fbpx
piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonDlaczego katastrofy są tak popularne?

Dlaczego katastrofy są tak popularne?

Są ludzie, stawiam tezę, że nawet wielu, którzy w imię tej idei politycznej gotowi są oddać życie, wzorem zapewnień najbardziej znanych w historii rewolucjonistów. A jeszcze większa grupa, szczególnie polityków i lobbystów, żyje w przekonaniu, że taka polityka jest uzasadniona – pisze w najnowszym felietonie Jacek Janas.

Śp. Nicolás Gómez Dávila w jednym ze swoich scholiów pisał: „Idea polityczna, która nie prowadzi do katastrofy, nigdy nie jest popularna”. I można powiedzieć z wielkim przekonaniem, że ten skądinąd tak wybitny, a jednak słabo znany filozof europejski pochodzenia Kolumbijskiego (a jakże!), miał całkowitą rację. Gómez Dávila widział to, czego większość z nas – Europejczyków – nie widzi. Widział, jak w XX wieku, tym wieku, który tak boleśnie nas doświadczył właśnie skłonnościami do wynaturzeń, nadal ulegamy ideom sprzecznym z zasadami, którym przez wieki hołdowała cała Europa, oparta o łaciński wzór cywilizacyjny, wszak posadowiony przede wszystkim na logice. Bo jakże wytłumaczyć fenomen tego, że wbrew nie tylko zasadom wynikającym z prawa naturalnego, ale i uwłaczając zdrowemu rozsądkowi, prowadzimy politykę wiodącą nas oczywiście do ruiny? Na dodatek żyjemy w głębokim przeświadczeniu, że kolejny raz się uda i wreszcie trafiliśmy na idee, które przychylą nam nieba.

Oczywiście sam mógłbym podawać wiele odpowiedzi na gruncie filozofii, które wyjaśniają ten fenomen. Problem w tym, że już samo zagadnienie wydaje się zapewne wielu czytelnikom na wskroś abstrakcyjne. Wiele osób nie potrafi się dopatrzeć braku logiki w tych nad wyraz katastroficznych trendach i będzie skłonna bronić zasadności wielu idei rządzących polityką, gospodarką czy prawem.

Możliwe, że czynnikiem mącącym w głowie jest bardzo wysoko postawiona poprzeczka górnolotnych przekonań lub poglądów budujących daną ideę polityczną lub ideologię, które pozornie są niezwykle istotne dla funkcjonowania człowieka i jego światopoglądu.

By daleko nie szukać, warto przyjrzeć się ideologii, którą już z pewnością można nazwać ideą polityczną, z racji klarownego programu, zresztą i realizowanego przez władze polityczne, obrony klimatu, której głównym punktem jest oczywiście walka z globalnym ociepleniem.

Skądinąd założenia będące u podstaw tej idei politycznej są nie tylko górnolotne, ale i wydają się zasadne. Wszak przyroda, środowisko, klimat itp. mają niewątpliwie olbrzymi wpływ na życie człowieka, na jego komfort, przede wszystkim zdrowie. Samo to przekonanie pozostaje też w niewątpliwym związku z pojęciem godności, jaka powinna przyświecać każdemu działaniu człowieka, odróżniającym nas – ludzi choćby od zwierząt. Jednak już na gruncie samej, nazwijmy to kolokwialnie, „doktrynalnej” części tej ideologii politycznej, pojawiają się dziwne twory i wypaczenia, zaburzające naturalną hierarchię wartości, tworząc ideę polityczną katastrofalną w skutkach.

Na łamach niniejszego serwisu przeczytałem w ubiegły piątek, że rząd wdraża kolejną katastrofalną euroregulację. Pan Tomasz Cukiernik, nie kryjąc oburzenia, informuje, że już od kwietnia każdy właściciel i zarządca domu lub mieszkania będzie musiał posiadać świadectwo energetyczne nieruchomości. Oczywiście jest to pokłosie doktryny politycznej kierującej „Brukselą”. Unia Europejska, jak widać, gotowa jest na każde poświęcenie, byle wprowadzać przepisy, a co za tym idzie organizować życie obywateli państw członkowskich, wg. założeń ideologii klimatycznej.

Jaki skutek? Oczywiście, poza tym ustrojowo „patologicznym”, że zarobią olbrzymie kwoty podmioty działające przy realizacji nowopowstałego obowiązku? Olbrzymie! Przede wszystkim uderza to w pojęcie podstawowe dla cywilizacji europejskiej, czyli prawo własności – posiadania i gospodarowania z wyłączeniem innych osób przedmiotu prawem nieruchomości. I myślę, że nie trzeba odrębnego wywodu na temat tego, jak dziwnie znajomy roztacza nam się w tym wypadku swąd bolszewizmu.

Gorsze są zdecydowanie skutki ekonomiczne. Jak informuje serwis Money.pl: już od kwietnia 2023 r. bez świadectwa energetycznego nie będzie można dać nawet ogłoszenia o sprzedaży domu czy mieszkania. Ale to nie wszystko. Jest znacznie gorzej. Jak informuje Tomasz Cukiernik na łamach FPG24.pl: Bruksela chce, by w ramach transformacji energetycznej realizowanej pod pretekstem globalnego ocieplenia, do 2030 r. wszystkie nowe budynki były bezemisyjne, a te istniejące mają zostać przekształcone w bezemisyjne do 2050 r. Nie wiadomo, ile będzie to kosztowało i kto za to zapłaci. Nad tym tematem we wtorek rozwodził się nawet Onet, a „Newsweek” na swoich łamach opublikował już kolejne informacje: Obowiązkowa modernizacja starych domów i bloków pochłonie w Polsce grubo ponad bilion złotych. Właściciele 15 proc. najgorszych budynków będą mieli na remont tylko siedem lat.

Oceniając realnie, jest to katastrofa. Odnosząc to do obecnej sytuacji gospodarczej nie tylko kraju, ale i świata, stojącego przed widmem kryzysu – katastrofa do sześcianu. A jednak są ludzie, stawiam tezę, że nawet wielu, którzy w imię tej idei politycznej gotowi są oddać życie, wzorem zapewnień najbardziej znanych w historii rewolucjonistów. Jeszcze większa grupa ludzi, szczególnie polityków i lobbystów, żyje w przekonaniu, że taka polityka jest uzasadniona, a uzasadnienie bierze się z owych górnolotnych założeń doktryny klimatycznej.

Zastanawiając się, czy przeżyjemy ten eksperyment, warto zauważyć, że problem, albo raczej mechanizm nie jest nowy. Już Nicolo Machiavelli w swoim największym dziele o ustroju „Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Tytusa Liwiusza”, pisał: lud, omamiony pozorną korzyścią, często pragnie własnej zguby; jeżeli ktoś, do kogo ma zaufanie, nie wytłumaczy mu, gdzie zło, a gdzie dobro, wielkie szkody i niebezpieczeństwa powstają stąd dla republik. Jeżeli zaś los zrządzi, że lud nikogo nie darzy swym zaufaniem – bywa tak czasem, jeśli zawiedli go już kiedyś ludzie lub okoliczności – to upadek państwa staje się nieunikniony. Dlatego to Dante pisze w swoim dziele De Monarchia, że lud nieraz wznosi okrzyki: „Niech żyje nasza śmierć! Niech zginie nasze życie!” Ten brak zaufania sprawia, że w republikach odrzucane bywają najmądrzejsze decyzje.

A kogo my obdarzamy zaufaniem potrzebnym, by ostrzec nas przed katastrofalnymi ideami? Chyba nikogo, skoro nagle idea polityczna „klimatyzmu” znajduje się nie tylko w środku doktryny religijnej, jak to w przypadku współczesnego katolicyzmu, ale deformuje ją do tego stopnia, że delikt przeciwko planecie staje się nagle grzechem prawie tak dotkliwym w teologiczne skutki jak zabójstwo czy kradzież.

Jacek Janas

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Samorządność wysłana na urlop przez centralę

Wróżby exit poll w momencie zamknięcia lokali wyborczych, konferencje prasowe i sztabowe przemówienia liderów największych sił politycznych, a od poniedziałku niemal niekończące się wypowiedzi w mediach, jak nie polityków to ekspertów na temat tego, która partia polityczna wygrała, mogą wzbudzić w obywatelach uzasadnione obawy, czy aby rzeczywiście brali udział w wyborach samorządowych. Ten dylemat implikuje kolejne pytanie: ile nam pozostało z tej samorządności?
5 MIN CZYTANIA