fbpx
sobota, 27 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonStrategia buczacka

Strategia buczacka

Gdyby Ukraina nie wygrała, to winą za ten stan rzeczy niewątpliwie obciążony zostałby prezydent Biden, już teraz krytykowany przez Donalda Trumpa za to, że jest sprawcą tej wojny. Wtedy mógłby nie tylko sam pójść na dno, ale też pociągnąć za sobą na dno całą Partię Demokratyczną. Co z tego faktu wynika? – o tym w najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Niedawno pan prezydent Duda powiedział, a pan minister Błaszczak powtórzył – a może było odwrotnie, ale to bez znaczenia – że Polska dlatego tak na gwałt się zbroi, żeby nie musieć walczyć. Chodzi o to, że jak się uzbroimy, to nikt nas nie zaatakuje, bo będzie się nas bał. Takie uzasadnienie jest oczywiście dobre, tak samo zresztą jak każde inne, ale ma ono też swoje plusy ujemne, a właściwie jeden. Wielokrotnie, również w portalu FPG24.PL, postulowałem, żeby nasi Umiłowani Przywódcy wykorzystali sytuację, że Stany Zjednoczone pragną „wzmocnić wschodnią flankę NATO” i przekonali Amerykanów, by sfinansowali uzbrojenie przynajmniej tych dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których – zgodnie z ustawą o obronie Ojczyzny – ma zostać powiększona nasza niezwyciężona armia. Niestety wszystkie trzy okazje, kiedy można było podjąć taką próbę, zostały bezpowrotnie przez naszych Umiłowanych Przywódców utracone, obawiam się, że na zawsze.

Podczas pobytu w Warszawie prezydent Józio Biden powiedział, że „Ukraina musi wygrać”. Brzmi to podobnie do słynnego hasła, że „Balcerowicz musi odejść!”, ale mniejsza o te podobieństwa, bo ważniejsze jest, co właściwie wynika z tego, że Ukraina musi wygrać. Po pierwsze – że wojna, jaką USA prowadzą na Ukrainie z Rosją do ostatniego Ukraińca, prawdopodobnie musi potrwać co najmniej jeszcze dwa lata, do listopada 2024 roku, kiedy to w USA odbędą się wybory prezydenckie. Ponieważ wszystko wskazuje na to, że kandydatem Partii Demokratycznej w tych wyborach będzie właśnie prezydent Biden, to jasne, że Ukraina musi wygrać – cokolwiek by to konkretnie miało oznaczać. Gdyby bowiem Ukraina nie wygrała, to winą za ten stan rzeczy niewątpliwie obciążony byłby prezydent Biden, już teraz krytykowany przez Donalda Trumpa za to, że jest sprawcą tej wojny. Wtedy mógłby nie tylko sam pójść na dno, ale też pociągnąć za sobą na dno całą Partię Demokratyczną. W tej sytuacji nie ma rady – „Ukraina musi wygrać”. Oznacza to nie tylko przeciągnięcie się wojny jeszcze co najmniej przez dwa lata, ale również konieczność przekazywania w tym czasie przez Polskę Ukrainie rozmaitej „pomocy”, również w  postaci uzbrojenia. Ponieważ Polska właściwie już przekazała Ukrainie wszystko, co miała, to nietrudno się domyślić, że będzie musiała w ciągu tych dwóch lat przekazywać Ukrainie za darmo również tę broń, którą właśnie kupuje. Do tego się zobowiązała w umowie z 2 grudnia 2016 roku. Takiego uzasadnienia ani pan prezydent Duda, ani pan minister Błaszczak oczywiście przedstawić nie może i dlatego obydwaj prezentują uzasadnienie mające  z punktu widzenia interesu państwowego pozory racjonalności.

Niestety mimo tych pozorów, również i ono po bliższej analizie nie wytrzymuje krytyki. W gospodarce, jak wiadomo, wszystko musi się bilansować, również wydatki na zbrojenia. Państwa mogą realizować intensywny program zbrojeniowy w nadziei, że będą komuś tę broń sprzedawały, a osiągnięte w ten sposób zyski posłużą na sfinansowanie własnego programu zbrojeniowego. Mogą też się zbroić w przekonaniu, że wydatki poniesione na ten cel pokryje, może nawet z nawiązką, łup wojenny. Jednak w przypadku Polski ani jedna, ani druga możliwość nie wchodzi w rachubę. Polska nie sprzedaje bowiem broni Ukrainie, tylko oddaje ją jej „nieodpłatnie” – bo do tego właśnie się zobowiązała na podstawie art. 12 wspomnianej umowy. Nie może również liczyć na łup wojenny nawet w sytuacji, gdyby Ukraina „wygrała” – cokolwiek miałoby to znaczyć – bo ewentualny łup przypadłby wtedy Ukrainie, a nie Polsce, która – jak powiedział pan prezydent Duda – zbroi się, żeby nie musiała walczyć. Skoro tedy nie zamierza walczyć, to nie może też liczyć na żaden łup wojenny, to chyba jasne. Jakie zatem będą nieuchronne konsekwencje realizowania tak szeroko zakrojonego programu zbrojeniowego?

Odpowiedzi dostarcza okoliczność, że Polska dokonuje tych wielkich zakupów uzbrojenia na kredyt. Kredyt – jak wiadomo – należy spłacić, chyba że – jak to wykombinował sobie Adolf Hitler w sprawie reparacji, jakimi Niemcy zostały obciążone po I wojnie światowej – dłużnik zamorduje swoich wierzycieli, to znaczy w tym przypadku – podbije ich i w ten sposób zlikwiduje dług. Polska o niczym takim nie może nawet marzyć, bo lichwiarska międzynarodówka, u której się zadłuża, wydaje się nie do pobicia z rozmaitych względów, których wyliczanie rozsadziłoby ramy tego felietonu. Wynika z tego, że koszty realizowania wspomnianego programu zbrojeniowego obciążą nie tylko aktualne pokolenie obywateli, ale również pokolenia przyszłe.

W październiku 1672 roku, po wojnie, jaką Rzeczpospolita prowadziła z Turcją za panowania króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, zawarty został pokój w Buczaczu. Na jego podstawie król oddał Turcji województwo podolskie i bracławskie oraz południową część województwa kijowskiego, a ponadto zobowiązał się płacić haracz. Na szczęście Sejm nie ratyfikował tego pokoju, a w następnym roku hetman Jan Sobieski na czele armii rozgromił Turków pod Chocimiem, a wkrótce potem jeszcze raz pod Żurawnem. Na podstawie rozejmu w Żurawnie Polska odzyskała część Podola, a po rozgromieniu armii tureckiej pod Wiedniem w roku 1683 i kolejnych zwycięstwach Ligi Świętej, na mocy pokoju karłowickiego z roku 1699, Polska odzyskała resztę utraconych terytoriów i uwolniła się od „upominków” na rzecz Chanatu Krymskiego, któremu też zabroniono organizowania łupieżczych wypraw na Rzeczpospolitą.

Pokój w Buczaczu był dla Chanatu Krymskiego bardzo wygodny. Oto nie musiał on już urządzać żadnych łupieskich wpraw na Rzeczpospolitą, co było jednak ryzykowne. Tymczasem na podstawie tego pokoju już nie Tatarzy, ale król polski zobowiązywał się łupić swoich poddanych, dzięki czemu Tatarzy mieli to, na czym im zależało, bez najmniejszego ryzyka. Nie da się ukryć, że między pokojem w Buczaczu, a realizowanym obecnie przez Polskę programem zbrojeniowym jest daleko idące podobieństwo. Skoro zadłużamy się, by kupić broń, którą – jeśli nawet nie wyślemy za darmo na Ukrainę, to – zgodnie z deklaracją pana prezydenta Dudy i pana ministra Błaszczaka, że chodzi o to, byśmy nie musieli walczyć – będzie ona spoczywała w magazynach, podczas gdy polski rząd będzie musiał łupić własnych obywateli, żeby lichwiarskiej międzynarodówce spłacić zaciągnięte długi wraz z procentami. Sytuacja Polski pod tym względem będzie więc taka sama jak Rzeczypospolitej po pokoju w Buczaczu, z tą różnicą, że trzeba będzie płacić haracz nie Tatarom, tylko lichwiarskiej międzynarodówce, która w ten sposób podbije Polskę bez choćby jednego gniewnego wystrzału ze zmagazynowanej broni.

Stanisław Michalkiewicz  

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA