W obecnym stanie prawnym wysokość składek ZUS zależy od przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w czwartym kwartale poprzedniego roku w gospodarce narodowej, którego kwota zostanie opublikowana w rozporządzeniu ministra rodziny i polityki społecznej jesienią. Wskaźnik ten jest jednak przyjmowany także każdorazowo w założeniach do budżetu państwa.
W ubiegłym roku, w założeniach do budżetu na 2022 r. rząd prognozował, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie wyniesie 5922 zł. Ostatecznie wyniosło ono jednak 5657,30 zł. Było zatem niższe od prognoz Ministerstwa Finansów. W tym roku na podobną korektę w dół trudno jednak liczyć. Wysoka inflacja wpłynęła bowiem na wyraźny wzrost presji płacowej, dlatego nie jest wcale wykluczone, że tym razem prognozy resortu finansów okażą się zaniżone, a przeciętna płaca będzie jesienią wyższa niż zakłada budżet. Jest to tym bardzie prawdopodobne, że znacząco niedoszacowana jest – zwyczajowo już – inflacja. Wystarczy przypomnieć, że w ustawie budżetowej rząd prognozował na ten rok, że wyniesie ona 3,3 proc. Tymczasem według najnowszych danych w marcu inflacja wynosiła 11 proc., w kwietniu 12,4 proc. a w maju już 13,9 proc.
Oczywiście Ministerstwo Finansów i rząd mają swój interes w zaniżaniu inflacji w założeniach budżetowych. Im większa bowiem różnica między inflacją planowaną a rzeczywistą, tym lepiej wyglądają wpływy budżetowe w stosunku do założeń budżetowych. Jest zatem okazja do pochwalenia się i większą skutecznością w ściąganiu podatków i ewentualnymi sukcesami w zmniejszaniu deficytu budżetowego lub uruchamianiem nowych programów socjalnych czy osłonowych, na które rząd „znalazł” dzięki swojej gospodarności pieniądze.
Abstrahując jednak w tym miejscu od propagandowych działań rządu wokół budżetu, już dziś możemy założyć, że rok 2023 będzie kolejnym, w którym znacząco wzrosną składki ZUS dla przedsiębiorców. Do ich wyliczenia przyjmuje się, jako podstawę, 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia – zatem podstawę wyliczenia składek ZUS stanowiłaby kwota 4103,40 zł (czyli 60 proc. z 6839 zł).
Przypomnijmy, że stopa procentowa dla poszczególnych (pełnych) składek wynosi dla przedsiębiorców: składka emerytalna – 19,52 proc. podstawy, składka rentowa – 8 proc. podstawy, składka chorobowa (dobrowolne) – 2,45 proc. podstawy, składka wypadkowa – 1,67 proc. podstawy, składka na Fundusz Pracy – 2,45 proc. podstawy.
Według założeń przedstawionych przez resort finansów można by zakładać, że w 2023 r. poszczególne składki wyniosą zatem: składka emerytalna – 800,98 zł, składka rentowa – 328,27 zł, składka chorobowa (dobrowolne) – 100,53 zł, składka wypadkowa – 68,53 zł oraz składka na Fundusz Pracy – 100,53 zł.
Przy takich założeniach, możemy przewidywać, że składki ZUS wzrosną w przyszłym roku do 1398,85 zł miesięcznie, podczas gdy obecnie wynoszą 1211,28 zł (po wzroście z 1075,68 zł w roku 2021). Przedsiębiorców czeka zatem wzrost składek ZUS o kolejne 187,57 zł miesięcznie. Można byłoby oczywiście uznać, że to niedużo. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że na składki ZUS w całym 2023 r. trzeba będzie przeznaczyć o 2250,84 zł więcej niż ma to miejsce obecnie, to kwota ta przestaje być mało znacząca, szczególnie w budżetach najmniejszych firm. Suma składek za cały rok wyniesie bowiem już 16 768 zł. I to niezależnie od tego, ile – i czy w ogóle – przedsiębiorca zarabia (składki te trzeba zapłacić w tej samej wysokości i przy wysokich dochodach, i przy ich braku lub w czasie, gdy przedsiębiorca ponosi straty).
Napędzany inflacją wzrost przeciętnego wynagrodzenia to zresztą niejedyny czynnik, który znacząco podniesie koszty działalności w 2023 r. Tych przedsiębiorców, którzy zatrudniają pracowników czeka przecież – również wywołany inflacją – dwukrotny wzrost płacy minimalnej.
Warto jeszcze przypomnieć, że inaczej niż ma to miejsce od 1 stycznia 2022 r. w przypadku składki zdrowotnej, składki ZUS nadal są opłacane przez wszystkich przedsiębiorców w jednakowej wysokości, niezależnie od formy opodatkowania.