Dr Ji-hyeon Lee, psychiatra specjalizująca się w tematyce snu mówi, że w Dream Sleep Clinic w ekskluzywnej dzielnicy Gangnam w Seulu, często spotyka się z klientami, którzy zażywają do 20 tabletek nasennych dziennie. Kiedy nadal nie mogą spać, często piją alkohol jako dodatek do leków – z niebezpiecznymi konsekwencjami.
Uzależnienie od leków nasennych w Korei to ogólnokrajowa epidemia. Nie ma oficjalnych statystyk, ale szacuje się, że 100 000 Koreańczyków jest uzależnionych od tabletek nasennych.
W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat Korea Południowa z jednego z najbiedniejszych krajów świata stała się jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie. Posiada również silny soft power mający coraz większy wpływ na popkulturę. Dokonała tego przeskoku dzięki kultowi pracy i poświęceniu napędzanemu kolektywnym nacjonalizmem i konfucjanizmem. Jednym z rezultatów jest to, że ludzie są przepracowani, zestresowani i pozbawieni snu.
Coraz więcej młodych mieszkańców Korei Południowej szuka pomocy w leczeniu zaburzeń snu. Cała branża rozwinęła wokół snu, w tym cateringu dla tych, którzy nie mogą spać (w 2019 roku była szacowana na 2,5 miliarda dolarów).
W Seulu całe domy towarowe poświęcone są produktom nasennym – od idealnych prześcieradeł po optymalne poduszki – a apteki oferują półki pełne ziołowych środków nasennych.
Rozwija się także technologiczne podejścia do bezsenności. Nieco ponad dwa lata temu Daniel Tudor uruchomił aplikację medytacyjną Kokkiri, której celem jest pomaganie zestresowanym młodym Koreańczykom.
Mimo że Korea jest historycznie krajem buddyjskim, młodzi ludzie myślą o medytacji jako o rozrywce starszych ludzi, a nie o czymś, co mógłby robić pracownik biurowy w Seulu. Daniel Tudor mówi, że musiał ponownie zaimportować i zmienić wizerunek medytacji na zachodni produkt, aby młodzi Koreańczycy uznali ją za atrakcyjną.
BBC/KR