fbpx
piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonZ frontu walki klasowej

Z frontu walki klasowej

Walka klasowa wymaga wskazania nieubłaganym palcem wroga klasowego i skoro już została ona przeniesiona na płaszczyznę medyczną, to wróg klasowy pojawił się natychmiast w postaci obywateli niezaszczepionych – pisze w swoim najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Zgodnie ze spiżowym spostrzeżeniem klasyka demokracji Józefa Stalina, w miarę postępów socjalizmu nasila się walka klasowa. Socjalizm u nas rozwija się w postępie geometrycznym, czego dowodem jest „Polski Ład”, zmierzający do ekonomicznego uzależnienia obywateli od rządu, bo coraz większa część ich dochodów nie będzie pochodziła z pracy tylko z rządowych zasiłków. Trudno by w tej sytuacji nie zaostrzała się walka klasowa – no i rzeczywiście się zaostrza, z tym że z płaszczyzny ekonomicznej została przeniesiona na płaszczyznę medyczną. Nietrudno to zrozumieć, skoro stare kiejkuty, czyli bezpieczniacy, nakradli się na etapie uwłaszczania nomenklatury, a Umiłowani Przywódcy robią to samo w ramach transformacji ustrojowej, to trudno by jedni i drudzy ostrze klasowej nienawiści kierowali na płaszczyznę ekonomiczną. Ale walka klasowa wymaga wskazania nieubłaganym palcem wroga klasowego i skoro już została ona przeniesiona na płaszczyznę medyczną, to wróg klasowy pojawił się natychmiast w postaci obywateli niezaszczepionych.

Nie tylko rząd, nie tylko opozycja, nie tylko rosnące rzesze ormowców: „aktywistów” i „sygnalistów”, ale również niezależne media głównego nurtu włączyły się w obmyślanie coraz to bardziej wyrafinowanych sposobów demaskowania i prześladowania wroga klasowego. Właśnie zyskaliśmy dowód w postaci protestu przeciwko nałożonego na media podatku, nazwanego „składką z tytułu reklamy”. Sygnatariusze protestu piszą m.in., że przecież „wspierają Polaków, jak i rząd w walce z epidemią, zarówno informacyjnie, jak i przeznaczając na ten cel zasoby warte setki milionów złotych”. Znaczy – zwalczają wroga klasowego, a tu taka czarna niewdzięczność. Ten żałośliwy argument przypomina retoryczne pytanie skierowane przez Mołotowa do niemieckiego ambasadora Schulenburga, który 22 czerwca 1941 roku wręczył mu wypowiedzenie wojny: „chyba na to nie zasłużyliśmy?”.

Ale – jak zauważył Aleksander de Tocqueville – nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niesprawiedliwości, jakich nie dopuściłby się rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy. Toteż nie tylko „składki” i „opłaty” mnożą się jak króliki, ale pojawiają się też racjonalizatorskie pomysły na zaostrzenie walki klasowej. Oto Wielce Czcigodna europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska z okazji kolejnego, trzeciego już zaszprycowania swojego organizmu zaproponowała, by obywatele, którzy nie chcą się zaszczepić, płacili za leczenie z własnej kieszeni. I tak dobrze, że – w odróżnieniu od niektórych innych – jeszcze dopuszcza, iż w ogóle będą leczeni, ale przypuszczam, że to dlatego, iż Wielce Czcigodna w walce klasowej jeszcze nie zdążyła nabrać eksperiencji. No bo gdzie miała jej nabrać? Przecież nie w rzeszowskiej wyższej szkole gotowania na gazie, gdzie pilnie studiowała „marketing” i „zarządzanie” ani jako księgowa w wiejskiej szkole, ani jako wójt, chociaż tutaj już mogła się zapoznać z podstawami marksizmu-leninizmu. Prawdziwą edukację mogła jednak rozpocząć w Platformie Obywatelskiej, dzięki której jednym susem powiększyła grono Umiłowanych Przywódców w Sejmie – ale co z tego, kiedy w tak młodym wieku, bo zaledwie 55 lat, została zesłana na emeryturę do Parlamentu Europejskiego, stanowiącego, jak wiadomo, gabinet osobliwości „byłych ludzi”, czyli rodzaj Parku Jurajskiego?

Nawiasem mówiąc, w propozycji Wielce Czcigodnej jest racjonalne jądro, to znaczy – byłoby – gdyby jednocześnie zaproponowała zniesienie przymusu ubezpieczeń społecznych. Wtedy każdy, od kogo rząd nie zdarłby podatku zwanego „składką na ubezpieczenie społeczne” lub „zdrowotne”, płaciłby za leczenie, ale – chwała Bogu – miałby z czego. Kiedy jednak Wielce Czcigodna nawet nie zająknęła się na ten temat, to jej propozycja nosi znamiona przestępstwa publicznego nawoływania do kradzieży zuchwałej, a w tej sytuacji ma szczęście, że przed skutkami własnej głupoty chroni ją immunitet.

Bo też przymusowe ubezpieczenia społeczne same w sobie noszą znamiona kradzieży zuchwałej. Państwo pod przymusem ściąga od obywatela połowę dochodu, obiecując mu, że „kiedyś coś mu da”. „Kiedyś” – bo przecież Sejm całkiem niedawno dwukrotnie zmienił wiek emerytalny, więc – „kiedyś”. No i „coś” – bo Sejm w każdej chwili może zmienić sposób naliczania emerytury lub renty, więc – „coś”. W tej sytuacji, gdyby nie było przymusu, żaden przytomny człowiek takiej umowy by nie podpisał i dlatego ubezpieczenia społeczne są przymusowe. Ale taka sytuacja wypełnia znamiona co najmniej dwóch przestępstw: Po pierwsze – zmuszanie kogoś przemocą do niekorzystnego rozporządzenia swoim mieniem – czyli do zapłacenia „składki”. Po drugie – grożenie użyciem przemocy w postaci przymusu państwowego, to znaczy – niezawisłego sądu i komornika, nadaje ściąganiu wspomnianej „składki” postać kradzieży zuchwałej.

Nie jest to, mówiąc nawiasem, jedyna forma kradzieży zuchwałej. Kiedy w lipcu 1992 roku odbywała się w Sejmie debata nad zawartością przyszłej konstytucji, poseł Korwin-Mikke zaproponował, by wpisać tam normę zakazującą uchwalania budżetu z deficytem, a każdą próbę obejścia tego zakazu ścigać właśnie jako kradzież zuchwałą. Odpowiedzią był wybuch śmiechu, bo większość zasiadających tam Wielce Czcigodnych idiotów uznała to za dowcip. Minęło jednak niecałe 30 lat i okazało się, że państwo ma dług publiczny, którego roczne koszty obsługi sięgają 50 mld złotych! Skąd on się wziął? Ano z kumulacji corocznych deficytów budżetowych, w następstwie czego obywatele wpychani są w coraz głębszą niewolę u lichwiarskiej międzynarodówki. To pokazuje, jak małą mądrością rządzony jest nasz nieszczęśliwy kraj.

Ale przymusowe ubezpieczenia społeczne mają jeszcze jeden złowrogi rys. W interesie obywateli leży bowiem to, by żyli możliwie jak najdłużej, choćby po to, żeby pieniądze zrabowane pod pozorem ubezpieczenia przynajmniej częściowo odzyskać. Tymczasem interes państwa jest dokładnie odwrotny – żeby obywatele żyli jak najkrócej, bo wtedy albo w ogóle nie dożyją wieku emerytalnego, albo – nawet jeśli dożyją, to pożyją kilka lat i po krzyku. W 2020 roku średnia długość życia mężczyzn wynosiła 74 lata, a więc zaledwie 9 lat dłużej niż wynosi wiek emerytalny. Tymczasem „składka” wynosząca około 50 proc. dochodu jest pobierana co miesiąc przez 30 lat – bo taki „staż” jest wymagany do uzyskania uprawnień emerytalnych. Mamy zatem do czynienia z ewidentną postacią kradzieży zuchwałej, a w tej sytuacji propozycja Wielce Czcigodnej Elżbiety Łukacijewskiej z brukselskiego Parku Jurajskiego wpisuje się w zaostrzającą się walkę klasową, która – jak to w socjalizmie – stanowi pretekst do eksterminacji „wroga klasowego”.

Stanisław Michalkiewicz 

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA