Piekarnie „Społem” są przytłaczane przez wysokie koszty działania, podobnie jak małe kawiarenki, restauracyjki rodzinne itp. Są to koszty niezawinione przez nie w żaden sposób. Nie ma co się oszukiwać: bez wsparcia znikną z mapy gospodarczej naszego kraju. Czy tak powinno być? Naprawdę godzimy się na taki stan rzeczy?
Wbrew utartemu przekonaniu, spółdzielnia „Społem” to nie tylko sklepy. Prowadzi także działalność gastronomiczną, piekarniczą i cukierniczą – chodzi o maksymalne jej zdywersyfikowanie. Najwięcej przychodów przynosi oczywiście handel. Niestety piekarnictwo generuje najwięcej kosztów. Według „Wiadomości Handlowych” tak zwana tarcza gazowa w kształcie przyjętym przez sejm nie obejmie „praktycznie żadnych piekarni” prowadzonych w Polsce przez tę spółdzielnię. Wsparcie uzależniono – podobnie jak to robiono w pandemii – od dominującego rodzaju działalności gospodarczej (kodu PKD, w tym przypadku PKD – 10.71.Z – „produkcja pieczywa; produkcja świeżych wyrobów ciastkarskich i ciastek”).
Nie dostaną pomocy
– Zaproponowana przez większość sejmową konstrukcja tych przepisów powoduje, że wyłączone spod jego obowiązywania będą wszystkie polskie piekarnie zrzeszone w ramach KZRSS „Społem”, która to organizacja była jednym z pierwszych inicjatorów wprowadzenia tego rodzaju zmian. Wynika to z faktu, że spółdzielnie mające piekarnie prowadzą także inne rodzaje działalności, gdzie dominującym rodzajem działalności jest handel detaliczny i gastronomia – mówi Ryszard Jaśkowski, prezes KZRSS „Społem”.
Z tego samego powodu „Społem” nie obejmuje także na drugie kryterium pomocy, czyli przynoszenie min. 50 proc. przychodów ze sprzedaży pieczywa, wyrobów ciastkarskich i ciastek w jednym z dwóch miesięcy kalendarzowych poprzedzających bezpośrednio miesiąc złożenia wniosku o dofinansowanie z tarczy. To również jest rozwiązanie żywcem przeniesione z koronakryzysowych pomocy tarczowych.
Polska Izba Handlu (PIH) krytykując „dziurawą” tarczę gazową podkreśla, że handel, a w tym przypadku także i produkcja spożywcza, muszą bezwzględnie być traktowane jako wrażliwy i strategiczny segment gospodarki. Zdaniem PIH należy zapewnić im bezpieczne warunki funkcjonowania, za czym stoją istotne argumenty zarówno gospodarcze, jak i społeczne.
Czy nie lepiej byłoby więc przyjąć jakiś próg przychodów ze sprzedaży pieczywa i ciastek uprawniający do wsparcia? Zamiast eliminować z niego piekarnie poprzez sztywne manewrowanie kodami PKD?
Gastronomia jest przytłoczona
Już pandemia, przez lockdowny, mocno przetrzebiła biznes gastronomiczny. Teraz restauracyjki, kawiarnie, bary itp. są przygniatane wysokimi kosztami działalności. Nie chodzi tu tylko o rachunki za ciepło czy światło i energię potrzebną do funkcjonowania urządzeń kuchennych, ale także o rosnące koszty płac. Pesymistyczne rokowania przedsiębiorców gastronomicznych potwierdzają nowe informacje Głównego Urzędu Statystycznego. GUS pisze: „Wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury znajduje się poniżej średniej długookresowej we wszystkich obszarach, a najbardziej pesymistycznie oceniają koniunkturę podmioty z sekcji zakwaterowanie i gastronomia (minus 22,4) oraz budownictwo (minus 20,4)”.
Uwagi GUS dotyczą także wysokich odsetek bankowych w handlu detalicznym i hurtowym w warunkach utrzymującej się niepewności gospodarczej. Kwestia wysokich kosztów finansowania to osobny problem. Odczuwany zwłaszcza w Polsce, gdzie kredyty są wyjątkowo wysoko oprocentowane w stosunku do oprocentowania depozytów, a marże banków niejednokrotnie zbyt wygórowane.