Unia Europejska zwiększyła Polsce cel dotyczący pochłaniania dwutlenku węgla z 25 mln do 38 mln ton ekwiwalentu CO2 rocznie.
– Z publikacji naukowych wynika, że Polska ma możliwość pochłaniania i pochłania około 26 mln ton dwutlenku węgla rocznie. Pochłanianie 38 mln ton jest niemożliwe. Znów jakiś urzędnik brukselski – mieliśmy już przypadki nakładania w pojedynkę kar jak chociażby za kopalnię węgla brunatnego Turów – wymyślił, że Polsce trzeba narzucić 38 mln i sprawa załatwiona. Glejt podpisany. I niech Polska się teraz martwi. Zupełny absurd. Przyroda nie jest koniem, którego potraktuje się batem i on pociągnie więcej, niż może. Przyrody do tego nie przymusimy. Co ciekawe, nie ma żadnej analizy i wskazań ze strony pomysłodawców, jak ten nakaz osiągnąć. Być może chodzi tu o stworzenie kolejnego precedensu, aby nałożyć na Polskę kary – komentuje Zbigniew Kuszlewicz.
Związkowiec mówi też o niebezpieczeństwach wynikających z przygotowywanej unijnej Strategii na rzecz Bioróżnorodności 2030 oraz Strategii Leśnej UE 2030. Zapisy zmierzają do tego, aby wyłączyć z działalności gospodarczej nawet 40 proc. lasów Polski. Jeżeli do tego dojdzie, nie będzie drewna na rynku. Zakłady przetwórstwa drzewnego, które zatrudniają około pół miliona Polaków, będą musiały ogłaszać upadłość.
– Pamiętam jeszcze czasy, kiedy na całym świecie chwalona była nasza gospodarka leśna. Nagle wszystko się odwróciło, bo urzędnikom w Unii nie podoba się to, co dobrze funkcjonuje w Polsce. I to ma być zmienione bez żadnego perspektywicznego spojrzenia na przyszłość! Co będzie, jeśli rzeczywiście pozamykamy zakłady, a surowiec drzewny będzie nieosiągalnym rarytasem? Pozostanie nam wtedy „ekologiczny” beton i tworzywa sztuczne – obawia się Kuszlewicz.