Unijne rozporządzenie zakłada odtworzenie do 2030 r. 20 proc. powierzchni ekosystemów lądowych i morskich, czyli przywrócenie naturalnego stanu terenów podmokłych, rzek, lasów, użytków zielonych i ekosystemów morskich. Ma też do tego czasu przywrócić 30 proc. osuszonych torfowisk i 25 tys. km płynących rzek, zwiększyć tereny zielone w miastach, a także podjąć działania zapobiegające spadkowi liczby owadów zapylających.
Lewica ZA
Jak informuje serwis Business Insider Polska, kraje członkowskie będą zobowiązane do opracowania własnych planów odbudowy przyrody w ciągu dwóch lat od wejścia w życie rozporządzenia, by „wyspowiadać się” przed Komisją Europejską, w jaki sposób osiągną narzucone przez Brukselę cele.
W lipcu rozporządzenie zostało przegłosowane przez Parlament Europejski. Za było 336 europosłów, przeciw – 300. Przeciwko nowym regulacjom zagłosowali m.in. europosłowie PiS, PSL i KO (z wyjątkiem Janiny Ochojskiej). Za nowymi przepisami opowiedzieli się eurodeputowani Lewicy. Teraz rozporządzenie będzie jeszcze negocjowane przez przedstawicieli Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego oraz Rady Unii Europejskiej.
Rolnicy wieszczą kłopoty
Największymi przeciwnikami nowych regulacji są rolnicy z uwagi na to, że znaczną część zagospodarowanych terenów trzeba będzie wyłączyć z użytkowania. Pekka Pesonen, sekretarz organizacji rolniczych COPA COGECA stwierdził, że efektem będzie zmniejszenie zdolności unijnych rolników do produkcji żywności i blok będzie bardziej narażony na import.
Według dostępnych szacunków w grę wchodzi wyłączenie z użytkowania od kilkudziesięciu do nawet 100 tys. hektarów powierzchni w Polsce. To bardzo duże zagrożenie dla utrzymania obecnego poziomu produkcji rolnej
– mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych, dodając, że liczba ludności na świecie rośnie, a ilość ziemi ornej się nie zwiększa, w związku z czym realizacja takiej utopijnej polityki to sprowadzanie na siebie kłopotów.
Źródło: businessinsider.com.pl