fbpx
niedziela, 28 maja, 2023
Strona głównaFelietonMożemy oszczędzić sobie trudu myślenia, zanurzając się w kurateli państwa

Możemy oszczędzić sobie trudu myślenia, zanurzając się w kurateli państwa

Może trudno to przyznać dzisiejszemu klerowi, ale św. Józef był Rzemieślnikiem (a nie Robotnikiem), czyli przedsiębiorcą zarabiającym na wolnym rynku sprzedażą wytworzonych w ramach swojej jednoosobowej działalności gospodarczej dóbr konsumpcyjnych – pisze w najnowszym felietonie Jacek Janas.

Korzystając z długiego weekendu, pełnego wielkich słów o patriotyzmie, suwerenności, a także i pracy – bo w końcu ten 1 maj, pomimo upadku poprzedniego systemu, tak właśnie większości społeczeństwa się kojarzy – oddaję się rozważaniom natury ogólnej. Swoją drogą, to i chyba Kościołowi Katolickiemu za głęboko wszedł etos socjalistycznego przodownictwa, bo zdaje się wychodzić aż od strony ściśle liturgicznej. Nie wiem, gdzie leży tego przyczyna. Może w opisywanych już swego czasu przeze mnie wypowiedziach obecnie panującego pontifexa Bergoglio o wielkim sentymencie do ustrojowych zasad komunizmu.

W każdym razie będąc w poniedziałek na mszy świętej, dowiedziałem się, że w ów dzień wspominamy postać św. Józefa jako Robotnika! Bardzo mnie to zdziwiło, gdyż o ile dobrze pamiętam, przybrany ojciec Jezusa Chrystusa, według przekazu Kościoła, nigdy nie był przedstawicielem klasy robotniczej. Będąc pewny oczywistej niezgodności, postanowiłem zweryfikować usłyszane informacje i przekonałem się, potwierdzając stan posiadanej przez siebie wiedzy, że pierwszomajowe wspomnienie dotyczy św. Józefa, ale Rzemieślnika. Ustanowienie tego wspomnienia przez Piusa XII akurat w dzień, który komuniści wszelkiej maści wybrali na swoje zmonopolizowane święto pracy klasy robotniczej, miało na celu wyraźne przeciwskazanie modelu godnej i przedsiębiorczej pracy według Katolickiej Nauki Społecznej, reprezentowanej właśnie przez opiekuna Jezusa Chrystusa. Może trudno to przyznać dzisiejszemu klerowi, ale św. Józef był Rzemieślnikiem, czyli przedsiębiorcą, zarabiającym na wolnym rynku sprzedażą wytworzonych w ramach swojej jednoosobowej działalności gospodarczej dóbr konsumpcyjnych.

Szkoda tylko, że wraz z postępem socjalizmu i etatyzmu, który ma ów socjalizm skutecznie realizować, drastycznie maleje liczba drobnych przedsiębiorców – ot, choćby rzemieślników. Zatem wszystko na to wskazuje, że ów postęp więcej znaczy doktrynalnie dla Kościoła niż kultywowanie tego, co niegdyś przyświecało Leonowi XIII, czy wspomnianemu Piusowi XII, skoro w przekazie liturgicznym Robotnik zastępuje Rzemieślnika. Tylko czym ten etatyzm się charakteryzuje, skoro tak niewiele osób go zauważa?

Wracając do rozważań natury ogólnej, przypomniał mi się pewien fragment z nieśmiertelnego moim zdaniem dzieła, „O demokracji w Ameryce”, wspominanego przeze mnie już na łamach FPG24.pl Alexisa de Tocqueville: Ponad wszystkimi panuje na wyżynach potężna i opiekuńcza władza, która chce sama zaspokoić ludzkie potrzeby i czuwać nad losem obywateli. Ta władza jest absolutna, drobiazgowa, pedantyczna, przewidująca i łagodna. Można by ją porównać z władzą ojcowską, gdyby celem jej było przygotowanie ludzi do dojrzałego życia. Ona jednak stara się nieodwołalnie uwięzić ludzi w stanie dzieciństwa. Lubi, gdy obywatelom żyje się dobrze, pod warunkiem wszakże, by myśleli wyłącznie o własnym dobrobycie. Chętnie przyczynia się do ich szczęścia, lecz chce dostarczać je i oceniać samodzielnie. Otacza ludzi opieką, uprzedza i zaspokaja ich potrzeby, ułatwia im rozrywki, prowadzi ważniejsze interesy, kieruje przemysłem, zarządza spadkami, rozdziela dziedzictwo. Że też nie może oszczędzić im całkowicie trudu myślenia i wszelkich trosk ich żywota!

Powyższy fragment pojawił mi się przed oczami, gdy czytałem ciekawy artykuł dotyczący tzw. „pasożytów wspólnotowych”. Chodzi o osoby, z reguły niegdyś należące do grupy tzw. wykluczonych społecznie, które dzięki pasożytniczej postawie – jak wiele osób zwykło taką postawę oceniać – całkiem nieźle urządzają się, korzystając z determinanty ogólnowspólnotowej. W tej konkretnej sprawie chodziło o ogrzewanie, a konkretnie zakręcanie ogrzewania we własnym mieszkaniu, kosztem ogrzewających swoje mieszkania sąsiadów.

Bez wątpienia jest to praktyka bulwersująca, jednak i tutaj sięga nieubłagana ręka władzy państwowej.

Jakiś rok temu, prowadząc dyskusję na temat skali etatyzmu, wyraziłem pogląd, że spodziewam się w ciągu dwóch lat ustawy, która dokładnie określi sposób korzystania z WC (zakładając, że nie określają już tego przepisy BHP, na szczęście obowiązujące tylko „ludzi pracy”). Okazuje się, że proroctwa mogą się rychło spełnić, bowiem, co ma istotne znaczenie w opisanej sprawie, rząd dokładnie uregulował kwestię ogrzewania – uwaga! – własnego mieszkania. Chodzi o Rozporządzenie Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, które dokładnie określa zakres temperatury w poszczególnych pomieszczeniach i parametry urządzeń oraz instalacji grzewczych mających takie temperatury zapewnić.

W sumie nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie to, że właśnie tak określone normy, do spółki z montowanymi teraz obowiązkowo podzielnikami ciepła, pozwalają spółdzielniom lub wspólnotom na nałożenie dodatkowych, karnych opłat. Innymi słowy, nawet jak nie grzejesz, to zapłacisz. Także sądy orzekają o tzw. „kradzieży ciepła”, gdy sąsiad udowodni, że na skutek oszczędności wyłączającego ogrzewanie delikwenta, jemu wzrósł rachunek za ogrzewanie. A jakże można inaczej to uczynić, jeśli nie w oparciu o rządowe normy temperatury?

I tutaj znów warto sięgnąć do Tocqueville’a: Zapomina się, że najbardziej niebezpieczne jest zniewolenie obywateli właśnie w dziedzinie spraw małej wagi. Gdybym sądził, że kiedykolwiek można być pewnym swojej niezależności w sprawach dużej miary, kiedy się jej nie posiada w drobnych, uważałbym, że posiadanie wolności w wielkich sprawach jest mniej niezbędne. Zależność w sprawach drobnych daje o sobie znać na każdym kroku i dotyka wszystkich obywateli bez wyjątku. Nie doprowadza do ostateczności, lecz stale zawadza i każe wyrzekać się własnej woli. Ten rodzaj zniewolenia stopniowo stępia umysł i osłabia ducha (…) Na próżno przyznawalibyśmy tym obywatelom, których tak uzależniliśmy od centralnej władzy, prawo wybierania co pewien czas przedstawicieli tej władzy. Tak krótkotrwałe i wyjątkowe korzystanie z wolnej woli nie może skutecznie przeciwdziałać stopniowemu zanikaniu umiejętności samodzielnego myślenia, odczuwania i działania, a tym samym utracie ludzkiej godności.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Koniec „wyścigów słoni”, czyli znów wylano dziecko z kąpielą

Wielokrotnie przywoływałem termin „kultura przesady”, powołany do życia przez mojego kolegę, prof. Antoniego Dudka. To pojęcie bardzo celnie ujmuje konstytutywną cechę naszego systemy politycznego. Ma ono jednak również zastosowanie do samej legislacji. Trochę głupio mi o tym pisać po raz setny, ale schemat wygląda tak, że pada jakaś deklaracja polityczna, która następnie w ekspresowym tempie jest przekładana na język przepisów – bez śladu analizy, rozważenia, czy istnieją już inne rozwiązania, które można zastosować, czy ten sam efekt da się osiągnąć w sposób mniej inwazyjny oraz przede wszystkim, czy problem faktycznie wymaga rozwiązania.
6 MIN CZYTANIA

Historia udowadnia, że jest słabą nauczycielką

Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby – pisał przed laty Stefan Kisielewski. Prawda dość oczywista, ale jakże trudno dla ludzi posługujących się tą sentencją przyswajalna. Sam Kisiel przecież notorycznie, przez całe życie polemizował wyśmiewając absurdy. Oczywiście z niewielkim skutkiem, bo głupota, nie tylko w dyskursie publicznym, ale i działaniach politycznych jak tryumfowała, tak i tryumfuje.
4 MIN CZYTANIA

Obyczaje jak za Sasa

Kupiłem sobie w antykwariacie książkę księdza Jędrzeja Kitowicza „Opis obyczajów za panowania Augusta III”. Autor dość późno poczuł wokację do stanu duchownego, a wcześniej z niejednego komina wygartywał, obracając się w różnych środowiskach, dzięki czemu jego opis w znacznej części opiera się na obserwacjach własnych. Wyjątkowo, na przykład w opisach Siczy Zaporoskiej i obyczajów „hajdamackich”, bierze z drugiej ręki.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Historia udowadnia, że jest słabą nauczycielką

Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby – pisał przed laty Stefan Kisielewski. Prawda dość oczywista, ale jakże trudno dla ludzi posługujących się tą sentencją przyswajalna. Sam Kisiel przecież notorycznie, przez całe życie polemizował wyśmiewając absurdy. Oczywiście z niewielkim skutkiem, bo głupota, nie tylko w dyskursie publicznym, ale i działaniach politycznych jak tryumfowała, tak i tryumfuje.
4 MIN CZYTANIA

A Karol odpowiedział z właściwym sobie cynizmem: Daję, bo nie moje

Czas mamy wyborczy, stąd i wysyp paradoksów gwarantowany niczym wysyp grzybów w ciepłym lesie po deszczu
4 MIN CZYTANIA

Widmo „konsumenckiej” upadłości raju na ziemi

Niespłacalność amerykańskich rządowych obligacji zapewne spowodowałaby lawinę braku zaufania do tego typu papierów dłużnych na całym świecie, a co za tym idzie, biorąc pod uwagę poziom zadłużenia niemal każdego kraju, groziłoby to apokaliptycznym kryzysem, większym niż ten w 2008 r.
5 MIN CZYTANIA