nieubłaganym gruncie porządku konstytucyjnego oraz stabilności nominacji sędziowskich, wspomnianą nowelizację skierował do Trybunału Konstytucyjnego (przez Judenrat „Gazety Wyborczej” z upodobaniem nazywanym „trybunałem Julii Przyłębskiej”), żeby Trybunał orzekł, czy nowelizacja jest zgodna z konstytucją naszego bantustanu, czy nie. Normalnie może by się tym tak nie przejmował, bo na przykład art. 54 konstytucji zakazuje prewencyjnego cenzurowania mediów, a tymczasem, jakby nigdy nic, obowiązuje art. 180 prawa telekomunikacyjnego, na podstawie którego bezpieka może zablokować takiemu medium dostęp do sieci pod pretekstem myślozbrodni i nie ma od tego żadnego odwołania, bo bezpieka, wiadomo – w takich sytuacjach chowa się za murami tajności. W tym przypadku nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym jest oczywiście niezgodna z art. 184 konstytucji, który mówi o tym, co może robić Naczelny Sąd Administracyjny. Że mianowicie może badać zgodność z ustawami uchwał organów samorządu terytorialnego oraz kontrolować z tego punktu widzenia również działalność administracji rządowej – a tymczasem nowela, zgodnie z rozkazem Komisji Europejskiej, która najwyraźniej nie zadała sobie fatygi przeczytania konstytucji naszego bantustanu, powierza temu Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu sprawy dyscyplinarne sędziów sądów powszechnych. Nad tym pan prezydent może przeszedłby do porządku, podobnie jak nad art. 180 prawa telekomunikacyjnego, a najwyżej – podobnie jak to zrobił prezydent Lech Kaczyński, co to, gdy Komisja Europejska nakazała wszystkim bantustanom wprowadzić „europejski nakaz aresztowania”, po prostu nakazał zmienić konstytucję. Sęk w tym, że wspomniana nowelizacja wprowadza możliwość tzw. „testowania niezawisłości” jednego niezawisłego sędziego przez drugiego niezawisłego sędziego – a to godziłoby w niezawisłych sędziów, których pan prezydent Duda mianował już podobno aż 3 tysiące. Rykoszetem oberwałby więc i sam pan prezydent, który w ten sposób mógłby przez każdego sędziego być wystrychnięty na dudka, co podważyłoby jego i tak przecież niezbyt duży prestiż. Najwyraźniej przeląkł się jednak ewentualnych oskarżeń, że „działa na szkodę Polaków” i na razie ustawy nie zawetował, tylko ten gorący kartofel podrzucił Trybunałowi.

Tymczasem Trybunał też jest politycznie podzielony; część niezawisłych sędziów uważa, że Julia Przyłębska już nie jest prezesem, podczas gdy druga część uważa odwrotnie – że jest. Bardzo tedy jest prawdopodobne, że jeśli, dajmy na to, pani Julia Przyłębska będzie uważała, że nowelizacja jest z konstytucją zgodna, to jej przeciwnicy na złość orzekną, że nie jest zgodna. Przeczuwając te kłopoty, pani Julia Przyłębska pewnie będzie chciała maksymalnie odwlekać rozpoznanie tej sprawy jak najdłużej – a tymczasem Komisja Europejska wykorzysta ten pretekst do działania „na szkodę Polaków” i będzie blokowała środki z funduszu odbudowy.

I kiedy wydawało się, że przez zbierające się nad nami czarne chmury nie przeniknie najmniejszy promyczek słońca, gruchnęła radosna wieść, że w dniach 20–22 lutego zaszczyci nasz kraj swoją obecnością prezydent USA Józio Biden we własnej osobie. To wielki dla nas zaszczyt – a w każdym razie tak uważają nie tylko nasi mężykowie stanu z obozu „dobrej zmiany”, jak i nieprzejednanej opozycji z obozy zdrady i zaprzaństwa, ale również JE pan ambasador Marek Brzeziński, który w telewizji wyraził życzenie, by amerykańskiego prezydenta w Warszawie witały „tłumy”. I tak z pewnością będzie, bo każdy z Umiłowanych Przywódców, którzy z radości mało nie zniosą jaja, będzie się starał amerykańskiemu prezydentowi dogodzić tak samo, jak generał Jaruzelski, a jeszcze wcześniej Edward Gierek, dogadzał Leonidowi Breżniewowi. Zatem – jak w proroczej wizji pisał poeta – „spędzą tłumy strzelców i federastów, słowem – całe miasto”.

No dobrze – ale co w zamian za to zrobi dla nas prezydent Biden, czym nas obdaruje? Pewnej wskazówki udziela nam sam termin wizyty. Prezydent Biden przyjedzie 20 lutego, a opuści nas 22 lutego – akurat dokładnie wtedy, gdy w całej Polsce będziemy sobie posypywać głowy popiołem, gwoli przypomnienia, że każdy z nas „w proch się obróci”. To się może zdarzyć tym bardziej, jeśli prezydent Biden obdarzy nas radosnym przywilejem włączenia się do działań wojennych na Ukrainie. W dodatku – w odróżnieniu od Ukrainy, która już szykuje się do dzielenia skóry na niedźwiedziu, czyli do rozbioru Rosji – będziemy musieli za ten radosny przywilej zapłacić – podobnie jak po zakończeniu II wojny światowej Polska musiała zapłacić Wielkiej Brytanii za przywilej walczenia po jej stronie. W tej sytuacji nie wyobrażam sobie, by pan prezydent Duda, czy np. pan wicepremier Błaszczak, ośmielił się zagadnąć amerykańskiego prezydenta, czy w ramach wzmacniania wschodniej flanki NATO USA przypadkiem nie sfinansowałyby uzbrojenia dodatkowych 200 tysięcy polskich żołnierzy, o których ma zostać powiększona nasza niezwyciężona armia, czy też po staremu będziemy musieli zapłacić Amerykanom nawet za tę broń, którą później, na podstawie umowy z 2 grudnia 2016 roku, będziemy musieli nieodpłatnie przekazać Ukrainie?

Pan prezydent Duda już dwukrotnie zaprzepaścił okazję złożenia swemu amerykańskiemu odpowiednikowi, więc ta powściągliwość może mu wejść w nałóg. Jestem pewien, że taka sytuacja całkowicie będzie amerykańskiemu prezydentowi odpowiadała, bo gdzież na świecie można znaleźć taki drugi kraj – oczywiście poza Ukrainą – który z radością pozwoli wkręcić się w maszynkę do mięsa, w dodatku za damo? Czegóż chcieć więcej? Toteż jestem pewien, ze po odjeździe prezydenta Bidena posypiemy sobie głowy popiołem – bo cóż innego nam zostanie?

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA