Jest to opowieść o niezwykłej odwadze i mądrości władcy księstwa Liechtensteinu – Franciszku Józefie II i o sowieckiej sile propagandy. Wyżej napisałem o 500 antybolszewickich, kolaborujących z Hitlerem żołnierzy Rosyjskiej Armii Narodowej (RAN), którzy pod dowództwem Borisa Aleksiejewicza Smysłowskiego-Holmstona (białego Rosjanina, który przed wybuchem wojny mieszkał w Polsce) poprosili władcę alpejskiego księstwa Franciszka Józefa II Liechtenstein o azyl i nie zostali wydani Stalinowi. Tak, to prawda. Nie zostali wydani, jednak duża część żołnierzy RAN, po dłuższym pobycie w Liechtensteinie… dobrowolnie wsiadła do podstawionych sowieckich ciężarówek – taka była siła propagandy Stalina. Jaki był los rosyjskich kolaborantów Hitlera i dlaczego można pisać o odwadze władcy Liechtensteinu? O tym za chwilę.
Zguba w Dolinie Drawy
Tylko do pierwszej połowy czerwca 1945 r. alianci (Anglicy) wydali oddziałom NKWD i kontrwywiadowi wojskowemu SMIERSZ ponad 43 tys. kolaborujących z Hitlerem Kozaków, Rosjan, Ukraińców i innych obywateli ZSRR, którzy u boku Führera postanowili walczyć o wyzwolenie Rosji z rąk bolszewików. Historia ta (Operacja Keelhaul) jest dzisiaj niemal kompletnie zapomniana – nie powstał żaden film fabularny, ale w literaturze uwiecznił ją Józef Mackiewicz we wciągającej powieści „Kontra”. Kolaboranci Hitlera – obywatele Związku Sowieckiego – wiedząc, jaki los ich czeka, jeśli wpadną w ręce Armii Czerwonej (śmierć na miejscu) robili wszystko, aby złożyć broń przed aliantami. Tak się też stało w Austrii, w dolinie rzeki Drawy, gdzie dobrze uzbrojone formacje wojskowe wraz z taborem, w którym były kobiety, dzieci, starcy i prawosławni duchowni poddały się Anglikom. Wśród tych anybolszewickich formacji byli ideowcy, którzy wierzyli i walczyli o Rosję wolną od komunizmu, ale były też oddziały, które brutalnie pacyfikowały np. Powstanie Warszawskie. Takie są fakty.
Armia Smysłowskiego
Była jednak formacja, która postanowiła nie poddawać się ani aliantom, ani tym bardziej Armii Czerwonej – mowa o 500 osobowym oddziale z 1 Rosyjskiej Armii Narodowej pod dowództwem dawnego carskiego oficera, generała majora Smysłowskiego-Holmstona. RAN była jednostką wojskową, która powstała dopiero w 1945 r. w Niemczech, kiedy upadek III Rzeszy był jedynie kwestią czasu liczonego zaledwie w miesiącach. Rosyjska Armia Narodowa gen. Smysłowskiego jest formacją mało rozpoznawalną – o wiele bardziej znane są formacje pod dowództwem Kamińskiego czy Własowa. Jednak to właśnie żołnierze RAN, z jego dowódcą na czele, są bohaterami tej niezwykle ciekawej historii…
Boris Aleksiejewicz Smysłowski-Holmston ukończył 1 korpus kadetów w Moskwie, a następnie Michajłowską Akademię Artyleryjską w Petersburgu. Brał udział w I wojnie światowej. Był odznaczony licznymi orderami, w tym Orderem św. Anny IV klasy i Orderem św. Włodzimierza IV klasy. W 1917 r. awansował – studiował wtedy już w Nikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego, jednak wybuch rewolucji bolszewickiej nie pozwolił mu jej ukończyć. W szeregach białej armii walczył z bolszewikami na Kubaniu i na Krymie, po czym uciekł z Rosji do Polski. Już w 1928 r. nawiązał kontakt z niemiecką Reischwerą – przez kilka lat przebywał na terenie Niemiec przechodząc zakamuflowane kursy sztabu generalnego niemieckiej armii. Po ponownym przybyciu do Polski w 1935 r. zaangażował się w działalność loży masońskiej w Warszawie dochodząc do bardzo wysokich stopni wtajemniczenia. Co ciekawe, już w 1938 r. pomagał w wywiezieniu z Polski archiwów jednej z loży masońskich. Po zajęciu Polski przez Niemcy Smysłowski podjął współpracę wojskową z Niemcami. Działał m.in. na terenie Warszawy, gdzie polski Kedyw podjął w 1944 r. nieudaną próbę zamachu na kolaboranta.
Na początku 1945 r. Niemcy postawili przed Smysłowskim zadanie sformowania (z jeńców rosyjskich oraz z białych Rosjan) jednostki wojskowej do zadań specjalnych. Miała to być formacja przeznaczona do walki partyzanckiej z nacierającą Armią Czerwoną. W ten sposób powstała 1 Rosyjska Dywizja Narodowa (ze sztabem w Dreźnie), przemianowana w kwietniu na 1 Rosyjską Armię Narodową, której Smysłowski dowodził awansując na generała. Formalnie gen. Smysłowski miał dowodzić także Rosyjskim Korpusem Ochrony oraz 3 dywizją Sił Zbrojnych Komitetu Wyzwolenia Narodów Rosji. Do faktycznego połączenia antybolszewickich formacji nigdy jednak nie doszło, gdyż szybko postępująca Armia Czerwona pokrzyżowała te plany.
U bram Liechtensteinu
18 kwietnia generał ze swoimi żołnierzami postanowił przedrzeć się do Szwajcarii. W nocy z 2 na 3 maja jego formacja – licząca już tylko 500 żołnierzy oraz kobiety z dziećmi – stanęła na granicy z Księstwem Lichtensteinu prosząc o azyl. Obudzono księcia Franciszka Józefa II, który musiał podjąć szybką decyzję.
Po naradzeniu się z najbliższymi współpracownikami i z żoną w końcu wydał zgodę na wjazd Rosjan na teren księstwa. Zapewne zaważyły względy humanitarne i zdanie poślubionej dwa lata wcześniej Georginy von Wilczek, nazywanej przez mieszkańców księżną Giną. Księżna znana była z dobrego serca i empatii wobec potrzebujących. Tak się złożyło, że zaledwie dwa dni wcześniej (30 kwietnia) z jej inicjatywy powstał Liechtensteiński Czerwony Krzyż. Księżna Gina spotkała się już z uchodźcami z ZSRR osobiście pomagając potrzebującym na granicy z Austrią. Nie dziwi zatem fakt, iż opowiedziała się za wpuszczeniem Rosjan w granice swego kraju.
Sam władca nie przepadał ani za Adolfem Hitlerem, ani za ideologią narodowego socjalizmu; widział też duże zagrożenie ze strony bolszewizmu. Jego ojciec – Franciszek I – przekazał mu władzę w 1938 r. w obliczu poważnego kryzysu związanego z Anschlussem Austrii i wzrostem aktywności ruchów nazistowskich w Liechtensteinie. Dzięki sprytowi Franciszka Józefa II naziści nie dostali się do parlamentu księstwa, a po wybuchu wojny książę celowo wydłużył działalność parlamentu na czas nieokreślony po to tylko, by naziści nigdy nie dostali się do władz.
Pomocna dłoń księcia
Oczywiście SMIERSZ i NKWD wszędzie mieli swoich szpiegów, toteż wkrótce w Księstwie Liechtensteinu zjawili się przedstawiciele Kraju Rad żądając natychmiastowego wydania niemieckich kolaborantów i zdrajców ojczyzny. Rosjanie powoływali się na tajne porozumienie zawarte w Jałcie między Churchillem, Rooseveltem i Stalinem, a dotyczące ludzi, którzy w dniu 1 września 1939 r. formalnie byli obywatelami ZSRR. Alianci obiecali Stalinowi, iż wszystkich obywateli Związku Sowieckiego, którzy znajdą się w alianckich strefach okupacyjnych, będą przekazywali Armii Czerwonej. Niestety tak też się działo.
Książę Franciszek Józef II i jego doradcy mieli twardy orzech do zgryzienia. Było jasne, że butna i zwycięska Armia Czerwona może zastosować politykę faktów dokonanych i po prostu wkroczyć do maleńkiego państwa liczącego naówczas zaledwie 12 tys. mieszkańców i nieposiadającego żadnej siły zbrojnej. Na razie bolszewicy mieli pełne ręce roboty w dolinie Drawy w związku z „przekazywaniem” im przez aliantów kilkudziesięciu tysięcy Kozaków. Zdrajców ojczyzny albo rozstrzeliwano od razu (w rosyjskich strefach okupacyjnych w Austrii i w Niemczech), albo wywożono do ZSRR. Dla Księstwa Liechtensteinu najprostszym rozwiązaniem było wydanie rosyjskich uchodźców i niepodejmowanie ryzyka konfliktu ze Stalinem. Tak się jednak nie stało. Delegacja Armii Czerwonej ze zdumieniem usłyszała, że umowa zawarta między aliantami a ZSRR nie będzie respektowana na terenie księstwa, gdyż Lichtenstein jest państwem neutralnym, a ponadto przecież Wielkie Księstwo Liechtensteinu nie podpisywało żadnej umowy z ZSRR. Bolszewicka delegacja była wściekła z takiego obrotu sprawy, ale musiała się z tym pogodzić. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego liechtensteinczycy mieli rację. Tym samym 462 żołnierzy, 30 kobiet i 2 dzieci proszący o azyl nie zostali wydani Stalinowi.
Zabójcza siła propagandy
Liechtenstein mógł zostać zdobyty dosłownie jednym czołgiem, jednak Stalin nie odważył się zająć państewka. Zamiast tego uruchomił swoją tajną broń – propagandę. W wyniku silnych nacisków i działalności sowieckiej misji repatriacyjnej, która namawiała do powrotu zapewniając, że Stalin wybaczył ich winy ok. 200 Rosjan zdecydowało się na powrót. Nie zdążyli nawet zobaczyć rosyjskiej ziemi – wszyscy zostali rozstrzelani po drodze, na Węgrzech.
Pozostali zamieszkali w Liechtensteinie albo wyemigrowali (jesienią 1947 r.), głównie do Argentyny. Wśród nich był ich dowódca – gen. Boris Smysłowski, który po jakimś czasie wrócił jednak do Liechtensteinu, gdzie zmarł w 1988 r.
Ta historia została sfilmowana. W 1993 r. powstał film fabularny „Wiatr ze wschodu”, który polecam dla poszerzenia wiedzy.
Na koniec chciałbym jeszcze raz zwrócić uwagę na dwie istotne rzeczy: na niszczącą, ogromną siłę propagandy ZSRR i na mądrość i odwagę księcia Liechtensteinu Franciszka Józefa II.