Ludzie niejednokrotnie mają mylne pojęcie o świecie. Wydaje im się, że w jakimś kraju jest bardzo tanio lub drogo, albo niebezpiecznie, albo że cały czas jest piękna pogoda czy ludzie są przyjaźni albo bogaci. Różnie to bywa. Tymczasem Sri Lanka właśnie stała się w ostatnim czasie coraz częstszym miejscem podróży Polaków. Zachęceni pięknymi zdjęciami rodaków kolejni ludzie planują dłuższe czy krótsze wakacyjne i nie tylko wakacyjne wyjazdy na Cejlon. Ale z tych zdjęć nie wszystko da się wyczytać. Na miejscu nieraz może się okazać, że rzeczywistość wygląda, jeśli nie całkowicie, to co najmniej trochę inaczej niż oczekiwania.
Smrodzące pociągi
Jak to jest z transportem? Będąc dwa lata temu w Serbii, wykupiliśmy przejazd Szargańską Ósemką, zabytkową kolejką wąskotorową przez góry. Miały być cudowne widoki. I rzeczywiście były. Jednym problemem okazał się dym z lokomotywy spalinowej, który wdzierał się bezpośrednio do wagonów. Momentami trudno było oddychać.
Ale i tak nie było źle (bo znacznie krócej) w porównaniu z przejazdem normalnym pociągiem w Birmie. W 2011 r. skład do Paganu ruszył o godz. 21 ze stacji w Mandalaj. Dla obcokrajowców była dostępna tylko upper class (był jeszcze wagon ordinary class, ale tak był zapchany, że nie mieściły się już nawet karaluchy), gdzie siedzenia były częściowo rozkładane. Niestety pierwszy wagon był doczepiony bezpośrednio za lokomotywą spalinową. W efekcie cały dym z komina trafiał prosto do środka naszego wagonu. I tak przez osiem godzin. W tym czasie przejechaliśmy około 170 km.
Tymczasem jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych na Sri Lance, o czym podróżnicy rozpisują się na grupach dyskusyjnych w portalach społecznościowych, jest przejazd kolejką przez góry w środkowej części wyspy. Turyści wrzucają w Internet zdjęcia z tego pociągu. Można podziwiać góry i plantacje herbaty. Nie ma problemów z fotografowaniem, bo w czasie przejazdu w wagonach otwarte są okna i drzwi. Każdy więc chce mieć zdjęcie, jak jedzie z jedną nogą na zewnątrz wagonu. Jednak mając w pamięci doświadczenia z Birmy i Serbii, zdecydowaliśmy, że trzeba jednak odpuścić sobie tę podobno jedną z większych atrakcji turystycznych na Sri Lance. Zrezygnowaliśmy z tego.
Podczas pobytu na Cejlonie na innych trasach kilka razy korzystaliśmy jednak z usług lankijskich kolei. Dwa razy pociąg był tak koszmarnie zatłoczony, że nie było miejsca, by ruszyć powieką, a między pasażerami i bagażami jeszcze się przeciskał handlarz przekąskami. Za klimatyzację miały robić wiatraki, które przymocowane były do sufitu wagonu, ale nie działały. Na szczęście okna pozbawione były szyb. Ten skład również był ciągniony przez lokomotywę spalinową, ale ponieważ pociąg liczył ponad dwadzieścia wagonów, dym do nas już nie docierał. Co ciekawe, innym razem pociąg był tak pusty, że w całych wagonach podróżowało po dwóch-trzech pasażerów. Na dodatek przez otwarte drzwi wagonu można było podziwiać brzeg i piaszczyste plaże Oceanu Indyjskiego. A pięknych plaż pod palmami na Cejlonie nie brakuje. No i cena jest bardzo atrakcyjna. Za kilkunastokilometrowy przejazd zapłaciliśmy w przeliczeniu… 24 grosze.
Czasochłonny transport
Ale pociągi nie są jedyną opcją transportową na Cejlonie. Można jeździć autobusami brytyjskiej marki Leyland pamiętającymi czasy kolonialne czy bardzo podobne indyjskiej marki Tata. Przejazd takim autobusem również kosztuje dosłownie grosze. Są także dostępne nowsze i droższe autokary z klimatyzacją. Inną opcją są taksówki, które są zdecydowanie tańsze niż w Polsce. Przejazd 100 km kosztuje około 150 zł, a 200 km – około 250 zł. Najczęściej jeżdżą dwa rodzaje samochodów osobowych: hybrydowe klimatyzowane toyoty prius lub hondy hybryd, albo kanciaste suzuki minivan czy też wagon.
Niestety przejazdy na wyspie są bardzo uciążliwe i długotrwałe. Odległość 200 km, którą w Polsce autostradą pokonamy w mniej niż dwie godziny, tam zajmie pięć-sześć godzin. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze, tak jak u nas za komuny miasta nie mają obwodnic, więc konieczny jest przejazd przez centrum. Po drugie, prawie nie ma autostrad. Za te, które są, pobierane są opłaty. Po trzecie, Cejlon jest dość gęsto zaludnioną wyspą. Na terenie porównywanym z trzema polskimi województwami (jedna piąta powierzchni Polski) żyje ponad 20 milionów ludzi. Skutek jest taki, że nie licząc parków narodowych, niemal nie ma terenów niezamieszkałych. Jadąc z miasta do miasta, po drodze cały czas ciągną się kolejne wioski, cały czas jest teren zabudowany. W rezultacie jedzie się bardzo powoli, na dodatek ciągle jakiś pojazd (najczęściej wypuszczający wielkie kłęby dymu autobus lub tuk tuk) albo pieszy wymusza pierwszeństwo. Trzeba jeszcze bardziej zwalniać, hamować, przepuszczać.
Tuk tukiem czy spacerem
Natomiast krótkie trasy obsługują przede wszystkim wspomniane tuk tuki, czyli kolorowe trójkołowe pojazdy bez drzwi. Kierowcy tych samochodzików czasami jeżdżą tak, jakby uczestniczyli w rajdach z innymi uczestnikami ruchu.
A usługi te są bardzo tanie. Za 5 zł można przejechać na drugi koniec miasteczka. Zresztą tuk tuki mają znacznie więcej zalet. Można porozmawiać z kierowcą. Zdecydowana większość z nich jest bardzo przyjaźnie nastawiona wobec obcokrajowców i pomocna. Można usłyszeć niejedną historię, na przykład o tsunami z 2004 r., które bardzo dotknęło wybrzeże Cejlonu, zabijając 50 tysięcy ludzi czy o wojnie domowej. W tym drugim przypadku kierowcą naszego tuk tuka był żołnierz przebywający na urlopie i w ten sposób dorabiał, by utrzymać sześcioosobową rodzinę. Na moje pytanie, czy walczył z Tamilami, odpowiedział z naciskiem:
– Nie! Walczyłem z Tygrysami Wyzwolenia Tamilskiego Ilamu. Nie walczyliśmy z cywilami.
Lubimy dużo spacerować i w wielu krajach w ten sposób zwiedzamy okolicę. Tak było na Kubie, w Malezji, a częściowo nawet w trudnym dla spacerowiczów terenie, jakim jest Dubaj. Ale na Sri Lance poza największymi miastami bardzo ciężko się spaceruje z kilku powodów. Przede wszystkim w małych miejscowościach i na wsiach nie ma chodników. Trzeba iść drogą w dużym ruchu, więc łatwo można być potrąconym przez jakieś auto. Po drugie, smrodzące pojazdy powodują duży dyskomfort. Idąc poboczem, przypuszczam, że w kilka minut można wciągnąć do płuc dawkę ołowiu czy innych szkodliwych substancji, jaką w Polsce wdycha się przez rok albo i dłużej.
Po trzecie, wielkim problemem Sri Lanki są bezdomne, wychudzone, ale spokojne z reguły psy oraz znacznie niebezpieczniejsze agresywne małpy, które są dosłownie wszędzie. Całymi watahami chodzą po ulicach, dachach, drzewach, płotach czy kablach energetycznych.
Nie chodzi nawet o to, że mogą ugryźć, ale o to, że zarówno pasy, jak i małpy mogą mieć wściekliznę, której na wyspie nie eliminuje się systemowo. Takie zatem są zalety tuk tuka w stosunku do spaceru. Zdecydowanie polecam wyjazd na Sri Lankę. Jest taniej niż w Polsce, choć nie jest bardzo tanio. To piękny kraj z miłymi ludźmi i wieloma gatunkami egzotycznych zwierząt na wyciągnięcie ręki, jednak rzeczywistość nie wszystkim przypadnie do gustu.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie