Nie wiem jak ty, ale ja nie lubię być oszukiwany. Poza tym dzięki szczegółowej analizie zdarzeń z tak niedawnej przeszłości, mogę zabezpieczyć siebie i najbliższych przed tym, co może wydarzyć się w przyszłości. Bo może to wszystko było zaplanowane, przez te niewidzialne elity, które rządzą światem? Przecież o swoich planach, aby cię pozbawić wszystkiego, czyli nie tylko wolności, majątku, ale nawet spożywania mięsa – mówią oficjalnie, choćby na swoich corocznych „zlotach czarownic” w Davos. W związku z tym NIGDY nie zadowalam się – w ważnych kwestiach – oficjalnymi komunikatami, kierując się maksymą:
„Ceną wolności jest wieczna czujność”
Są to słowa amerykańskiego abolicjonisty Wendella Philipsa (1811–1884), obrońcy rdzennych Amerykanów. Dopóki jesteś w stanie prowadzić firmę i przynosi ona stosowne zyski – jesteś wolnym człowiekiem. Chcesz tę wolność – i godność – zachować, musisz być czujny. Analizuj nie tylko to, co dzieje się dziś, ale także to, co wydarzyło się wczoraj. Wszak te przedziwne i zupełnie nieprzewidywalne wydarzenia ostatnich lat doprowadziły do bankructwa dziesiątki (a może i setki) tysięcy polskich przedsiębiorców.
W Polsce od zawsze przedsiębiorcy mieli pod górkę. Ale nigdy aż tak na nas nie polowano jak od czasów pandemii. Jeśli jednak uznamy, że cały ten cyrk ze straszliwym wirusem był wcześniej zaplanowany przez te niby-elity, mamy do czynienia z klasyczną zbrodnią z premedytacją. Sprawdźmy tę hipotezę, wszak nie muszę mieć przecież racji.
Skoro mowa tu o zbrodni, moja wiedza na podobne tematy jest dosyć skromna, gdyż nigdy w kryminalistyce nie robiłem. Dlatego też do współpracy zaprosiłem największą sławę w branży detektywistycznej: w śledztwie będzie mi pomagał sam Sherlock Holmes! Oto pierwsza złota myśl tego najlepszego detektywa świata:
Przejawem głupoty, a nie odwagi jest lekceważenie niebezpieczeństwa, kiedy wisi ci ono nad głową.
W nawiązaniu do powyższej sentencji: przedsiębiorco, jeśli dalej chcesz prowadzić swój biznes, warto sprawdzić, czy nie grożą ci kolejne niebezpieczeństwa. Skoro „podejrzanymi” w sprawie udziału w wywołaniu pandemii, a także wojny na Ukrainie, są – jak wspominałem – te „niby-elity” (co być może potwierdzi moje „śledztwo”), to nie wiadomo, jaki będzie ich kolejny krok.
W pierwszej odsłonie analizy (ciąg dalszy nastąpi) przedstawię Państwu kilka przykładów, kiedy oficjalna narracja w czasach covidowego szaleństwa kompletnie się nie kleiła: za dużo było sprzeczności, przekłamań i bardzo przesadnego siania paniki. Przy okazji podpowiem, jak czasem jest łatwo zdemaskować oszustwa przekazów medialnych i „naszych” polityków. W tym celu posłużę się przykładami z ostatnich trzech lat.
Wróćmy zatem do nauk Scherlocka, oto, co ten super detektyw uważa za najważniejsze przy dociekaniu prawdy:
Tych, którzy spodziewają się znaleźć rozwiązanie problemu bez studiowania faktów, może spotkać przykre rozczarowanie.
Zatem szukajmy faktów. Choć to nie takie proste!
Porada nr 1: Oddzielaj zawsze fakty od informacji
Bombardują nas miliony informacji. Telewizja publiczna, telewizja prywatna, te niezależne, portale, setki tysięcy publikacji i opinii w Internecie. Zgodnie z radą Scherlocka: interesują nas TYLKO FAKTY. Za każdym razem, kiedy dociera do ciebie jakiś komunikat, musisz się zastanowić: czy przedstawiona wiadomość jest weryfikowalna? Jeśli nie – jest to tylko INFORMACJA. Wtedy pomocna dla ciebie może okazać się ocena wiarygodności źródła przekazu. Jeśli tym „przekaźnikiem” jest np. polityk – od razu dopisz do tej informacji „wiarygodność zero procent”. Podobnie – niestety – jest z mediami z tzw. głównego nurtu, czego przykłady przytoczę w dalszej części prowadzonego „śledztwa”.
Zdawał sobie z tego problemu Sir Holmes, oto jego maksyma:
Nie ma nic lepszego niż dowody z pierwszej ręki.
Czas na przykład. Czytasz w mediach takie zdanie: „Pan X umarł na covid”. Faktem jest (zazwyczaj sprawdzalnym), że Pan X umarł. Ale przyczyny śmierci nie stwierdzisz, jeśli ty, albo ktoś z twoich bliskich i zaufanych osób nie był tego świadkiem.
Czyli druga część zdania jest nic nie warta. Mając tę wiedzę, już rozumiesz, jak bardzo można fałszować statystyki zgonów na C-19, w zależności od bieżących potrzeb. Wybory: mało zgonów. Wymuszanie szczepień: covidowy trup ściele się gęsto. W oficjalnych komunikatach…
Porada nr 2: Różne ekspertyzy tego samego eksperta na ten sam temat nie mogą mieć miejsca
Najpierw zagadka: ekspert (taki prawdziwy, z wieloletnim doświadczeniem) pytany o jakieś ważne zagadnienie, wydaje jednoznaczną opinię. Mija kilka miesięcy i pytany o to samo wydaje stanowisko skrajnie różne od poprzedniego. Przy założeniu, że pytany jest faktycznie ekspertem w dziedzinie, w której się wypowiadał, odpowiedz na pytanie: która opinia jest właściwa, wedle posiadanej wiedzy przez tę osobę? Ta pierwsza, czy ta druga?
Tu odpowiedź jest prosta: oczywiście, że ta pierwsza. Jeśli bowiem ktoś „siedzi” w danej dziedzinie np. lat 20 – i faktycznie jest ekspertem – to zna odpowiedź na zadane pytanie. Dlaczego więc zmienia zdanie po paru miesiącach? Bo ktoś go do tego przekonał. Zgadnij, jakich użył argumentów? Wycofać się z poprzedniej (tej pierwszej) opinii można jedynie wtedy, jeśli w międzyczasie miały miejsce np. jakieś przełomowe badania.
Przytoczę tu dwa przykłady. Pod koniec 2019 roku dr Simon pytany o ewentualne zagrożenie koronawirusem, bagatelizował problem, co możesz sprawdzić słuchając TEJ WYPOWIEDZI. Nie minęło pół roku i ten sam „ekspert” stał się największym w Polsce siewcą paniki przed śmiertelnym wirusem.
Podobnie było z wypowiedziami (skrajnie różnymi) ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego na temat maseczek. W lutym 2020 r. naśmiewał się do rozpuku z nakazu ich noszenia, co miało miejsce w programie red. Mazurka (TUTAJ FRAGMENT). Ledwie dwa miesiące później pan Szumowski radykalnie zmienił zdanie w tej sprawie, co pamiętamy doskonale. Czyżby dlatego, by „na ostro wejść w maseczkowy biznes”?
Porada nr 3: Kiedy nie zgadza się rachunek prawdopodobieństwa…
Gdy rachunek prawdopodobieństwa zawodzi w skali makro, jest na to tylko jedno wytłumaczenie: mamy do czynienia z ustawką. Jeśli więc NA CAŁYM ŚWIECIE stosowane są te same, całkiem nieskuteczne metody „obrony życia przed strasznym wirusem”, to zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa: nie mogło to się wydarzyć przypadkiem. Tylko osoba wyjątkowa bezrefleksyjna może uwierzyć, że niemal wszyscy politycy na całym globie w tym samym czasie zwariowali, narażając swoich obywateli (i gospodarkę) na niewyobrażalne straty: poprzez długotrwałe lockdowny i liczne, absurdalne restrykcje.
Powyższy zarzut w pełni potwierdza fakt odrzucania opinii części ekspertów z dziedziny wirusologii (w tym nawet noblistów), którzy proponowali skrajnie inne rozwiązania od tych, które znamy choćby z naszego kraju. Jest więc więcej niż pewne, że nie było celem stosowanej powszechnie polityki „antycovidowej” rozwiązanie problemu, tj. ochrona naszego życia przez wirusem. Celem tym mogło być jedynie realizowanie jakiegoś „z góry” narzuconego planu. Nie podano nam jednak informacji, kto był zleceniodawcą.
Porada nr 4: Kiedy samym covidem polityk żyje
WHO zauważyło pandemię pod koniec stycznia 2020 r. Ale przecież w okresie poprzednich kilkunastu lat mieliśmy inne próby wywołania strachu z powodu takich wirusów jak SARS, ptasia grypa, świńska grypa. I nic złego się nie wydarzyło. Ale wtedy także nikt nie panikował zawczasu, po prostu czekaliśmy na rozwój wydarzeń, tj. na weryfikację, czy siejące strach komunikaty medialne na temat skutków danego wirusa choć w części znajdą potwierdzenie w realu.
A jak się akcja rozwinęła z C-19? 11 marca 2020 r. C-19 został uznany przez WHO za pandemię. Przyjmijmy więc, że dopiero wtedy można było uznać, że sprawa jest poważna.
Wróćmy do naszego kraju. Pierwsze oficjalne zachorowanie miało miejsce 4 marca 2020 r. i nie był to przypadek śmiertelny.
Jak zatem można – LOGICZNIE – wytłumaczyć powstanie „antycovidowej” ustawy z dnia 2 marca 2020 r. (znajdziemy tu m.in. zapowiedź ewentualnych lockdownów), która w tak ekspresowym tempie przeszła proces legislacyjny:
- 1 marca 2020 – projekt wpłynął do Sejmu
- 2 marca 2020 – trzykrotne (!) czytanie projektu w Sejmie
- 3 marca 2020 – ustawę przekazano Prezydentowi i do Senatu
- 6 marca 2020 – akceptacja ustawy przez Senat
- 6 marca 2020 – przekazanie ustawy do podpisu Prezydentowi
Nad zmianami do tej ustawy nasi posłowie pracowali potem w „trybie ciągłym”, co widzimy po efektach ich wytężonej pracy. To tak jakby poza „walką z wirusem” nie było innych problemów do rozwiązania. W początkowej fazie ten akt prawny liczył 22 strony (tj. zgodnie z projektem z dnia 1 marca 2020 r.), po kolejnych zmianach jego objętość zwiększyła się do… 341 stron. TUTAJ ostateczny, obecnie obowiązujący tekst jednolity tej ustawy.
Co na to Scherlock Holmes? Oddajmy mu głos:
Pamiętajmy o logice. Tam, gdzie jej brak, należy doszukiwać się podstępu.
Ale to nie koniec akcji. W dniu 31 marca 2020 r. Sejm kolejnym aktem prawnym (liczącym 170 stron!) opracował liczne zmiany do ustawy z dnia 2 marca 2020 r. Jeśli chciałbyś zapoznać się z treścią tego aktu prawnego (pod nazwą „druk 299”), a także z procesem legislacyjnym, oto link: https://www.sejm.gov.pl/Sejm9.nsf/druk.xsp?nr=299.
Jest to bardzo obszerny akt prawny, który w trakcie „normalnego” czytania jest absolutnie niemożliwy do zrozumienia. Znajdujemy tu m.in. informację, że w treści tej ustawy zmienione zostają zapisy…. ponad 50-ciu innych aktów prawnych z lat 1971–2019. Oczywiste jest, że nie tylko przygotowanie ustawy pod roboczą nazwą „druk 299”, ale także proces legislacyjny tejże musi wymagać ogromnej ilości pracy. Sprawdźmy zatem szybkość procedowania tego aktu prawnego: projekt tej ustawy wpłynął do Sejmu 26 marca 2020 r., a już po paru dniach, tj. dokładnie 31 marca, ustawę podpisał Prezydent. Po drodze był jeszcze Senat… Czyż to nie są kpiny ze stanowienia prawa?
To tylko kilka przykładów z epoki „covidocentrycznej”, które nie powinny ujść naszej uwadze. Nie możemy też zapominać, jak NAGLE ten straszny wirus zniknął z naszego życia. Na dodatek stało się to w okresie największego ryzyka: dużą cześć restrykcji zdjęto 1 marca 2022 r., czyli dokładnie wtedy, kiedy masowo do Polski docierali wojenni uchodźcy z Ukrainy. Nietestowani i w dużej części niezaszczepieni…
A przecież nieco wcześniej, tj. pod koniec stycznia 2022 r., rząd ogłosił piątą falę wirusa i rekordową liczbę nowych zakażeń. Przypomnijmy atmosferę grozy z tamtego okresu:
– Z taką dynamiką nie mieliśmy do tej pory do czynienia – przyznał w środę minister zdrowia Adam Niedzielski. – Obecny wynik to już ponad 30 tys. zakażeń w dobę. Jeżeli trendy by się utrzymały, to w przyszłym tygodniu będziemy mieli już powyżej 50 tys. zakażeń – to sytuacja stwarzająca ogromne ryzyko dla wydolności systemu opieki zdrowotnej.
Cytat pochodzi z tej oto publikacji, zamieszczonej na portalu money.pl.
„Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy” – śpiewał niegdyś Marek Grechuta. W pełni zgadzam się z powyższym. Ale nie bądźmy przy tym naiwni, bezrefleksyjni i nie zapominajmy o zdarzeniach z niedawnej przeszłości. Obserwujmy bacznie otaczającą nas rzeczywistość w tych tak niebezpiecznych czasach – szczególnie dla przedsiębiorców – aby nie wpaść w kolejną pułapkę, zastawioną przez globalne elity. Bo ta „ich” chora wojna przeciwko światu, który znamy, wcale się nie skończyła.
Ciąg dalszy nastąpi. W drugiej części mojego „śledztwa” odniosę się m.in. do licznych przekłamań związanych z atakiem Putina na Ukrainę. Ale nie tylko.