Otwierający debatę w imieniu organizatorów ks. prof. dr hab. Marek Stokłosa, prorektor ds. nauki i współpracy międzynarodowej UKSW, postawił fundamentalną dla dalszych rozważań tezę: gdyby nie wybuchła wojna na Ukrainie, tak czy inaczej światowa gospodarka (za wyjątkiem Chin) by zwolniła. Zdaniem prof. dra hab. Konrada Raczkowskiego z CGŚ UKSW na tę gospodarkę w decydujący sposób oddziałują wysokie ceny ropy naftowej, w efekcie czego inflacja w większości krajów jest najwyższa od dwudziestu lat, bo wynosi średnio powyżej 5 procent. Do wysokiego poziomu światowej inflacji przyczyniają się także rosnące ceny żywności oraz nośników energii, które „napędzają” wszystkie inne wskaźniki inflacyjne. Ze względu na sytuację światową i duże rozchwianie rynków można spodziewać się dalszego wzrostu inflacji.
Profesor Konrad Raczkowski zwrócił uwagę na gwałtowny wzrost cen żywności tuż po osłabnięciu pandemii. Nawiązując do sytuacji jednej z największych gospodarek świata – Chin, wykazał, że na poziom inflacji i budowanie PKB istotny wpływ mają także zjawiska demograficzne; wysoka liczba ludności Chin stawia przed tym państwem wyzwanie, co do takiego kształtowania polityki gospodarczej, by utrzymać dużą produktywność. Przy tym Chińczycy zmienili swoją politykę – teraz stawiają na rynek wewnętrzny i pobudzanie na nim popytu oraz na budowanie klasy średniej. Dla partnerów Chin oznacza to jednak narastające kłopoty z łańcuchami dostaw i pojawiający się deficyt towarowy, co daje dodatkowy impuls inflacyjny. Zdaniem profesora w obecnej sytuacji szczególnie istotne znaczenie będzie miała stopa opodatkowania w poszczególnych krajach – to ona będzie decydować o destynacji kapitału inwestycyjnego, czyli kierunku i wyborze krajów do ulokowania dużych inwestycji. Wielu państwom może na tym szczególnie zależeć, bo borykają się z problemami niedoboru siły roboczej i rosnących płac.
Rynki reagują na wojnę
Profesor dr hab. Krzysztof Borowski z SGH w Warszawie omówił z kolei wpływ wybuchu wojny na rynki finansowe. Co dało się szczególnie zauważyć? W pierwszych godzinach, a potem dniach, drożały gwałtownie przede wszystkim metale szlachetne oraz surowce, głównie energetyczne. Natomiast kursy kryptowalut rosły wolno lub wcale, niektóre nawet spadały, co może świadczyć o tym, że kryptowaluty nie są jednak postrzegane przez inwestorów jako „bezpieczna przystań” dla kapitału. Wyraźny był wzrost cen miedzi oraz węgla przy spadku cen certyfikatów na CO2. Drożały również zboża i oleje jadalne.
Kolejny głos z RPP o źródłach inflacji
Profesor Jerzy Żyżyński z Rady Polityki Pieniężnej uważa, że niektóre media przeprowadziły bezprecedensowy atak na bank centralny, naciskając na dużą podwyżkę stóp procentowych. Ta podwyżka nastąpiła, bo stopy są oczywistym narzędziem walki z inflacją. Należy jednak rozumieć, że za wysoką i rosnącą inflacją nie stoi obecnie „przegrzanie” gospodarki kredytem, ale czynniki w całości leżące poza rynkiem kredytowym.
Zdaniem prof. Konrada Raczkowskiego rząd ma wiele narzędzi do walki z inflacją, np. powinien ciąć wydatki, ograniczając w ten sposób dług publiczny, co przełożyłoby się na spadek inflacji. To, czego w żadnym razie nie powinien zrobić, to wprowadzenie cen regulowanych (cen maksymalnych). Inni dyskutanci także uważają, że byłby to błąd – anachroniczne ceny regulowane rozregulowują gospodarkę i bywają używane tylko jako narzędzie „ostatniej szansy”.
Biorący także udział w dyskusji Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców, jest zdania, że szczególnie w obecnej sytuacji bardzo potrzebna jest rezygnacja z wdrażania Europejskiego Zielonego Ładu. Zielony pakiet klimatyczny wygenerowałby w firmach dodatkowe koszty zużycia energii, jeszcze bardziej wzmacniając inflację. Rzecznik przedsiębiorców zwrócił także uwagę na bardzo słabe oprocentowanie depozytów, także dla firm.
Grozi nam brak żywności?
Bardzo ważną kwestię poruszyli: Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Izby Dystrybucji i Handlu oraz Andrzej Gantner, wiceprezes Polskiej Federancji Producentów Żywności. Zdaniem Renaty Juszkiewicz w obliczu rosnących oczekiwań cenowych ze strony producentów żywności oraz presji na wzrost wynagrodzeń handlowcy starają się nie podnosić cen, ale rezygnują z części marży. Dyskutanci zidentyfikowali nowe niebezpieczeństwo – to możliwe i poważne braki produktów żywnościowych, zagrażające bezpieczeństwu żywnościowemu kraju. Takie ryzyko może się zmaterializować nawet w nieodległej perspektywie. W ocenie Andrzeja Gantnera produkcja żywności należy do najbardziej energochłonnych branż. Już teraz można dostrzec niedobór surowców oraz pogłębiające się spadki zapasów magazynowych. Jest to nowe i poważne wyzwanie da rządu, który powinien prowadzić politykę gospodarczą również w tym zakresie.