Postulaty rzecznika MŚP są zasadniczo trzy: utrzymanie stabilnego finansowania szkolnictwa zawodowego, umożliwienie biznesowi maksymalnego wpływu na działalność szkół zawodowych poprzez obecność, na różne sposoby, przedsiębiorców w szkołach oraz konsekwentny rozwój tak zwanego szkolnictwa dualnego. Resort edukacji i nauki deklaruje, że jest otwarty na współpracę. To może nie wystarczyć. Za chwilę powiemy, dlaczego.
Kształcenie dualne wymogiem czasu
Stosunkowo nowe pojęcie „kształcenia dualnego” na poziomie zawodowym wymaga wyjaśnienia. W praktyce sprowadza się ono do jednoczesnej nauki oraz dopuszczenia uczniów do praktycznej nauki zawodu w firmach. To można – i wręcz trzeba – zrobić. Nawet pomimo oporu kadry nauczycielskiej, która lubi trzymać uczniów przy sobie i nie wypuszczać ze szkoły na żadne pozaprogramowe zajęcia.
O ile nie chce się tylko pozorować, że rząd „coś robi”, by podnieść skuteczność nauczania w szkołach zawodowych i technikach, działania muszą być stanowcze. I oczywiście konsekwentne.
Przede wszystkim – o czym mówi rzecznik MŚP – programy nauczania muszą być maksymalnie dostosowane do potrzeb rynku pracy, a więc systematycznie aktualizowane. Podobno już tak się dzieje. Według słów Dariusza Piontkowskiego, wiceministra edukacji, w ostatnich latach do systemu edukacji – we współpracy z przedsiębiorcami – wprowadzonych zostało kilkanaście nowych zawodów. Od kilku lat rząd przygotowuje też prognozę zapotrzebowania na zawody zarówno w skali ogólnopolskiej, jak i regionalnej rozsyłając ją do samorządów.
– Nastawiamy się na kształcenie praktyczne we współpracy z przedsiębiorcami, to oni w ogromnej mierze kształtują podstawy programowe, program kształcenia, mają wpływ na dokumenty, które są zatwierdzane przez ministerstwo – przekonuje minister Dariusz Piontkowski. – Chcemy, aby szkolenie branżowe czy szkolenie zawodowe były jak najbardziej efektywne i dostosowane do potrzeb rynku pracy – dodaje Piontkowski mówiąc, że resort jest „otwarty na dalszy dialog z przedsiębiorcami”.
Nie tylko deklaracje, ale działanie!
Resort powinien być nie tylko „otwarty na dialog”, ale autentycznie współpracować z przedsiębiorcami. Ci – tak, jak to postuluje rzecznik przedsiębiorców – systemowo dopuszczani są do rad rodziców. Dodajmy od siebie, że na tym nie powinno skończyć się działań. Uczniów należy – jeszcze w czasie nauki – puszczać na praktyki do firm, a dyrektorzy szkół i wychowawcy, pomimo bieżących obciążeń, powinni czasem przyjmować rolę headhunterów, aktywnie poszukując pracy dla młodych ludzi, by nie wychodzili ze szkoły wprost „na bezrobocie”. Trudno – czasem dodatkowy wysiłek jest niezbędny. Za podwyżkami dla nauczycieli powinna iść wydajniejsza praca.
Ważne jest także włączanie przedsiębiorców do komisji egzaminacyjnych, a dodatkową zachętą może być godziwe wynagrodzenie egzaminatora. Przedsiębiorcy muszą też być jak najczęściej i pod różnymi pretekstami zapraszani do szkół. Tam przecież kształcą się ich przyszli pracownicy.
Z kolei ze swej strony rząd nie może tylko mówić o rozwoju centrów współpracy z poszczególnymi branżami, ale należy realnie wesprzeć powstanie tych centrów. Powinny one kształcić nie tylko uczniów, ale także służyć dokształcaniu nauczycieli czy wykładowców. W ramach Krajowego Planu Odbudowy zaplanowano powstanie 120 takich branżowych centrów umiejętności za 1,4 mld złotych. O tym nie tylko należy mówić epatując liczbami. To powinno realnie się „zadziać”.
Warto też „zagospodarować” gości z Ukrainy, którzy chcą się uczyć, pracować w Polsce i być może zostać u nas na stałe. Kluczowa jest tu nie tylko nauka języka polskiego, ale umiejętne włączenie ich w system kształcenia zawodowego.
Kto i co może jeszcze zrobić?
Wielu uczniów nie wie, na jaki kierunek postawić poza tymi znanymi z mediów i związanymi z przemysłem 4.0. Szkoły i władze, także samorządowe, muszą zdawać sobie sprawę, że nic nie jest „constans”. Jedne zawody znikają i szybko pojawiają się nowe potrzeby na rynku pracy. Już teraz można pewne rzeczy przewidzieć. Coraz szersze zastosowanie sztucznej inteligencji zlikwiduje takie zawody jak sprzedawca, kasjer czy księgowy, a nawet kurier. Operator wózków widłowych? Ten zawód też nie ma wielkiej przyszłości, jego pracę mogą kiedyś zastąpić roboty. Nawet zwykły mechanik samochodowy nie będzie z czasem potrzebny; zastąpi go mechanik-elektronik.
Już w październiku 2017 r. Deutsche Bahn uruchomiła pierwszą autonomiczną, regularną usługę w Niemczech – autokar bez kierowcy toczy się tam po drogach publicznych. Na razie tylko około 700 metrów, przez uzdrowisko Bad Birnbach w Dolnej Bawarii. Jeśli AI wejdzie mocniej do transportu, w wielu miejscach nie będą potrzebni już kierowcy, ale techniczna i informatyczna obsługa przejazdów. Takie rzeczy można i warto przewidywać z wyprzedzeniem. Przygotowując przyszłościowe programy nauczania.
Jeżeli minister Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju i technologii i pełnomocnik rządu ds. MŚP deklaruje, że istnieje dofinansowanie np. transformacji cyfrowej czy promocji kształcenia zawodowego, to należy to przekuć na konkretną strategię i plan działania i wdrażać. Z kolei do przemyślenia dla ministra finansów: darowizny firm na rozwój szkoły mogłyby być odpisywane od podatku. To zachęci przedsiębiorców do roztoczenia patronatu nad daną szkołą.
W ciągu najbliższych dwóch, trzech lat będzie brakowało do 1,5 mln pracowników niewykwalifikowanych i specjalistów do pracy na polskim rynku. To jest ogromne wyzwanie. Najlepszym sposobem na rozwiązanie deficytu kadrowego nie jest ściąganie „na siłę” pracowników z zagranicy, ale jak najszybsza odbudowa edukacji zawodowej w Polsce.