Koledzy partyjni Borisa Johnsona naciskają, aby oparł się pokusie zwiększenia podatków, w celu spłaty ogromnych kosztów spowodowanych pandemią. Jednakże wzrost obciążeń fiskalnych wydaje się być coraz bardziej realny, szczególnie w obliczu wynoszącej setki miliardów funtów dziury w finansach państwa. Z drugiej strony wzrost podatków może mieć negatywny wpływ na odrodzenie gospodarki na Wyspach. Brytyjski rząd analizuje także wiele innych możliwości zdobycia pieniędzy.
Wzrostowi obciążeń podatkowych sprzeciwia się m.in. brytyjski dziennik „The Times”. Na jego łamach można przeczytać, że: „Jest to całkowicie niewłaściwe podejście; doprowadziłoby to do pogorszenia koniunktury. Powinniśmy przyjrzeć się politykom otwierającym gospodarkę – potrzebujemy bodźca fiskalnego. Podatki powinny być coraz niższe”.
Zgodnie z zasadą wyprowadzona przez amerykańskiego ekonomistę Arthur Laffera, istnieje zależność między wysokością opodatkowania, a wpływami budżetowymi. Jeśli stawka podatku przekroczy pewien próg wysokości, wpływy budżetowe zamiast rosnąć, maleją. Zjawisko to opisuje słynna Krzywa Laffera. Zależność ta budzi kontrowersje, szczególnie wśród lewicowych ekonomistów, optujących za wysokimi daninami.
Według redaktora „Daily Telegraph” Allister’a Heath’a presja na podwyżki podatków jest wywierana na premiera także ze strony teoretycznie bezstronnej służby cywilnej. Epidemia koronawirusa – zdaniem lewicy – spowoduje przemianę brytyjskiej gospodarki w gospodarkę o wysokiej kontroli i opodatkowaniu. Jak zauważa Heath: ,,Johnson nie został wybrany, aby przekształcić Wielką Brytanię w samorządną utopię. To musi być rząd torysów, bo inaczej zawiedzie”. Dziennikarz dodaje, że: ,,Nie będzie żadnych masowych podwyżek podatków ani wojny o bogactwo. Nie jest to dobry moment na wprowadzanie takich zmian. Mogłoby to zostać potraktowane jak nowa norma, którą będzie się stosować zawsze, gdy będzie się zmieniać cykl koniunkturalny”.
Źródło: Oliver JJ Lane/Breitbart
Tłumaczenie: Dominika Legierska
