W XIV i XV w. odnotowano w Polsce aż kilka cudów eucharystycznych. Jeden z najbardziej niezwykłych wydarzył się w Poznaniu. Czytając źródła o tej historii, aż dziw bierze, że cud ten, który miał także widoczny wpływ na historię Polski, jest u nas tak mało znany. Oprócz opowieści o nim (a jest zapisanym przez kronikarzy faktem) warto połączyć go z innym wydarzeniem, które miało miejsce w tamtym czasie – mam na myśli właśnie bitwę pod Grunwaldem. Ale od początku…
W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (15. VIII) roku Pańskiego 1399 na zlecenie kilku poznańskich Żydów pewna uboga kobieta dokonała świętokradztwa. Poznanianka była służką u jednego z majętnych Żydów, który nie wierzył w to, iż Hostia jest Bożym Ciałem i – razem z grupką przyjaciół wyznania mojżeszowego – chciał zdobyć dowód na swoje obrazoburcze domniemanie.
Skuszona hojnym wynagrodzeniem kobieta wraz z córką wykradła z pobliskiego kościoła ojców dominikanów (znajdującego się przy dzisiejszej ul. Szewskiej – obecnie kościół jezuitów) trzy Hostie i przekazały je zleceniodawcom, którzy zamierzali udowodnić, że Hostia jest zwyczajnym podpłomykiem. Świętokradcy uradowani, że udało im się kupić aż trzy Hostie, zebrali się w piwnicy domu przy ul. Żydowskiej (należącego do rodziny Świdwów) i dokonując świętokradczego eksperymentu, zaczęli kłuć je nożami, aby przekonać się o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii. Eksperyment miał być dowodem na to, że Hostia nie jest Ciałem Chrystusa.
Jakież zdziwienie i strach przeniknął tych wszystkich „naukowców”, gdy z pociętych Hostii wytrysnęła krew i rozlała się po stole i ścianie piwnicy. Wśród zebranych ludzi miała znajdować się także niewidoma dziewczyna, na którą trysnęła kropla krwi z Hostii – według podania kobieta natychmiast odzyskała wzrok.
Żydzi przestraszeni wynikiem eksperymentu, chcieli ukryć „dowody zbrodni” i zatrzeć wszelkie jej ślady. Postanowili wrzucić Hostie do znajdującej się w piwnicy studni (która zachowała się do naszych czasów), ale nie dały się utopić i unosiły się nad wodą. Wtedy sprawcy zawinęli je w chustę, by wynieść poza mury miasta i zagrzebać na mokradłach nad Wartą. Jednak i tym razem Hostie ponownie uniosły się z błota i dosłownie zawisły w powietrzu nad miejscem, gdzie Żydzi usiłowali je pogrzebać. Przerażeni czym prędzej wzięli nogi za pas i uciekli do miasta, udając, że nic się nie stało. Za grzech świętokradztwa w ówczesnej Polsce kary były bowiem bardzo surowe. Całej sprawy nie dało się już jednak zamieść pod dywan, gdyż Hostie najzwyczajniej dalej wisiały w powietrzu, jakby chciały wskazać miejsce, gdzie starano się je utopić.
Tak się złożyło, że w pobliżu tego miejsca pasł bydło syn pasterza. Młodzieniec zauważył, że wszystkie bydlątka zwrócone w jedną stronę zaczynają klękać na przednie nogi. Zaciekawiony poszedł w kierunku, w którym skłaniały się zwierzęta i dostrzegł wiszące w powietrzu Hostie. Pastuszek natychmiast zaalarmował mieszkańców Poznania, a ci ojców duchownych, którzy w uroczystej procesji sprowadzili Hostie do świątyni. Jednak następnego dnia Hostie miały zniknąć z tabernakulum. Odnalazły się na bagnach – tam, gdzie znalazł je pasterz. Mieszkańcy miasta odebrali to zdarzenie za znak, iż Opatrzność życzy sobie, aby Hostie pozostały w tym miejscu, dlatego postawiono zbudować tam drewnianą kapliczkę.
O całej sprawie zaczęło być głośno w całej Polsce. O profanacji Hostii pisał nawet Jan Długosz w swoich „Rocznikach” następującymi słowami:
„W Piątek, dnia piętnastego Sierpnia, kobieta pewna z Poznania, po przyjęciu w klasztorze zakonu kaznodziejskiego Najświętszej Komunii, wyniosła ją w ustach dla sprzedania Żydom mieszkającym w Poznaniu. Gdy potem znaleziono ją na błoniach miasta Poznania, miejsce to poczęło zaraz słynąć wielkiemi cudami. Czem spowodowany Władysław król Polski, założył w tem miejscu klasztor braci Karmelitów pod tytułem Bożego Ciała; a zmurowawszy z cegieł ozdobnym kształtem chór klasztorny, nadał rzeczonemu klasztorowi na utrzymanie braci zakonnych młyn królewski w posagu”.
![](https://fpg24.pl/wp-content/uploads/2022/06/11Monstrancja_Jagielly-95x300.jpg)
Władysław Jagiełło nakazał też surowo ukarać wszystkich, którzy dopuścili się profanacji. Według Jana Chryzostoma Sikorskiego w dziele „O cudzie trzech hostii w Poznaniu” (z 1399 r.) kobieta, która wykradła Hostie oraz Żydzi – jej zleceniodawcy zostali osądzeni i surowo ukarani przez polskiego króla za to, że „ośmielili się popełnić tak straszne świętokradztwo”. Przywiązani zostali do pala i spaleni żywcem za karę bezbożności.
I tutaj wątek związany z królem Władysławem Jagiełłą i bitwą pod Grunwaldem. Wiadomo, że Jagiełło w przeddzień bitwy złożył ślubowanie, że po zwycięstwie nad Krzyżakami odbędzie pielgrzymkę dziękczynną do Poznania. Król spełnił obietnicę.
Pieszo przeszedł z Pobiedzisk do kościoła Bożego Ciała w Poznaniu i przez trzy dni adorował w modlitwie Najświętszy Sakrament. Dziękował Opatrzności Bożej za wspaniałe zwycięstwo nad Krzyżakami. Poprosił też karmelitów o odprawianie w sanktuarium codziennie dwóch Mszy Świętych, ofiarując zakonnikom w zamian dwie miary słodu z młyna Bogdanka.
Polski król do końca swego panowania w ważnych dla Polski momentach był wierny zwyczajowi wotywnego odwiedzania poznańskiego sanktuarium – przed każdą wyprawą wojenną przed ołtarzem karmelitańskim powierzał Opatrzności sprawy Polski.