W opinii ekonomisty mocny wzrost inflacji w Polsce to przede wszystkim wina czynników zewnętrznych, czyli pandemii, ale też agresji Rosji na Ukrainę oraz obostrzeń surowcowych ze strony Moskwy. Wszystko to wywołało „szoki” cenowe i podażowe, które podniosły ceny prądu, gazu, wody i żywności. Prof. Glapiński zasugerował, że z powodu zewnętrznych powodów inflacji polityka NBP, mająca na celu zwalczanie wzrostu cen, nie jest do końca skuteczna, bo bank centralny nie ma wpływu na szoki zewnętrzne.
– W przyszłym roku gospodarka częściowo wchłonie przez system cen, system nowych kosztów te szoki podażowe i te elementy wewnętrzne będą nabierały większej wagi. Chcemy, żeby one były maksymalnie stłumione. Ale nie możemy dojść do momentu, kiedy mrozimy gospodarkę zbyt bardzo, zbyt mocno. Nie możemy dopuścić, żeby pojawiło się duże bezrobocie. Żeby wzrost w ogóle został zatrzymany – powiedział Glapiński.
Odnosząc się do bezrobocia i konieczności utrzymania go na niskim poziomie szef NBP stwierdził, że wzrost polskiej gospodarki musi zostać utrzymany na poziomie co najmniej 2,5 proc. Z powodu względnie wysokiego wzrostu gospodarczego w naszym kraju prof. Glapiński nie widzi również dużego ryzyka stagflacji w Polsce. W innej sytuacji są bogatsze kraje Europy Zachodniej, gdzie wzrost w dobrej koniunkturze to maksymalnie 2,5 proc. i tam dzisiaj ryzyko stagflacji jest wyższe. W związku z powyższym ekonomista podkreślił, że ograniczenie inflacji jest kluczowe, ale nie może się to odbyć kosztem naszego wzrostu gospodarczego i rosnącego bezrobocia.
– My chcemy utrzymać to, żebyśmy się rozwijali dwa razy szybciej, mniej więcej, niż zachodnia Europa, a jednocześnie nie popaść w wysoką inflację. Inflacja powyżej 5 proc. jest już destrukcyjna – powiedział Adam Glapiński.
Źródło: obserwatorfinansowy.pl