fbpx
czwartek, 2 maja, 2024
Strona głównaFelietonCzasami i sceptycy mają rację

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.

Dzisiejsze czasy udowadniają nam w sposób dotychczas nie spotykany, że wszelkie możliwe teorie spiskowe, nawet jeśli nie są w stu procentach prawdziwe, to gdzieś o prawdę zahaczają. Taka opinia jest kontrowersyjna i mam nadzieję, że zostanie przez Czytelników potraktowana w granicach rozsądku. Bo przecież nie chodzi o jakieś udowadnianie antynaukowych popularnych w internecie hipotez, jak choćby tej o spisku mającym na celu ukrycie, że Ziemia jest płaska, stawianych przez osoby ewidentnie mające problem ze zdrowiem psychicznym. Chodzi o takie oceny pewnych okoliczności i faktów, które powszechnie były kontestowane przez główny nurt dyskusji publicznej, pomimo tego, że zdają się doskonale wyjaśniać przyczyny określonych zjawisk w stopniu mniej zawiłym, niż czyni to większość opinii publicznej, w tym eksperckiej.

By daleko nie szukać, weźmy tezy zawarte w najnowszej książce red. Tomasza Cukiernika, których część autor zwykł nawet w encyklopedycznym niemal skrócie wyłożyć w ciekawym artykule, który ukazał się na łamach FPG24.pl pt. „Etapy rozwoju Unii”. Przecież wnioski, którymi dzieli się Tomasz Cukiernik, to nic innego jak ocena perspektyw rozwoju ustrojowego UE, które proroczo głosiło wielu publicystów nawet dwie dekady wcześniej w czasie, gdy do Unii wstępowaliśmy. W skrócie, by nie klonować treści artykułu, czy ktoś na przełomie XX i XXI w. był w stanie uwierzyć, że dominującą polityką UE będą tezy głoszone gdzieś za oceanem przez Ala Gore’a, a narzędziem ich realizacji będzie do granic możliwości zbiurokratyzowany i zetatyzowany gospodarczo totalitaryzm?

Z pewnością do zaszczytnego katalogu teorii spiskowych zaliczane były prognozy koniunkturalnych sceptyków, czyli tych wszystkich, którzy kwestionowali prorozwojowość przyjętej polityki gospodarczej poprzednich rządów, nie tylko tych powoływanych w trakcie ośmiu lat rządów PiS. Pamiętamy z pewnością, że niemal myślozbrodnią w oczach opinii publicznej było sianie defetyzmu wobec monumentalnych zamysłów sterowania każdą dziedziną gospodarki przez rząd, w ramach coraz to nowszych planów, nazywanych zrównoważonym rozwojem bądź polskim ładem, dla wyraźnego odróżnienia – pomimo oczywistego podobieństwa – od tzw. „pięciolatek”. Działo się tak nawet bez specjalnego udziału publicznej propagandy, gdyż fala rozpędu wzrostu polskiego PKB pchała rozwój nawet przez kolejne tąpnięcia – epidemię, wojnę i inflację. Doprowadziło to do takiej euforii, że w obliczu nadchodzących wyborów puściły już wszelkie hamulce i w ramach tej mnogości programów grantowych wysupływano pieniądze budżetowe niemal dla wszystkich i niemal na wszystko.

Był to też swego rodzaju argument przeciwko sceptykom, gdyż pomimo upływu lat nie tylko nie spełniały się co bardziej katastroficzne prognozy, a na dodatek nikt nie potrafił wskazać chociaż namiastki terminu poważnego załamania. I tu proroctwa przegrywały z publikowanymi danymi makroekonomicznymi lub wyliczeniami skutków każdej reformy lub programu.

Ostatnie kilka tygodni zdają się jednak nadawać trochę pikanterii tym wszystkim proroctwom. Tak jak w przypadku momentu wejścia do UE, kiedy nikt nie spodziewał się Zielonego Ładu, dyrektyw EPBD itp., tak z całą pewnością w momencie układania planów gospodarczych niewielu decydentów (może poza byłym premierem Mateuszem Morawieckim, który w sposób dosyć brutalny, jako bohater nagrań, roztaczał wizję czasów kryzysu) zdawało sobie sprawę, jaki mogą być skutki prawnego i ekonomicznego przeholowania.

Ostatni przegląd prasy branżowej buduje atmosferę poważnej, gospodarczej „smuty”. O ile do tej pory upadały, i to setkami, jednoosobowe działalności gospodarcze, w tym momencie słyszymy o likwidacjach dużych zakładów, zatrudniających setki osób, jak np. przeniesienie fabryki opon ciężarowych (czyli dla mającej się jeszcze jako tako branży transportu) Michelin Polska S.A. do Rumunii, czego skutkiem jest zwolnienie 430 osób. O powadze sytuacji świadczy grafika opublikowana przez money.pl, ukazująca skalę zwolnień grupowych różnych przedsiębiorstw na terenie całej Polski. Nokia planuje zwolnić 800 osób, a PepsiCo. – 200. Do czerwca produkcję w Płocku ma wygasić odzieżowy gigant Levi Strauss, a pracę straci prawie 800 osób. Lista likwidowanych lub przenoszonych za granicę przedsiębiorstw lub ich zakładów jest długa i obejmuje firmy, które od dekad działały na polskim rynku i zatrudniały setki ludzi (Stellantis – 468, Signify – 130, Ikea – 130, Scania – 700, Agora – 190, Carrefour – 190, Marelli – 130, ABB – 600, Volvo Buses – 400, a nawet banki BNP Paribas – 900, ING – 1500!).

W obliczu zwolnień nie możemy liczyć na łatwość w znalezieniu pracy. Jak podaje Grant Thornton, w marcu odnotowano spadek pojawiających się ofert pracy na poziomie 19 proc., a i tak jest to delikatny wzrost w porównaniu do miesięcy poprzednich. Z kolei money.pl pisze, że do niedawna najlepiej rozwijający się sektor, czyli IT notuje drastyczny wzrost zadłużenia wśród firm informatycznych i lawinowe zwalnianie pracowników (95 proc. firm rewidowało zasoby kadrowe). Liczba ofert pracy w tym sektorze zmalała o 50 proc.

Sypie się deficyt finansów publicznych, rzekomo utrzymany w ryzach przez rząd po przejęciu władzy przez nową ekipę. Już nie tylko eksperci w Polsce, ale i Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje uruchomienie w naszym kraju procedury nadmiernego deficytu.

Tak to jest już z gospodarką. Skutki działania w jednym miejscu będą odczuwalne w kilku innych i nikt nie jest w stanie dokładnie policzyć i przewidzieć każdego pojedynczego następstwa. Pisał już o tym wspominany przeze mnie Friedrich August von Hayek w „Drodze do zniewolenia”, gdzie przestrzegał, że nie jest możliwe kontrolowanie każdego stanowiska pracy, każdego pojedynczego procesu ekonomicznego. Natomiast Austriacka Szkoła Ekonomii, dzięki swej specyficznej metodzie badawczej, daje możliwość przewidywania kierunku zmian, dlatego do oceny następstw prowadzenia określonej polityki ekonomicznej nie potrzeba zdolności profetycznych.

Jedyny problem to czas. Jednego dnia prognoza jest „teorią spiskową”, kolejnego spełniającym się proroctwem. I to właśnie czas, a w zasadzie niemożliwa do przezwyciężenia trudność określenia momentu wystąpienia skutków sprawia, że nie jesteśmy ostrożni, zapobiegliwi i przygotowani. Innymi słowy – z tak wielką rezerwą podchodzimy do niepopularnych rokowań, pomimo że wydają się logiczne i doskonale uzasadnione. Perfekcyjnie tę ludzką niefrasobliwość podsumował Nicolás Gómez Dávila w najpopularniejszym ze swoich scholiów: „Ludzie o wiele częściej waliliby się młotkiem w palec, gdyby ból występował dopiero po roku”.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Pluszowy krzyż polskich liberałów i libertarian

Rozmowa z innym pozwala docenić to, co mamy. Szczególnie wtedy, kiedy ten inny jest tak naprawdę bardzo do nas podobny. Na przykład jest libertarianinem z Białorusi.
5 MIN CZYTANIA

Rocznica członkostwa w Unii

1 maja mija 20 lat, odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Niestety w polskiej przestrzeni publicznej krąży wiele mitów i półprawd na ten temat. Dlatego właśnie napisałem i wydałem książkę „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
4 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Samorządność wysłana na urlop przez centralę

Wróżby exit poll w momencie zamknięcia lokali wyborczych, konferencje prasowe i sztabowe przemówienia liderów największych sił politycznych, a od poniedziałku niemal niekończące się wypowiedzi w mediach, jak nie polityków to ekspertów na temat tego, która partia polityczna wygrała, mogą wzbudzić w obywatelach uzasadnione obawy, czy aby rzeczywiście brali udział w wyborach samorządowych. Ten dylemat implikuje kolejne pytanie: ile nam pozostało z tej samorządności?
5 MIN CZYTANIA

Geopolityczna doktryna Robin Hooda

Kreatywność polityków w tworzeniu wyjątków od twardych i ustalonych reguł, które w pocie czoła ustalali ich poprzednicy, dotyczy zawsze problemu pieniędzy. Trudno sobie wyobrazić, by ten proceder wyszedł poza nawias państwowy. W sytuacji kosztownej imprezy międzynarodowej, nie jest to tylko baśniowa perspektywa.
6 MIN CZYTANIA