Przez kilka miesięcy byliśmy z pisarzem Jarosławem Molendą znajomymi na Facebooku. Co jakiś czas komunikowaliśmy się nawet na Messengerze. Jakiś czas temu przeczytałem jego książkę pt. „Alfred Szklarski sprzedawca marzeń. Pierwsza biografia twórcy przygód Tomka Wilmowskiego”, a potem biografię „Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika”. W dzieciństwie i czasach młodzieżowych zaczytywałem się zarówno w serii Szklarskiego, jak i Nienackiego.
Napisałem całkiem pozytywną recenzję tej drugiej pozycji i opublikowałem ją tydzień temu w tym serwisie: Wszystkie grzechy Nienackiego. Link do recenzji przesłałem autorowi książki. Powiedział, że go zamieści na swoim facebookowym profilu. Kolejnego dnia chciałem tam zajrzeć, ale… nie dało się znaleźć profilu Pana Molendy. Facebook poinformował mnie ponadto, że Pan Molenda jest niedostępny w Messengerze. Początkowo myślałem, że usunął swój profil, ale potem okazało się, że bez zdania racji po prostu mnie zablokował i usunął ze znajomych. Dla mnie takie zachowanie to dziecinada…
Kto może pisać recenzje?
Zamiast linka do mojej recenzji, jak obiecywał, na swoim profilu Pan Molenda umieścił krytyczną odpowiedź na nią, której jednak z powodu blokady… nie mogłem przecież przeczytać, a tym bardziej nie mogę się do niej tam ustosunkować. Udało mi się dotrzeć do tej odpowiedzi Pana Molendy na moją recenzję z profilu innej osoby. Oczywiście miałem kilka uwag do książki, ale to chyba normalne – recenzja polega na tym, by przedstawić wady i zalety książki. Należy wskazać, co się podobało, a co nie. Przyszłym czytelnikom zasugerować, czy warto sięgnąć po daną pozycję, czy jednak omijać ją szerokim łukiem. Ale rozumiem, że zdaniem Pana Molendy recenzja ma polegać wyłącznie na tym, by wypisywać same pochlebstwa… Pan Molenda sam zresztą poucza mnie, że recenzje pisze się tylko wówczas… gdy książka się podoba. No ale skoro tak, to dlaczego w biografii Nienackiego szeroko cytuje niepochlebne recenzje na temat książek pisarza? Gdzie tu konsekwencja? Przypominam Panu Molendzie, że recenzja to nic innego jak właśnie krytyczny opis dzieła. A krytyczny nie oznacza pochlebny tylko oparty na rzeczowej analizie i ocenie.
Przede wszystkim autor zarzuca mi, że go pouczam i z wyższością przyrównuje swój dorobek pisarski do mojego. To rzucanie kulą w płot, bo po pierwsze, go nie pouczam, tylko przedstawiam w recenzji moje prywatne zdanie. Po drugie, przecież recenzji książek nie piszą wyłącznie osoby, które w porównaniu z autorem mają co najmniej taki sam dorobek pisarski. Nie tylko nie ma takiej zasady, ale jest wręcz przeciwnie. Pisarze rzadko zajmują się pisaniem recenzji. To jest domena przede wszystkim krytyków literackich. Co więcej, mógłbym napisać recenzję nie tylko z pozycji autora dwóch biografii, ale i zwykłego czytelnika. Czyżby Pan Molenda tego nie rozumiał?
Gratuluję Panu Molendzie, że ma kilka tytułów na TOP 100 Empiku w kategorii „bestseller tygodnia” – jak sam się chwali – ale to nie znaczy, że zjadł wszystkie rozumy i nikt nie może wyrazić własnej opinii o żadnej jego książce. No chyba że skrajnie pochlebną. Zresztą skoro się już porównujemy, to dodam, że w serwisie lubimyczytac.pl, największym w Polsce opiniotwórczym portalu książkowym, biografia Zbigniewa Nienackiego Pana Jarosława Molendy ma ocenę 5,4 pkt. na 10 pkt., jego biografia Alfreda Szklarskiego – 5,7 pkt., a moja biografia Stanisława Michalkiewicza – 8,1 pkt. Tymi statystykami Pan Molenda jakoś się nie chwali.
Gdzie odporność na hejt?
Z całej tej sytuacji wynika, że autor jest osobą totalnie nieodporną na delikatną nawet krytykę i niegotową na jakąkolwiek dyskusję na argumenty z recenzentem. Co więcej, okazało się, że jego profil jest tak ograniczony, że jego posty mogą komentować tylko znajomi. Krytyków autor usuwa i gotowe. Gdybym ja miał się przejmować hejterami tak jak Pan Molenda, to musiałbym po prostu usunąć wszystkie moje profile z mediów społecznościowych, bo bym zwariował. Już pod odpowiedzią Pana Molendy na moją recenzję pojawił się prymitywny hejt typu: „Pan Cukiernik niech się wypowiada w swoim słodkim rzemiośle!!”. Takich Pan Molenda ma pochlebców. I to mu pasuje, skoro takiego chamskiego wpisu nie usunął, a jego autora nie zablokował.
Zresztą w kwestii hejterstwa polecam Panu Molendzie przyjmowanie postawy takiej, jaką ma redaktor Stanisław Michalkiewicz. To trzeba przyjąć na klatę. Michalkiewicz nie obraził się na mnie, nie zablokował mnie ani nie przestał odbierać ode mnie telefonów, kiedy w jego biografii szeroko zacytowałem skrajnie niepochlebne opinie na jego temat. Co więcej, w swoich nagraniach wideo sam cytuje niejednokrotnie prymitywne i pełne wulgaryzmów wypowiedzi o sobie. W przeciwieństwie do Pana Molendy Michalkiewicz na nikogo się nie obraża, bo uważa, że każdy ma prawo do własnej opinii i oceny.
Jak sam napisał w komentarzu do swojego wpisu, Pana Jarosława Molendę najbardziej wkurza to, że mi wysłał na własny koszt biografię Nienackiego z kilku egzemplarzy, jakie otrzymał od wydawnictwa. No taki jestem niewdzięczny! Ja go o to nie prosiłem, chciałem też w rewanżu wysłać inną książkę, ale nie był zainteresowany. Natomiast gdyby nie usunął mnie ze znajomych, to bym go poprosił o numer konta, by zapłacić mu za tę książkę. Więc może jakaś osoba, której Pan Molenda jeszcze nie usunął ze znajomych, podeśle mu tę moją prośbę: „Panie Jarosławie, czekam na numer Pana konta. I zalecam trochę więcej dystansu do rzeczywistości i życia”.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie