fbpx
środa, 31 maja, 2023
Strona głównaŚwiatTy tak, a ty nie. Dlaczego niektóre państwa nie chcą Rumunii w...

Ty tak, a ty nie. Dlaczego niektóre państwa nie chcą Rumunii w strefie Schengen

Już w grudniu Unia Europejska będzie głosować w sprawie wejścia Rumunii i Bułgarii do strefy Schengen. Jak podkreślają eksperci negatywna decyzja może wpłynąć na współpracę w strategicznych dla Wspólnoty obszarach.

Minęło piętnaście lat od wejścia Rumunii i Bułgarii do Unii Europejskiej, ale dopiero w 2022 r. te dwa postkomunistyczne kraje mogą stać się członkiem Schengen, a więc uzyskać dostęp do swobodnego przepływu towarów i osób. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie na spotkaniu unijnych ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, które zaplanowane jest na 9 i 10 grudnia w Brukseli. Eksperci podkreślają, że werdykt w tej sprawie wpłynie nie tylko na przyszłość Rumunii i Bułgarii, ale i całej Unii. Kraje takie jak Holandia, Szwecja i Austria nadal wątpią w zdolność Rumunii i Bułgarii do kontrolowania zewnętrznych granic UE i zwalczania przestępczości wewnątrzwspólnotowej. Z tego powodu rozważają użycie weta.

Rumunia chce do Schengen

Odrzucenie kandydatur Bukaresztu i Sofii – do czego wystarczyłoby weto jednego państwa – grozi alienacją dwóch krajów członkowskich. W Rumunii (drugim po Polsce byłym komunistycznym państwie w UE pod względem liczby mieszkańców i powierzchni) kilku przywódców wielkiej koalicji, która rządzi krajem od roku, insynuowało, że negatywna decyzja może wpłynąć na na dalszą współpracę ze Wspólnotą w sprawach strategicznych dla całego bloku. „Opóźnienie lub odrzucenie naszej kandydatury do Schengen może wywołać niebezpieczne prądy antyunijne” – powiedział na początku października Rares Bogdan, poseł do Parlamentu Europejskiego z partii premiera Rumunii (EPP). Kilka dni temu ten sam polityk potencjalne odrzucenie kandydatury Rumunii do strefy Schengen skomentował w następujący sposób: „Co musimy zrobić, aby być traktowani na równi i szanowani? Spowodować kryzys żywnościowy na poziomie europejskim, zablokować na granicy setki ciężarówek ze zbożem, które codziennie przejeżdżają przez Rumunię na rynki zachodnie? Nie zmuszajcie nas do twardej zabawy (…). Nie wysyłajcie rumuńskich wyborców do populistów i eurosceptyków”.

Prezydent Rumunii Klaus Iohannis zaprzeczył możliwości bojkotu, o którym wspomniał Bogdan, ale też nie potępił słów europosła i usprawiedliwił je nadmiarem emocji. „Myślę, że dał się ponieść emocjom” – powiedział.

Niedawno poseł Pavel Popescu, kolega z szeregów Raresa Bogdana, bardzo krytycznie odniósł się do stanowiska kilku krajów europejskich, publikując na swoim Facebooku post, w którym zobowiązał się poświęcić pozostałe dwa lata kadencji na promowanie praw, które „bezpośrednio celują w austriackie i holenderskie firmy i ich interesy w Rumunii”, jako odwet za hipotetyczne weto tych krajów. Popescu oskarżył także holenderskiego premiera Marka Rutte o próbę poszerzenia sceptycznej wobec Rumunii koalicji w Schengen. Bogdan i Popescu nie byli jedynymi ani też najwyższymi rangą politykami rumuńskimi, którzy łączyli europejską decyzję w sprawie Schengen z rumuńską pomocą Ukrainie. Pod koniec października, zaraz po tym jak holenderski parlament zwrócił się do rządu w Hadze o zawetowanie przystąpienia Rumunii i Bułgarii do Schengen z powodu braku postępów w walce z korupcją i przestępczością zorganizowaną, lider Rumuńskiej Partii Socjaldemokratycznej Marcela Ciolacu przypomniała o znaczeniu jej kraju w wyładunku zboża z sąsiedniej Ukrainy i ostrzegła: „Ta ewentualna niesprawiedliwość skierowałaby nas w kierunku, którego nie chcemy”.

Powody do obaw

Chociaż zarówno Parlament Europejski, jak i Komisja wielokrotnie dawały do zrozumienia, że Rumunia, Bułgaria i Chorwacja (kolejny kraj UE, który aspiruje do strefy Schengen) spełniają wszystkie wymagania techniczne, aby zostać przyjętymi i muszą zostać przyjęte do klubu tak szybko, jak to możliwe, niektóre rządy europejskie nadal wykazują zastrzeżenia co do przydatności poszerzania przestrzeni dla swobodnego przepływu towarów i osób. Jednym z nich jest Holandia, której parlament niedawno przegłosował rezolucję zaproponowaną przez posła Rutte, wzywającą rząd do zamknięcia bramek Schengen dla Rumunii i Bułgarii ze względu na ich „utrzymujące się problemy z korupcją i przestępczością zorganizowaną”. Do inicjatywy parlamentu holenderskiego w listopadzie dołączyła Szwecja, która rozważa użycie weta w celu wykluczenia Rumunii, Bułgarii i Chorwacji z Schengen.

Ostatni negatywny sygnał dla Bukaresztu i Sofii nadszedł z Austrii, której minister spraw wewnętrznych, Gerhard Karner, w zeszły piątek jasno wyraził swój sprzeciw wobec rozszerzenia strefy Schengen: „System jest dysfunkcyjny. Sytuacja w Europie wyraźnie pokazała, że ochrona granic zewnętrznych zawiodła”. „Jeśli system zawodzi, to nie należy go rozbudowywać” – dodał minister.

Stanowisko Austrii dotyczy nielegalnej imigracji. Według danych austriackiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, władze tego kraju przechwyciły w tym roku już ponad 90 000 nielegalnych imigrantów. Przez rumuńską granicę z Serbią dziesiątki tysięcy nielegalnych imigrantów z Afganistanu, Syrii czy Iraku próbują przedostać się do Rumunii, aby postawić stopę w UE i kontynuować podróż do Austrii lub Niemiec, przekraczając granicę z Węgrami w przyczepach lub podwoziach ciężarówek. W przypadku przyjęcia Rumunii do strefy Schengen granica rumuńsko-węgierska zniknęłaby, co oznacza usunięcie dodatkowego filtra na drodze tych, którzy chcą wjechać do zamożnej Europy bez wymaganych dokumentów.

Kolejnym zmartwieniem tych, którzy obawiają się włączenia Rumunii i Bułgarii w obszar swobodnego przemieszczania się, jest handel ludźmi. Rumunia jest głównym krajem handlu białymi niewolnikami. Również Bułgaria wyróżnia się tu negatywnymi statystykami. Niezależnie od tego, czy zajmują się rabunkami i żebractwem, czy też przestępstwami seksualnymi, mafie utworzone w Rumunii i Bułgarii, dzięki poszerzeniu strefy Schengen mogłyby swobodnie przerzucać swoje ofiary do większości krajów Europy unikając kontroli na granicach.

Trzecim powodem do niepokoju są domniemane uchybienia w zakresie kontroli wwozu towarów oraz podejrzenia o korupcję wobec niektórych rumuńskich i bułgarskich funkcjonariuszy straży granicznych i służb celnych. Jeśli Rumunia i Bułgaria wejdą do strefy Schengen, nielegalne lub przemycane produkty wwożone do obu krajów będą mogły być eksportowane do większości krajów europejskich bez dodatkowych kontroli.

W sprawozdaniu technicznym, w którym Komisja Europejska uzasadniła swoje poparcie dla natychmiastowego wejścia Rumunii i Bułgarii do strefy Schengen stwierdzono, że „Rumunia gwarantuje wysokiej jakości nadzór i kontrole graniczne”. Tymczasem holenderskie media są zdania, że w ocenach przedstawionych przez autorów raportu nie uwzględniono rumuńskiego portu Konstanca, który jest głównymi wrotami dla towarów przewożonych do Europy przez Morze Czarne. Nie uwzględniono też rumuńskich przejść granicznych z Ukrainą i Mołdawią, przez które dochodzi do większości przemytu papierosów i innych produktów do UE. To pominięcie wydaje się wskazywać, że poparcie Komisji dla natychmiastowego członkostwa Rumunii i Bułgarii jest motywowane politycznie, co mogłoby mieć na celu uniknięcie nowego ogniska eurosceptycyzmu na Wschodzie. Tak czy inaczej, w rumuńskiej opinii publicznej roi się od teorii spiskowych. Jedna z nich zakłada, że za holenderskim sprzeciwem stoi chęć utrzymania rumuńskiego portu Konstanca na peryferiach Europy – tak, aby nie mógł odebrać zysków portowi w Rotterdamie.

Koło ratunkowe dla rumuńskiej klasy politycznej

Poza korzyściami, jakie wejście do strefy Schengen przyniosłoby zarówno obywatelom rumuńskim, jak i rumuńskim przewoźnikom, pozwalając zaoszczędzić tysiące godzin kontroli granicznych i celnych każdego roku, wejście do europejskiego obszaru swobodnego przepływu ma zasadnicze znaczenie dla rumuńskiej klasy rządzącej. Po latach przepychanek na rumuńskiej scenie politycznej i nieudanych próbach zbudowania nowej większości parlamentarnej elektorat, z którego wywodzi się prezydent Iohannis jest dotkliwie rozczarowany i zdemobilizowany. Oczekiwane wejście do strefy Schengen jest jedynym osiągnięciem politycznym na horyzoncie dla prezydenta Iohannisa, który wydaje się zagrożony, mimo że pozostały mu jeszcze prawie trzy lata urzędowania.

Marta Mita
Marta Mita
Absolwentka handlu międzynarodowego na Uniwersytecie Vigo w Hiszpanii, specjalizująca się w zagadnieniach związanych z Unią Europejską, w szczególności tematyce wpływu prawa unijnego na gospodarkę krajów członkowskich, a także europeizacją społeczeństw w kontekście tożsamości narodowej obywateli. Autorka licznych artykułów poświęconych europejskiemu rynkowi pracy i polityce społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Uniokraci chcieliby wiedzieć o nas wszystko

Redakcja Wired (portalu o nowoczesnych technologiach) weszła w posiadanie dokumentu Rady Europejskiej – sondy skierowanej do państw członkowskich UE, czy chciałyby petryfikować prawo do odtajnienia prywatnych wiadomości w sieci. Celem ma być jakoby walka z pedofilią.
3 MIN CZYTANIA

Chiny rozwijają stację kosmiczną. Na pokładzie pierwszy cywilny astronauta

Chiny wysłały w kosmos trzech astronautów (tajkonautów) na swoją działającą już w pełni stację. W skład załogi po raz pierwszy wszedł cywilny astronauta – Gui Haichao, ekspert w dziedzinie ładunków.
< 1 MIN CZYTANIA

Lewicowa Dania wzorem do naśladowania dla antyimigranckiej prawicy

Politycy prawicowych ugrupowań z całej Europy stawiają za wzór ustawowe rozwiązanie migracyjne, które obowiązuje w rządzonej przez socjaldemokratów Danii.
< 1 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Niemcy w „chińskim szoku” – sprowadziły z Chin więcej samochodów niż wyeksportowały

Po raz pierwszy w historii Niemcy importują z Chin więcej samochodów niż ich eksportują. Od stycznia do sierpnia 2022 r. sprowadziły z Państwa Środka 1,8 mln samochodów, a wyeksportowały 1,7 mln.
5 MIN CZYTANIA

Turcja umacnia się militarnie i staje się ważnym graczem w Europie

Prezydent Recep Tayyip Erdogan zbroi Turcję i dynamicznie rozwija krajowy przemysł wojskowy. Czy powinniśmy obawiać się rosnącej tureckiej potęgi militarnej?
3 MIN CZYTANIA

Nowy Jork nie daje sobie rady z napływem nielegalnych imigrantów

Nowy Jork dusi się pod napływem 70 tysięcy imigrantów. Władze domagają się większego wsparcia i rozdzielenia na inne miasta opieki nad osobami ubiegającymi się o azyl.
3 MIN CZYTANIA