fbpx
piątek, 26 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonTajemnice Archipelagu Kanibali

Tajemnice Archipelagu Kanibali

Jest takie miejsce na świecie, gdzie nie trzeba było pracować, aby wieść beztroskie życie. Dopiero rządy kolonialne zmusiły tubylców do tego przykrego obowiązku.

Do każdej dalekiej podróży (Birma, Gwatemala, Kirgizja, Wenezuela, Nepal) dobrze się przygotowuję, między innymi zapoznając się z historią, geografią, polityką oraz warunkami przyrodniczymi i społeczno-ekonomicznymi panującymi w danym kraju. Inaczej było w tym przypadku. Wstyd się przyznać, ale lecąc na archipelag, nie wiedziałem, że prawie połowa mieszkańców to Hindusi, niewiele wiedziałem o tym, kiedy wyspy zostały odkryte przez białych i jak przebiegała ich kolonizacja. Nie znałem historii walk tubylców z bezwzględnymi i brutalnymi Anglikami, którzy z jednej strony dyplomacją próbowali podporządkować wyspy, a z drugiej – w razie potrzeby stosowali metody porównywalne do tych wykorzystywanych potem przez hitlerowców i NKWD.

Jedynym usprawiedliwieniem mojej niewiedzy jest to, że mój wyjazd był całkowicie spontaniczny, nieplanowany i przez to nie było nawet czasu, żeby zapoznać się z odpowiednią literaturą. Był impulsem. Będąc na Nowej Zelandii, doszedłem do wniosku, że skoro jestem już tak blisko baśniowych wysp południowego Pacyfiku, o których marzyłem od dzieciństwa, to nie mogę zmarnować tej szansy i się tam nie wybrać. Któż nie śnił o chylących się do laguny palmach kokosowych o zachodzie słońca? Sprawdziłem więc loty z Auckland. Najtańsze były na Wyspy Cooka oraz na Fidżi. Ostatecznie wybrałem ten drugi kierunek i poleciałem samolotem fidżyjskich linii Air Pacific. Odwiedziłem miasto Nadi i wioskę Saunaku na największej wyspie Viti Levu oraz malutką wysepkę Malolo należącą do archipelagu Mamanuca. Pobyt na Fidżi był niezapomnianym przeżyciem, bo rzeczywiście kraj jest niesamowity pod każdym względem. Jedyne, co mogę żałować, to fakt, że przed wyjazdem nie przeczytałem książki prof. Damiana Leszczyńskiego z Instytutu Filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego pt. Fidżi. Tajemnice Archipelagu Kanibali. Wtedy lepiej rozumiałbym lokalne społeczności i sam kraj. Niestety książka ta wtedy nie była nawet w planach autora.

Wydana w tym roku pozycja prof. Leszczyńskiego to przede wszystkim opis dawnej wyspiarskiej kultury i wierzeń, życia codziennego, tradycji i rytuałów, w tym także dość okrutnych z punktu widzenia naszej cywilizacji, jak praktyki ludożercze, zwyczaj duszenia wdów, składanie ofiar z ludzi czy zakopywanie żywcem starców. Autor przedstawia interesującą historię odkrywania archipelagu i wyjaśnia, dlaczego Europejczycy tak późno przybyli na te wyspy. Pisze też, dlaczego płacenie podatków na Fidżi w czasach przedkolonialnych było powodem do… radości.

Życie na Fidżi w dużej mierze zdeterminowane było przez klimat. Strefa pasatowa pozwala ludziom normalnie funkcjonować bez pierwotnego lęku przed zimnem i głodem: „Nie trzeba kupować ciepła – bo jest stałe i wszechobecne. Nie trzeba kupować jedzenia – gdyż jest wszędzie, osiągalne dla każdego, kto wyciągnie po nie rękę”. Dlatego też przed przybyciem Europejczyków tubylcy byli wolni od codziennej, wielogodzinnej pracy. W rezultacie mieli sporo czasu wolnego. Rozrywek jednak też nie było za wiele, więc sporadycznie ten wolny czas pożytkowali na… wojny pomiędzy sobą, a jeńców po obróbce termicznej zwyczajnie pożerali. To beztroskie życie zostało brutalnie przerwane przez kolonizatorów. Kiedy zapanowali Anglicy, głód, choroby i ciężka praca stały się niemal powszechne: „zwłaszcza ciężka praca, do której tubylcy byli zmuszani albo bezpośrednio poprzez kary, porwania i innego rodzaju przymus, albo pośrednio, poprzez system podatkowy, który sprawiał, że każdy musiał zdobyć pieniądze, w których płacono rządową daninę. Żeby pieniądze te zdobyć, należało nająć się do pracy, zaniedbując tym samym uprawę własnej ziemi, co w rezultacie prowadziło do głodu”.

A pracy Europejczycy stworzyli dla krajowców sporo: najpierw wywożono z wysp drzewo chlebowe, następnie był sezon na trepangi (zwierzęta morskie zaliczane do przysmaków różnych kuchni), potem pojawiły się plantacje bawełny, aż w końcu trzciny cukrowej. Mimo przymusu podatkowego Fidżyjczycy nie przejawiali ochoty do pracy na plantacjach. Aby ich zastąpić, porywano więc mieszkańców innych wysp Pacyfiku. Ostatecznie na masową skalę Anglicy zaczęli zwozić na Fidżi Hindusów, co całkowicie zachwiało równowagę demograficzną na wyspach i krajowcom odbija się to czkawką do dzisiaj.

Prof. Leszczyński opisał w swojej książce, w jaki sposób Anglicy przejęli wyspy. Kolonizacja przebiegała w odmienny sposób niż na innych kontynentach. Nie akcją zbrojną, ale poprzez sprytne działania dyplomatyczne i ekonomiczne. Na przykład zadłużano nieświadomego króla, by potem na poczet długu przejmować ziemię. Nie obyło się bez powstania przeciwko kolonizatorom. Zostało ono krwawo stłumione przez Anglików. Szczególnie bulwersująca jest natomiast sprawa umyślnego sprowadzenia przez nich na wyspy odry, którą biali przechodzili łagodnie, a która zdziesiątkowała wyspiarzy. Zmarła na nią jedna trzecia populacji Fidżi.

Trafne porównania autora do innych wydarzeń historycznych nadają książce dodatkowego kolorytu. Na przykład pisze, że „metody nękania i zastraszania, jakim poddawano Navosavakadua [buntownik przeciwko angielskiej władzy] w areszcie, niczym nie różnią się od metod stosowanych w aresztach sowieckich. Normą była kara wielodniowego karceru, bez pożywienia i w pozycji stojącej, z kajdankami na rękach i nogach, orzekana za najdrobniejsze przewinienia, na przykład za śpiewanie pieśni religijnych czy za rozmowę z innym więźniem”. Z kolei miejscowy Nawai, który swoimi działaniami doprowadził do przejęcia kontroli nad całym sektorem rolnym na Fidżi, skutecznie eliminując z lokalnego rynku zachodnie firmy, pod sfingowanym pretekstem został za to zesłany na wyspę Rotuma, która stała się „Sybirem” Fidżi.

Mimo tragicznej historii i tych wszystkich okrucieństw ze strony kolonialnych rządów kultura i dawne wierzenia powoli odradzają się na Fidżi. Na szczęście, na razie bez kanibalizmu i praktyki duszenia wdów, co – trzeba Anglikom zwrócić honor – zostało przez nich całkowicie wyeliminowane. Prof. Leszczyński opisuje na przykład zwyczaj picia napoju o nazwie kava. Miałem też okazję jej spróbować podczas specjalnej ceremonii w wiosce Saunaku. Siedzieliśmy na matach na werandzie jednego z domostw, a moi gospodarze przygotowali na miejscu ten tradycyjny i popularny napój. Kava przypominała brudne popłuczyny i tak też smakowała. Efektem natomiast była zdrętwiała końcówka języka.

Ta obszerna 700-stronicowa pierwsza w języku polskim monografia na temat Fidżi została starannie wydana, w grubej okładce. Jest napisana ładnym, spokojnym językiem. Poza tekstem zawiera historyczne mapy, ilustracje z epoki oraz zdjęcia, w tym również kolorowe zdjęcia prof. Leszczyńskiego, który jakiś czas temu spędził na Fidżi kilka tygodni, odwiedzając mniej i bardziej znane rejony kraju. To bardzo solidna pozycja, która kosztowała autora sporo pracy. Samo pisanie trwało kilka miesięcy. Dużo więcej czasu zajęło mu czytanie materiałów i ich opracowanie. Miał sporo literatury kupionej w księgarni uniwersyteckiej w Suvie oraz na Nowej Zelandii. Pozycje w zasadzie niedostępne w Europie, a tym bardziej w sieci. W większości były to stare dzienniki czy lokalne opracowania pisane w dziwnym angielskim. Zapoznanie się z tym było największym wyzwaniem, a po przeczytaniu często okazywało się, że przydatne jest 1 proc. całości. Praca prof. Leszczyńskiego jednak nie poszła na marne, bo rezultatem jest świetna książka warta przeczytania także przez osoby, które niekoniecznie wybierają się na wyspy Pacyfiku.

Tomasz Cukiernik

Damian Leszczyński, Fidżi. Tajemnice Archipelagu Kanibali, Wydawnictwo Erebus, Wrocław 2023.

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Etapy rozwoju Unii

Niektórzy zarzucają mi, że bez powodu nienawidzę Unii Europejskiej. Albo uważają, że nawet jeśli mam jakiś powód, to nie mam racji, bo przecież Unia jest taka wspaniała i chce wyłącznie naszego dobrobytu. To kompletna nieprawda.
5 MIN CZYTANIA

Sri Lanka nie tylko tuk tukiem

Podczas targów książki w Łodzi, na których odbyła się prapremiera mojej najnowszej książki „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”, jedna z czytelniczek napomknęła, że planuje wyjazd na Sri Lankę. Odpowiedziałem, że właśnie cały styczeń przebywałem w tym kraju i co nieco wiem o wyspie. Kobieta spytała mnie, czy da się tam przeżyć za 20 dolarów. Spytałem, czy ma na myśli jeden dzień, ale po jej minie wywnioskowałem, że chyba myślała o znacznie dłuższym okresie czasu. Stwierdziłem, że jeden dzień jedna osoba może jakoś przeżyć za tę kwotę, ale na pewno nie cała rodzina przez miesiąc.
7 MIN CZYTANIA