Minister pytana była przez portal gazeta.pl, czy pomysł likwidacji tzw. 30-krotności składek na ZUS trafił ostatecznie do kosza. – O tym ostatecznie zdecyduje Sejm. Ten limit jest zapisany dzisiaj w ustawie budżetowej (projekcie na 2020 r.) przyjętej przez Radę Ministrów. Ustawa trafi do Sejmu i będzie procedowana (…). Listopad, grudzień – to jest czas na prace nad ustawą budżetową – stwierdziła.
Przypomniała jednocześnie, że od 1989 r. nie było ustawy budżetowej, która przeszłaby bez poprawek w Sejmie. – Liczę na taką poprawkę (dot. limitu) – powiedziała. Jej zdaniem są przynajmniej trzy powody, dla których warto zachować limit – jeżeli nie na poziomie 30-krotności, to na innym.
– 40-45-krotność to moim zdaniem taka bariera, która nie sprawi tego, że osoby, które dzisiaj z tego korzystają – 380 tys. osób zatrudnionych – (…) będą szukały optymalizacji, będą się samozatrudniać i być na 19-procentowym podatku liniowym i najniższym ZUS-ie – oświadczyła.
Emilewicz poinformowała, że o limicie na poziomie 45-krotności rozmawiała z premierem i wieloma kolegami w rządzie. – Jest przychylność do tego, żebyśmy rzeczywiście się nad zmianą pochylili na poziomie parlamentu – przyznała.
Dodała też, że zniesienie limitu 30-krotności w budżecie zakłada dochody w wysokości 5,6 mld zł, a projekt budżetu na 2020 r. przewiduje, że nie będzie deficytu. – Ja osobiście w październiku znalazłam kilka wpływów do budżetu – tłumaczyła. Są to rozwiązania, które nie zostały uwzględnione w projekcie, proekologiczne, związane z olejami poeksploatacyjnymi. Według minister dziś w Polsce jest to "ogromna szara strefa".
Zdaniem Emilewicz, zmiana dałaby ok.1 mld zł "bardzo konserwatywnie licząc w perspektywie przyszłego roku". Byłoby to rozwiązanie korzystne dla gospodarki, korzystne dla środowiska.
– Takie rozwiązanie wstępnie przygotowaliśmy- powiedziała. – Myślę, że ten budżet jesteśmy w stanie złożyć nadal tak, aby był budżetem zerodeficytowym i (…), aby limit w składkach na ubezpieczenia społeczne został utrzymany – oceniła.