Unijna norma Euro 7 regulująca zakres emisji tlenku azotu z transportu ma obowiązywać na terytorium Unii Europejskiej od lipca 2025 r.
– Jesteśmy zaniepokojeni propozycją nowej normy Euro 7, która jest pochodną bardzo wysokich ambicji unijnych urzędników i grup w PE, które forsują rozwiązania nieprzystające do rzeczywistości. To zostało potwierdzone na spotkaniu w Strasburgu. Nie ma zgody na proponowaną normę Euro 7. Oczekujemy urealnienia projektowanego rozporządzenia. Aktualnie proponowane terminy nie są możliwe do dotrzymania – powiedział minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. – Przyjęcie jej spowoduje ogromne zwiększenie kosztów produkcji samochodów osobowych i ciężarowych, aby sprostać jej wymogom – zaznaczył, dodając, że chodzi o wymagania techniczne i technologiczne.
Jak tłumaczą politycy Konfederacji, norma Euro 7 wyeliminuje ze sprzedaży najtańsze obecnie nowe auta. Producenci samochodów, szukając rozwiązań obniżających emisję spalin, będą obniżać wagę danego auta, stosując lżejsze, gorszej jakości i mniej odporne materiały. W ten sposób silnik nie będzie wymagał zastosowania dużej mocy i jednocześnie zmniejszy emisje gazów oraz bezpieczeństwo pasażerów. Zwracają uwagę, że najbardziej ucierpią mieszkańcy mniej zamożnych państw UE, m.in. Polacy, których nie będzie stać na zakup droższych samochodów, spełniających kolejne wyśrubowane unijne normy.
Ministrowie z kilku krajów członkowskich UE uważają, że norma Euro 7 może doprowadzić do znacznego wzrostu ceny samochodów osobowych. W ten sposób zagraża ona konkurencyjności unijnych gospodarek. Skorzystają na tym gospodarki innych państw, takich jak USA, Chiny, Rosja czy Indie.