fbpx
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024
Strona głównaKrajWalczymy o przetrwanie naszych rodzinnych gospodarstw

Walczymy o przetrwanie naszych rodzinnych gospodarstw [WYWIAD]

Kazimierz Jan Szubiński, rolnik ze wsi Tursk koło Radomia, był jednym z organizatorów pokojowych protestów w rejonie miejscowości Przytyk, gdzie zgromadziło się ponad 300 ciągników. Protest uzyskał wsparcie władz lokalnych. Szubiński uważa, że politycy nie muszą rolnikom pomagać. Ważniejsze, by nie przeszkadzali.

Jakie były postulaty protestujących?

Przede wszystkim mówimy trzy razy NIE polityce rolnej Unii Europejskiej. Solidaryzujemy się nie tylko z polskimi rolnikami, ale również z farmerami z innych krajów członkowskich. Dotykają ich te same problemy wynikające z nieprzemyślanych propozycji, rozkazów, a może nakazów względem nas, rolników i ramię w ramię powiedzieliśmy: „dość!”. To walka o przetrwanie naszych rodzinnych gospodarstw. Tym, co proponuje Bruksela, niszczy się rolnictwo. Środki do produkcji rolnej tak mocno drożeją, a przychody nie pokrywają kosztów. Nie może być zgody na wdrażanie takich unijnych pomysłów jak Zielony Ład, który rolnicy nazywają Zielonym Wałem. Zdaniem eurokratów krowa wydziela za dużo amoniaku. Zabrania się hodowli. Inspekcje ciągle kontrolują biednego chłopa, a jednocześnie mamy import z Ukrainy żywności niebadanej, niekontrolowanej. To zboże techniczne – mówią, że jest roczne, a jest dwu-, trzyletnie. Na Ukrainie stosują środki do produkcji rolnej, które Unia zabroniła nam stosować 20 lat temu. Każda żywność – niezależnie gdzie wyprodukowana – powinna być lekarstwem. To ma być dobra, zdrowa żywność. Przyrody, ziemi nie da się oszukać, a rolnicy dostają tylko nakazy i zakazy. Sprawa ugorowania: kilka lat temu dokupiłem trochę ziemi. Mam na to kredyt. Dzisiaj każe mi się ją ugorować. A z czego mam spłacić te długi? Mi jest potrzebny cały czas grunt na inwestycje. Jak był podpisywany traktat akcesyjny, to mówiono, że w ramach Wspólnej Polityki Rolnej za 10-15 lat dojdziemy do wyrównania dopłat. I nadal polscy rolnicy dostają mniej. Niestety za poprzednich rządów Donalda Tuska, a potem PiS realizowano fatalną politykę Brukseli.

Jakie inne zakazy czy nakazy przeszkadzają rolnikom?

Zabrania się nam hodowli zwierząt. Chodzi o zmniejszenie pogłowia. Ci pseudoekolodzy, którzy zaglądają w każdą dziedzinę – na pewno to finansuje ktoś z zewnątrz – oficjalnie mówią, że krowa ma mleko dla własnego cielaka. No to z czego będzie masło, czekolada, ser i inne produkty? Argumentuje się, że krowa, świnia, koń i inne zwierzęta wydzielają za dużo amoniaku. Jak świat światem hodowaliśmy zwierzęta. Czego by się człowiek nie dotknął, rzucane mu są kłody pod nogi, a przecież dzięki hodowli zwierząt mamy naturalny nawóz niezbędny dla dobrej struktury gleby, która daje zdrową żywność.

Z tego co Pan mówi, to rolnikom cały czas nie podobała się polityka unijna, a ten Zielony Ład jest takim przelaniem czary goryczy.

Dokładnie tak jest. Jak nie z lewa, to z prawa. Ja już swoje przeżyłem, ale mam następcę, który chciałby przejąć gospodarstwo. A tyle wolności, ile własności, ile ziemi w polskich rękach. Jeszcze mamy młodych rolników, ale w każdej dziedzinie podkłada się tym ludziom kłody pod nogi. Choćby tą nadmierną biurokracją. Wniosek o dopłaty bezpośrednie – czy to małe, czy duże gospodarstwo – to okropna biurokracja. Można by z tego złożyć grubą książkę. To wszystko zniechęca tego młodego rolnika. W imię czego mam prowadzić taką biurokrację? A rolnictwo – jak świat światem – było, jest i musi być fundamentem. Każdy bogaty kraj to kraj, który jest zabezpieczony we własną żywność. Jakikolwiek konflikt, wojna i dochodzi do przerwania łańcuchów dostaw. W mojej wsi z 30 gospodarzy zostało tylko dwóch. I nie ma ani jednej krowy. Nie da się szybko odbudować produkcji mleka czy trzody chlewnej. Nie ma krowy, to nie ma cielaka. Rolnictwo nie jest jak handel, że kupiec kupi dziś i jutro sprzeda. Żeby z cielątka powstała krowa, która daje mleko, potrzeba trzy lata. Co się dzieje z naszym narodem? Teraz społeczeństwo się budzi i patrzy. Bez walki tracimy nie tylko rolnictwo, ale i wiele innych struktur… Całe państwo. Tracimy naszą własność. Jaki procent podmiotów gospodarczych jest w polskich rękach? Na przestrzeni ostatnich 35 lat gładko zlikwidowano lub sprzedano obcym najcenniejsze zakłady pracy. A ludzie wybrani w wyborach mówią i działają przeciwko narodowi. To nie jest Polska naszych marzeń, na miarę naszych aspiracji i możliwości. Na naszych oczach powstaje jakiś dziwny, obcy świat. A na naszym proteście było 300 ludzi, choć z tych wsi dookoła powinno przyjechać trzy tysiące. Powinni mówić: „Dość tej rabunkowej gospodarce! Tu jest Polska!”. Dajemy zrobić ze sobą niemal wszystko, a ten walec władzy toczy się konsekwentnie i metodycznie.

Jaki jest cel unijnej polityki wobec rolnictwa?

Chce się zniszczyć rodzinne gospodarstwa, by stworzyć wielkie korporacje. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jaką mamy w rękach siłę. Rolników jest 1,3 miliona. Ale takich utrzymujących się tylko z gospodarstwa jest może pół miliona. Przy takiej liczbie ludzi mamy możliwość tę głupotę, bezmyślność kołchozu unijnego odwrócić. Niektórzy politycy wraz ze strukturami unijnymi prowadzą taką politykę, aby nas z tej ziemi wydziedziczyć. Obudźmy się. Zacznijmy szukać żywej mądrości. Przejrzyjmy na oczy, żeby to, co nasze, zostało w naszych rękach. Nie dajmy się zniewolić. Nie dajmy stworzyć wielkich gospodarstw rolnych, bo na nich bez środków chemicznych nie da się gospodarować. Tylko gospodarstwa rodzinne mogą produkować zdrową żywność. Niech nam nie pomagają, ale przede wszystkim niech nam nie przeszkadzają.

A dzisiaj jesteśmy dzieleni przez polityków. Najgorsze jest to, że wolność słowa nie ma już racji bytu. Przeradza się to w dyktaturę. Mamy hiperkomunę w nowoczesnym wydaniu. Totalitaryzm wchodzi pokojowo i wszystko nam zabiera. Niszczy się nie tylko rolnictwo, ale i przedsiębiorczość, na skutek ogromnej biurokracji.

Niektórzy rolnicy twierdzą, że woleliby, żeby nie było unijnych dotacji, ale bez nich nie da się funkcjonować. Czy polscy rolnicy uzależnili się od tych dotacji?

Dotacje unijne to płatności do wyrównania strat w gospodarstwie. Tylko jeśli te dopłaty rzeczywiście mają wyrównywać straty w gospodarstwie, to niech one będą wyliczone tak, że dwa plus dwa to jest cztery, a nie pięć lub trzy. Na przykład dotacje do nawozów. Za tonę nawozu zapłaciłem 3600 zł, a rok wcześniej – 1600 zł. Wzrost ceny z roku na rok wyniósł 2000 zł, a mnie dopłacili 500 zł. Jednocześnie nasze produkty zbożowe staniały o połowę. To ktoś tu oszukuje. Nie chcemy tych dotacji. Chcemy godziwe wynagrodzenie za nasze produkty rolne. Za zainwestowaną złotówkę chcielibyśmy minimalny zysk.

Mówił Pan o imporcie z Ukrainy. Ale czy to nie jest tak, że polskie rolnictwo nie jest konkurencyjne chociażby wobec ukraińskiego właśnie z powodu konieczności dostosowywania się do unijnych regulacji?

Jeżeli na Ukrainie stosowane są nie wiadomo jakie środki chemiczne, których u nas nie stosuje się od wielu lat (o czym mówiłem), jeżeli ukraińscy przewoźnicy działają bez podatku, a nasi płacą siedem podatków, to na Ukrainie tona pszenicy może być za 100 euro. Ja mógłbym wyprodukować pszenicę za 100 euro, gdyby nie było tych wszystkich regulacji, maszyny rolnicze w cenach ukraińskich, paliwo za złotówkę, a tona nawozów za 300 zł. To wszystko to w dużej mierze rezultat unijnej polityki podatkowej i energetyczno-klimatycznej. Paliwa są drogie z powodu unijnej akcyzy, a nawozy są drogie z powodu bardzo drogiej energii i surowców.

Niestety nawet ludzie wybrani z Polski do struktur Unii Europejskiej nie działają na naszą korzyść. Nie wypracowują słusznych argumentów, które by służyły naszemu narodowi. Zamiast tego jadą tam, krytykują się nawzajem i jeszcze najeżdżają na Polskę. Wybierzmy takich ludzi, którzy będą walczyć o naszą przyszłość. Nawet za PRL-u mieliśmy 25 milionów sztuk świni. Szynki, masło, sery i inne przetwory cieszyły się renomą na całym świecie. Teraz polskiego tucznika jest może 3 miliony. Reszta – 6 milionów – to tzw. chów nakładczy, gdzie świnie karmione są przywożonymi paszami, w których nie wiadomo co jest. W ciągu trzech miesięcy waga prosiaka rośnie z 25 kg do 125 kg.
Dzisiaj także sadownicy cierpią i sprzedają poniżej kosztów produkcji. Małe gospodarstwa upadają.

Komisja Europejska ogłosiła wycofanie projektu dotyczącego ograniczania stosowania pestycydów w rolnictwie. Czy wierzy Pan w dobre intencje Brukseli?

Niejednokrotnie oszukała, niejednokrotnie okłamała, więc nie wierzę. Polityka Unii Europejskiej musi się zmienić. Jak tworzono Unię Europejską, najpierw była to wspólna polityka dotycząca węgla i stali, potem miała być wspólna polityka przemysłowa, handlowa, rolna. Teraz przerodziło się to w wielkie układy oligarchów. Nie ma tam dobrej, zdrowej polityki, tylko dyktatura. Ludzie, którym w Parlamencie Europejskim udowodniono korupcję, nadal tam są. Polska płaci miliardy złotych kar za emisję dwutlenku węgla, a tymczasem okazuje się, że dwutlenku węgla jest mało. Bez niego roślina nie urośnie. Jeśli wyeliminuje się palenie węglem, drzewem i gazem, a pozostawi się tylko pompy ciepła, zmniejszy się pogłowie bydła, to tego dwutlenku węgla będzie mało. Każdy hektar pszenicy czy kukurydzy potrzebuje dwutlenku węgla, by rosnąć. Wprowadza się świat oszukańczej zachodniej cywilizacji.

Nie oszukujmy jeden drugiego, a szanujmy bliźniego jak siebie samego. A więc – aby utrzymać to, co nasze, polskie, nie możemy ufać skorumpowanym mediom, które niejednokrotnie myślą za nas i kreują nam Polskę bez przemysłu, handlu, bez polskiego rolnictwa. Polskę bez Polski. A my myślimy albo udajemy, że tak jest dobrze, bo przecież ich przekonania wlewają w nasz umysł, że dzięki nim jesteśmy w Europie. A przecież w Europie jesteśmy od zawsze. I tak naszego orła można zastraszać, można na niego polować, a nawet nim gardzić. Ale my musimy wiedzieć, że za mediami kryją się obce interesy i potężna socjotechnika, która w sposób naukowy i technicznie doskonały rozpracowuje naszą mentalność, którą można manipulować w sposób bezwzględny i bezlitosny. Dlatego przestańmy być obojętni. Musimy zejść z linii masowego rażenia. Mamy obowiązek samodzielnie myśleć i więcej rozmawiać, iść w przyszłość nie zapominając o przeszłości. Łączyć, a nie dzielić.

Rozmawiał Tomasz CUKIERNIK

 

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Blisko 67 proc. Polaków odczuwa syndromy depresji. Ile traci na tym gospodarka?

Jak wynika z najnowszego raportu, obecnie 66,6 proc. dorosłych Polaków odczuwa przynajmniej jeden z syndromów najczęściej kojarzonych z depresją. Autorzy badania ostrożnie szacują, że gospodarka traci na tym ok. 3 mld zł rocznie. I to wyliczenie zakłada tylko nieobecność w pracy osób doświadczających epizodów depresyjnych i zaburzeń depresyjnych nawracających.
5 MIN CZYTANIA

Ruch i liczba klientów w galeriach i centrach handlowych wciąż na minusie

Jak wynika z badania firmy technologicznej Proxi.cloud i platformy analityczno-badawczej UCE RESEARCH, dynamika ruchu w galeriach i centrach handlowych w I kwartale br. wyglądała bardzo podobnie jak rok wcześniej. Wprawdzie nieco ubyło wizyt (o prawie 5 proc. rdr.) i odwiedzających (o niecały 1 proc. rdr.), ale autorzy raportu przekonują, że tego typu placówki wciąż przyciągają wielu klientów.
5 MIN CZYTANIA

Ile zarobią nasi wybrańcy do samorządów?

W ostatnich wyborach prawie 50 tysięcy kandydatów na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów uzyskało wymarzony mandat. Ile zarobią osoby, które będą nas reprezentować w samorządzie?
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Etapy rozwoju Unii

Niektórzy zarzucają mi, że bez powodu nienawidzę Unii Europejskiej. Albo uważają, że nawet jeśli mam jakiś powód, to nie mam racji, bo przecież Unia jest taka wspaniała i chce wyłącznie naszego dobrobytu. To kompletna nieprawda.
5 MIN CZYTANIA

Sri Lanka nie tylko tuk tukiem

Podczas targów książki w Łodzi, na których odbyła się prapremiera mojej najnowszej książki „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”, jedna z czytelniczek napomknęła, że planuje wyjazd na Sri Lankę. Odpowiedziałem, że właśnie cały styczeń przebywałem w tym kraju i co nieco wiem o wyspie. Kobieta spytała mnie, czy da się tam przeżyć za 20 dolarów. Spytałem, czy ma na myśli jeden dzień, ale po jej minie wywnioskowałem, że chyba myślała o znacznie dłuższym okresie czasu. Stwierdziłem, że jeden dzień jedna osoba może jakoś przeżyć za tę kwotę, ale na pewno nie cała rodzina przez miesiąc.
7 MIN CZYTANIA