Zgodnie z planem Brukseli zakaz produkcji samochodów napędzanych silnikami benzynowymi i silnikami diesla miałby zacząć obowiązywać już w 2035 r., co ułatwiłoby Wspólnocie ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r. Oznacza to, że od 2035 r. w salonach samochodowych na terenie UE można byłoby kupić jedynie samochody elektryczne.
Jak poinformował we wtorek niemiecki minister finansów Christian Lindner, Berlin nie zgodzi się na takie regulacje. Polityk podczas konferencji zorganizowanej przez niemieckie stowarzyszenie przemysłu BDI stwierdził, że w przyszłości w pewnych niszach ciągle będzie istniał popyt na silniki spalinowe i z tego powodu rząd Niemiec nie zgodzi się na propozycję KE.
Jednocześnie, Christian Lindner, będący członkiem Wolnych Demokratów, którzy reklamują się jako partia probiznesowa, wyraził przekonanie, że Niemcy nadal będą chciały być przodującym rynkiem, jeśli chodzi o pojazdy elektryczne.
Słowa Lindnera o niechęci Berlina do unijnej legislacji najwyraźniej nie były wcześniej uzgodnione i wywołały pewne zamieszanie w kręgach rządowych. Jak donosi Agencja Reutera w środę rzecznik rządu Steffen Seibert powiedział, że jak dotąd gabinet nie podjął decyzji w kwestii zakazu silników benzynowych i ciągle prowadzi w tej sprawie wewnętrzne dyskusje.
Europarlament zdecydował – czas żegnać się z autami spalinowymi!
O propozycji unijnego zakazu pisał też na łamach fpg24.pl Łukasz Warzecha. Zachęcamy do lektury: Skasowanie aut spalinowych, czyli wielki plan