Dokument Rady Europejskiej w sprawie deszyfryzacji sieciowych wiadomości trafił podobno do poszczególnych rządów państw europejskich i nawet nadeszły już odpowiedzi. Ma on formę ankiety. Jej zadaniem jest wysondowanie stosunku krajów członkowskich Unii do legalizacji odszyfrowywania prywatnych wiadomości. Oprócz szeregu pytań ankieta zawiera nieoficjalne (na razie) sugestie i rekomendacje urzędników europejskich, jak stworzyć skuteczne prawo, które powstrzymałoby rozprzestrzenianie się materiałów przedstawiających seksualne wykorzystywanie dzieci (CSAM) w Europie.
Wszystko byłoby kopiowane
Przedsiębiorcy stojący na czele firm technologicznych mieliby zostać zobowiązani prawnie do skanowania treści pojawiających się na ich platformach, takich jak np. Signal czy WhatsApp. Ylvy Johansson, komisarz UE odpowiedzialna za sprawy wewnętrzne, sugeruje nawet wprowadzenie prawnego obowiązku śledzenia i utrwalania prywatnych wiadomości. Trudno się więc dziwić, że taki pomysł spotkał się z oburzeniem i zdecydowanym sprzeciwem kryptografów, przedstawicieli firm technologicznych oraz obrońców prywatności z naukowymi tytułami. Szyfrowanie typu end-to-end jest bowiem jednym z kamieni węgielnych poufności i prywatności komunikacji internetowej. To tak, jakby pozwolić pocztowcom otwierać listy i przesyłki i czytać, selekcjonować oraz archiwizować te, które im się z jakichś względów nie podobają.
My, tu w Polsce, znamy takie myślenie. Nie tak znowu odległe są czasy, gdy dozorcy bloków mieszkalnych w PRL, zwani nobilitująco „gospodarzami domu”, otwierali listy, które przychodziły z zagranicy do lokatorów. Sprawdzali, czy aby nie ma w nich jakichś antysocjalistycznych treści, a przy okazji może i twardej waluty.
Dokument z 12 kwietnia 2023 r., do którego dotarła redakcja Wired, zawiera między innymi stanowisko członków policyjnej grupy roboczej ds. egzekwowania prawa Rady Unii Europejskiej. Owszem, jest taki organ. Celem tego ciała unijnego jest m.in. monitoring poglądów organów ścigania na unijne ustawodawstwo.
Dokument z prośbą o odpowiedzi na wiele pytań (wraz z ewentualnymi komentarzami), skierowany został już do dwudziestu krajów unijnych. Pytania sprowadzają się do tego, czy poszczególne państwa postrzegają szyfrowanie typu end-to-end jako przeszkodę w ich pracy związanej z walką z wykorzystywaniem seksualnym dzieci. Mówiąc prościej: czy chcą prawa do odtajniania prywatnej korespondencji.
Kto za wglądem w korespondencję?
Wired twierdzi, że napłynęły już pierwsze odpowiedzi od rządów. Większość z zapytanych przedstawicieli dwudziestu krajów stwierdziła, że opowiada się za jakąś formą skanowania zaszyfrowanych wiadomości – o ile znajdzie się ku temu odpowiednia technologia. Zdecydowane poparcie dla skanowania prywatnej korespondencji („w poszukiwaniu materiałów związanych z wykorzystywaniem seksualnym dzieci”) miały wyrazić m.in.: Dania, Irlandia, Belgia, Hiszpania, Cypr, Węgry, a w ograniczonym zakresie (inwigilacja komputera nadawcy) także Holandia. Przeciwne są Włochy, zastrzeżenia ma Estonia. Niemcy na razie nie chcą debatować nad pomysłem, który ma – według nich – poważne uszczerbki w warstwie technologicznej. Strona polska podobno ma stanowisko zbliżone do Hiszpanii, opowiadając się za mechanizmami, dzięki którym szyfrowanie mogłoby zostać uchylone na mocy nakazu sądowego oraz za przyznaniem rodzicom uprawnień do odszyfrowywania korespondencji swoich dzieci.
Ewentualne komentarze co do wypracowywanego nowego prawa unijnego zostawiamy już naszym czytelnikom, nie wątpiąc w trafność spostrzeżeń, które się w stosunku do takich działań nieodparcie nasuwają.