W Muzeum Narodowym w Krakowie wciąż można oglądać wystawę dzieł Tamary Łempickiej i naprawdę warto to zrobić. Mówimy o wybitnej artystce i sztuce nie tylko ciekawej, bardzo cenionej ale też w pewien sposób emblematycznej. Wizerunki obrazów Łempickiej znalazły się na okładkach książek Ayn Rand, intelektualistki i twórczyni obiektywizmu. Zwolennicy Rand do dziś, tak to już się jakoś utarło, cenią sobie twórczość polskiej malarki. To nie dziwi, bo pomiędzy tym co malowała Łempicka, a co pisała Rand jest ogrom podobieństw, choć oczywiście trzeba przyznać, że na okładki pozycji wydanych w bardzo poczytnej serii Penguin Modern Classics wybrano ideowo i stylistycznie najbardziej pasujące dzieła: najbardziej pomnikowe, pokazujące siłę, a nie te pokazujące cierpienie i zachęcające do współczucia. Łempicka malowała jednak i te drugie.
Powieści Rand mogą być określane jako produkcyjniaki, nawet przegadane produkcyjniaki, ale są to nadal książki na swój sposób poruszające i dla wielu ludzi formacyjne. Nie są to najlepiej napisane powieści, jakie przeczytałem. Są to jednak te powieści, które najbardziej zmieniły moje życie. Byłbym kimś innym i gdzie indziej, gdyby nie Atlas zbuntowany. I choć obiektywistą nie jestem, to wkład Rand w popularyzację bliskich mi idei: wolności jednostki, wolności słowa, myśli, ekspresji i gospodarki bardzo szanuję.
Powieści Rand, daleko w tyle pod względem poczytności zostawiające jej inne pisma, można oczywiście przeczytać życzliwie lub nie. Jacek Dukaj w świetnym tekście Kim jest Roman Kluska, pyta Ayn Rand proponuje odczytanie wspomnianego już Atlasa jako powieści z gatunki fantastyki. Można też spróbować zestawić to, co pisała Rand, z popularnymi, choćby dzięki kulturowej osmozie, bo przecież nie zawsze przeczytanymi od deski do deski 1984 i Nowym wspaniałym światem. Zachęcam do takiej lektury. Pokazuje ona, że w odgadywaniu przyszłości Rand miała niestety dużo racji. Także w kontekście muzealnym, chodzeniu na wystawy i pławieniu się w kulturze dostarczanej na koszt podatnika.
Atlas zbuntowany, powieść o tym, w jaki sposób ludzie owładnięci chęcią zrzucenia z siebie odpowiedzialności niszczą świat budowany przez przedsiębiorców, kończy się widokiem Nowego Jorku, w którym gasną światła. Dzieje się tak na skutek strajku ludzi, którzy potrafią zarządzać, produkować, zwiększać stopę życiową swoją i innych, czyli tytułowych Atlasów. W książce grupa produktywna i racjonalna odsuwa się w cień, znika, zaszywa w swoich niszach. Kierowanie losami świata przejmują politycy i ich klienci. W naszym świecie Nowy Jork jeszcze nie zgasł, choć mocno się wyludnił przez antyprzedsiębiorczą politykę swoich władz. Mieszkańcy zagłosowali nogami i widząc, że niezwykle wysokie koszty życia w mieście przestają mieć pokrycie w tym, co ono daje, po prostu wyjechali, niekiedy za miedzę, do sąsiednich stanów. Nie zgasła też Warszawa, nie zgasł Kraków. Choć może właśnie zaczyna.
Czytam że:
Muzeum Krakowa wprowadza w grudniu 2022 roku ograniczenia funkcjonowania wszystkich oddziałów – zobowiązanie takie nakłada na nas „ustawa o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej w 2023 roku w związku z sytuacją na rynku energii elektrycznej” z 29 września 2022 r.
Jest to komunikat z oficjalnej strony. Póki co oglądanie kolekcji dzieł Łempickiej jest zagrożone jedynie przez dużą frekwencję i niekiedy kolejki, te obrazy są pokazywane w innej instytucji. Muzeum Narodowe w Krakowie i Muzeum Krakowa to różne podmioty. Coś jest jednak na rzeczy, skoro zupełnie niedawno Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie też ogłosiło czasowy lockdown, po kilku dniach jednak odwołany. I choć to niewielkie przecież muzeum, to jednak niezwykle ważne, bo dedykowane śpiewanej wersji naszego logotypu. Czy ktokolwiek może sobie wyobrazić, że Muzeum Coca-Coli w Atlancie zostaje zamknięte dlatego, że niezbędne są cięcia, bo ktoś tak źle zarządzał koncernem jak polscy politycy naszą energetyką?
Coca-Cola działa jednak dla zysku, państwo polskie podobno nie tylko dla zysku polityków, jak zwykle odpowiadających za nic i szukających żyranta swoich błędnych decyzji w Putinie, który może być wygodną wymówką. Na naszych oczach gasną usługi świadczone nam przez Polskę – te, na które się składamy. Dzieje się to, o czym pisała Rand. Przyszłość autorów, czyli nasze „teraz” to Atlas zbuntowany. Pieniędzy brakuje, bo brakuje odpowiedzialności. Zamiast tego są frazesy o kulturze dla wszystkich. No chyba, że zdrożeje prąd. Wtedy zgasimy światło.
Marcin Chmielowski
* autor jest wiceprezesem Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości