W najbliższą niedzielę w wyborach zmierzą się rządzący od 20 lat silną ręką Recep Tayyip Erdogan i wspólny kandydat opozycji Kemal Kilicdaroglu. Jednocześnie odbędą się wybory parlamentarne
Po ponad 20 latach sprawowania władzy Erdogan – oskarżając Zachód o próbę obalenia go – obiecuje silną, lawirującą między mocarstwami Turcję i stworzenie sześciu milionów miejsc pracy. Oskarża też swoich przeciwników o wspieranie ruchów „pro LGBT”. Jego partia jest mocno osadzona w islamie.
Główny rywal Erdogana – Kemal Kilicdaroglu, wspierany przez szerokie porozumienie opozycji, chce skierować kraj (będący członkiem NATO) z powrotem na prozachodnią, bardziej demokratyczną drogę.
Autorytaryzm kontra demokracja
Od 2017 r. Erdogan rządzi Turcją z ogromnymi uprawnieniami prezydenckimi. Jako prezydent może ogłosić stan wyjątkowy oraz wybierać lub zwalniać urzędników służby cywilnej. Kilicdaroglu chce zerwać z systemem prezydenckim i zostać „bezstronnym” przywódcą, niezwiązanym z żadną partią polityczną. Wspiera go wielu burmistrzów miast, m.in Ankary i Stambułu. Kilicdaroglu chciałby wzmocnienia roli parlamentu i premiera oraz przywrócenia niezależnych sądów i wolnej prasy.
Turcja jest członkiem NATO, ale prezydent Erdogan dążył również do bliskich więzi z Chinami i Rosją kupując rosyjski system obrony powietrznej S-400 i otwierając przed wyborami pierwszą w Turcji, a zbudowaną przez Rosję elektrownię jądrową. Opowiada się też za wielostronnym działaniem w polityce międzynarodowej, postrzegając Turcję jako „wyspę pokoju i bezpieczeństwa” i proponując Ankarę jako mediatora w wojnie rosyjskiej na Ukrainie.
Tymczasem jego przeciwnik chce powrotu do integracji z Unią Europejską i odbudowy militarnych więzi Turcji z USA, przy jednoczesnym utrzymaniu relacji z Rosją.
Turcja w kryzysie gospodarczym
Turecka gospodarka jest obecnie w złym stanie. Inflacja oficjalnie wynosi 43,68 proc., radykalnie rosną koszty życia. Turecka waluta znacznie straciła na wartości.
Jak podkreślają eksperci, wczesne lata władzy Erdogana były synonimem silnego wzrostu gospodarczego i ogromnych projektów budowlanych. Jednak w ostatnich latach władze zaczęły politycznie sterować gospodarką ograniczając m.in niezależność Banku Centralnego.