fbpx
wtorek, 30 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonUnik zrobił byk!

Unik zrobił byk!

Dlaczego każdy dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską? Dlatego, że coraz bardziej stanowi ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.

„W słynnej prowincji Guadalajara istniała, według najlepszych wzorów, szalenie droga i bardzo stara szkoła dla przyszłych torreadorów” – śpiewał Wojciech Młynarski. „Sukcesów sens przy walce byków – pouczał elewów Mistrz – polega na sztuce uników. Niech tedy byk, co biega w koło, myśli, że ty stawisz mu czoło, tymczasem, nim on dosięgnie cię – skacz w bok – i ole!”. Był jednak wśród elewów jeden oryginał, który oświadczył kolegom: „Marzę, jak wy, o walce byków, lecz gardzę tą szkołą uników i walkę mą rozstrzygnie wprost róg byczy lub mej szpady cios!”. I kiedy przyszło do egzaminu dyplomowego i blady ów torreador bez ruchu oczekiwał na szarżującego byka, „to tłumom zamarł na ustach krzyk (…) bo unik zrobił byk!”.

Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie postanowiła zachować się Komisja Europejska w związku z  samowolnym przedłużeniem przez Polskę, Węgry i Słowację embarga na import rolny z Ukrainy po 15 września. Jak wiadomo, kiedy pani Urszula von der Layen odwiedziła prezydenta Zełeńskiego w Kijowie, ten tak czule i głęboko spojrzał jej w oczy, że zrozumiała w jednej chwili, iż niczego mu nie odmówi i obiecała, że – żeby tam nie wiem co – Komisja wyznaczonego do 15 września embarga nie przedłuży. Toteż, gdy przyszło co do czego, to – chociaż ludowy komisarz do spraw rolnictwa, pan Wojciechowski – „robił wszystko”, by doprowadzić do przedłużenia – pani Urszula postawiła na swoim.

Nie na darmo polskie przysłowie głosi, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle – o czym mogliśmy przekonać się nie tylko przy okazji ukraińskiego embarga, ale również – kryzysie migracyjnym, jaki objawił się na włoskiej wysepce Lampedusa. Z Afryki Północnej napływają tam łodzie z setkami migrantów – amatorów unijnego socjalu, którzy stawiają na to, że europejskie eunuchy nie ośmielą się nic im zrobić i w końcu dla świętego spokoju nie tylko ich wpuszczą, ale jeszcze obdarzą socjalem – żeby tylko nie kradli. W takiej chwili Lampedusę odwiedziła pani Urszula w towarzystwie włoskiej pani premier Giorgii Meloni. Chociaż obie obejrzały te same widoki, to wyciągnęły całkiem inne wnioski. Pani Urszula utwierdziła się w przekonaniu, że powinna nastąpić „dobrowolna” relokacja tych migrantów, podczas gdy pani Meloni uznała, że trzeba wstrzymać ich dopływ. Te dwa odmienne wnioski utwierdzają mnie w przekonaniu o szkodliwości Unii Europejskiej dla Europy. Pani Urszula preferuje rozwiązania, które nie służą żadnemu innemu celowi, jak tylko rozszerzeniu władzy brukselskiej  biurokracji – bo przecież każdy rozumie, że jak zawiedzie „dobrowolna” relokacja, która nie oznacza nic innego, jak przyjmowanie migrantów bez ograniczeń, to rozpocznie się przymusowa.

Jak pamiętamy, podczas apogeum poprzedniego kryzysu migracyjnego, odpowiedzialna za ochronę granic zewnętrzych UE agencja Frontex schowała się w mysią dziurę i Europa nie tylko nie miała z tej biurokratycznej struktury żadnego pożytku, ale w dodatku państwa, które próbowały biernymi metodami chronić swoje granice, spotkały się z krytyką, że nie słuchają brukselskich biurokratów. Toteż i pani Meloni, najwyraźniej czująca respekt przez brukselską gangsterką, już nie ośmieliła się powiedzieć, w jaki sposób wstrzymać dopływ migrantów na Lampedusę i gdzie indziej. Nie dlatego przecież, by nie wiedziała, jakich narzędzi w tym celu użyć, tylko ze strachu. Bo przecież karabin maszynowy każdego migranta dogoni i gdyby UE oświadczyła, że jeśli łodzie z migrantami wypłyną poza – dajmy na to – tunezyjskie wody terytorialne i nie zawrócą na polecenie stojących tam europejskich okrętów, to zostaną ostrzelane i zatopione. Jestem pewien, że po jednym takim eksperymencie  żadna łódź już by nie wypłynęła, a hałasy, jakie by się podniosły, ucichłyby albo samoistnie, albo zostały uciszone. Podobnie, zamiast stawiać na granicy z Białorusią kosztowne mury, taniej byłoby granicę zaminować i ogłosić, że odtąd każdy, kto będzie chciał ją nielegalnie przekroczyć, uczyni to na własną odpowiedzialność.

Ale ostatnim europejskim politykiem, który by bez wahania coś takiego zrobił, była pani Margaret Thatcher. Ona nie pozwalała nikomu wodzić się za nos i kiedy więźniowie z IRA ogłosili strajk głodowy w przekonaniu, że wymuszą na angielskim rządzie jakieś ustępstwa, nie pozwoliła karmić ich pod przymusem. W rezultacie wielu umarło z głodu, rząd nie ustąpił i sprawa rozeszła się po kościach. Dlatego razem z kolegą Mikke powtarzamy od lat, że tak, jak dobry Polak powinien zwalczać PRL, a dobry Rosjanin powinien zwalczać Związek Radziecki, tak dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską. Stanowi bowiem ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.

Murzyni mają podobno przysłowie, że strach przed lampartem jest jego siłą. Dopóki zatem Unia Europejska nie ma własnych sił zbrojnych, może nie powinniśmy się aż tak jej obawiać, bo jej siła tkwi w korumpowaniu biurokratycznych gangów okupujących poszczególne państwa członkowskie. Kiedy zatem korupcja zaczyna zawodzić, Bruksela tak naprawdę może każdemu państwu członkowskiemu „naskoczyć”. Abstrahując tedy od tego, że samowolka premiera Morawieckiego jest spowodowana potrzebami kampanii wyborczej, nie możemy nie zauważyć, że „unik zrobił byk” – bo Komisja Europejska położyła lachę na ewidentne złamanie traktatu, według którego handel międzynarodowy należy do kompetencji władz unijnych i nie zamierza wyciągać z tego żadnych konsekwencji, nawet w postaci zaciągania Polski przed oblicze luksemburskich przebierańców z Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Obawiam się jednak, że ta determinacja premiera Morawieckiego nie przetrwa po 15 października, bo dotychczasowa ustępliwość polskiego rządu wobec Ukrainy niczego go nie nauczyła. Po co Ukraina miałaby z Polską politykować, kiedy i oni wiedzą, i my wiemy, że bez względu na to, co zrobią, Polska będzie im nadskakiwała? Tymczasem Wiktor Orban, który Ukrainie nie nadskakiwał, właśnie nie tylko uzyskał jej zgodę na nadanie Węgrom z Ukrainy Zakarpackiej statusu mniejszości narodowej, ale idzie za ciosem i domaga się zmian w edukacji na tym terenie i jeszcze innych rzeczy, obiecując, że wtedy zastanowi się, czy przepuszczać przez terytorium węgierskie transporty broni i amunicji dla Ukrainy, czy też po staremu – tylko pomoc humanitarną. Nie wyprowadził Węgier z NATO ani z Unii Europejskiej – ale Ukrainie nie nadskakiwał – i świat się nie zawalił. Gdyby wreszcie na czele państwa polskiego stanęli ludzie odważniejsi i nie uzależnieni agenturalnie od państw trzecich, to może i Polska prowadziłaby politykę zagraniczną – bo tego, co teraz robi, polityką nazwać niepodobna.

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA