Wiedzą o nim pisarze, na przykład Georgi Gospodinow doskonale przedstawia ten problem w tylko z pozoru nieprawdopodobnym „Schronie przeciwczasowym”. Ale literaci to coś na kształt systemu wczesnego ostrzegania, który ma to do siebie, że bywa bardzo zawodny, gdyż jego wskazania mogą być wieloznaczne. O fali nostalgii wiedzą też politycy, a przynajmniej powinni, ale chyba jednak tak jest, skoro wielu z nich lubi mówić wyborcom o tym, że możliwa przyszłość będzie przypominać przeszłość taką, jaką sobie zapamiętali. O niuansach pamięci i nostalgii powinniśmy za to najwięcej wiedzieć my. Podatnicy i wyborcy. Bo nas ten temat dotyczy najbardziej.
Nostalgia jako zjawisko polityczne ma swoje podłoże. W przypadku Polski i Europy jest ono demograficzne. Więcej Polaków umiera, niż się rodzi, a relacja między pokoleniami zmienia się na korzyść tych, którzy są w wieku poprodukcyjnym. Jak podaje GUS, ich odsetek w ogóle społeczeństwa wynosił 12,8 proc., ale w 1990 r. W 2022 r. to już 22,9 proc. Nostalgia za „kiedyś to było” z czegoś się bierze. Z siwizny.
Ale jest też nostalgia młodych. Anemoia to tęsknota za czasami i miejscami, w których się nigdy nie było i w których się nigdy nie żyło. Jest to prawdopodobnie forma twórczego radzenia sobie z napięciem i stresem związanym z uczuciem wyobcowania i niedopasowania. Może mieć, choć na pewno nie zawsze ma, terapeutyczny wpływ. Dla jednostki. Ale może mieć też walor staczania się w przeszłość, w dodatku taką, jakiej nigdy nie było. I to całą wspólnotą, w której uda się przegłosować ten specyficzny w tył zwrot. Wyidealizowana wizja „starych dobrych czasów” to napęd dla różnych polityków, tych, którzy obiecają, że będzie tak dobrze jak dawniej, jasny jest więc powód, dla którego akurat ta grupa identyfikuje problem szybciej niż inni. Politykom wykorzystywanie tak nostalgii, jak i anemoi po prostu się opłaca, mają dzięki nim zyski. Przykładowy młody wyborca, którego dziadek mieszkał na wsi, a rodzice w bloku, tęskni do życia jak z lat 50. XX wieku toczonego na amerykańskich przedmieściach. I to, że nigdy tam nie był, bo nawet nie mógł i że obraz, w który wierzy, jest niebezpiecznie i nieprawdopodobnie spójny, nie jest problemem. Bo polityka to sprzedaż marzeń, dużo rzadziej realizacja jakichś podstaw pod ich spełnienie.
Piszę o tym nie tylko dlatego, że w Krakowie już zaraz (konkretnie to w dniu po opublikowaniu tego felietonu) odbędzie się konferencja „Uwaga Smarfon”, która będzie traktować przede wszystkim, choć nie tylko, o dobrostanie psychicznym najmłodszego pokolenia. W pewnym sensie też anemoi, bo nostalgia ma swoje inne medium, jest nim telewizor. Link pomiędzy brakiem higieny cyfrowej i wzrostem uczucia tęsknoty za przeszłością wśród tych, którzy powinni być za młodzi, aby móc ją pamiętać, jest dla mnie oczywisty.
Ale też dlatego, że temu zjawisku trzeba przeciwdziałać. Żeby dokądś iść, trzeba wiedzieć dokąd i właśnie takie spotkania, z praktykami pedagogiki, są bardzo istotne. Jeszcze bardziej jednak, tu wracam do „podatników i wyborców”, jest budowanie takiej rzeczywistości społeczno-politycznej, w której będą chcieli żyć młodsi od nas. I tutaj nie możemy sobie wystawić dobrego świadectwa. Kuriozalny napęd wzrostu cen nieruchomości trwa, a wojna kulturowa już od dawna jest w liceach, skutecznie (algorytmy w mediach społecznościowych!) napędzając na siebie tych, którzy zamiast się kłócić, powinni dobierać się w pary na studniówki. Jako starsi: weźmy na siebie naszą część odpowiedzialności. Jeżeli mamy żyć teraz i w przyszłości, to zróbmy to „teraz” jak najlepszym po to, aby miała szansę na realizację jak najlepsza przyszłość. Póki jeszcze nie zamknęły się okna możliwości.
Bo inaczej skończy się to tak, że nostalgię będziemy musieli odchorować, anemoię też. I za sto czy więcej lat pojawią się one jeszcze raz, ale uporządkowane i widziane oczami ludzi z przyszłości. Tych ludzi, którzy na przykład będą pisać podręcznik do historii kultury i zobaczą naszą epokę na równi z np. romantyzmem. Ktoś po nas przyjdzie. Zawsze ktoś przychodzi. Pomyślmy o przyszłości i o tym, co zostawiamy. A nie o tym, co straciliśmy dlatego, że urodziliśmy się w takich, a nie innych czasach. Nieidealnych, ale przynajmniej naszych.
Marcin Chmielowski
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie