O mundialu w Katarze nie da się nie usłyszeć. Zaczęło się od kontrowersji związanych z miejscem rywalizacji. Państwo muzułmańskie za gospodarza turnieju zostało wybrane w 2010 roku. Początkowo o to miano walczyło pięć krajów. Najpierw odpadły kandydatury Korei Południowej, Japonii i Australii, a w ostatecznej rundzie Katar wyeliminował Stany Zjednoczone. Międzynarodowa organizacja piłki nożnej (FIFA) przy wyborze gospodarza przymrużyła oko na skromne tradycje sportowe Katarczyków oraz trudne do zaakceptowania przez wiele państw normy panujące w tym kraju.
Najdroższy mundial w historii
Nie jest chyba żadną tajemnicą, że Katar został wybrany na gospodarza tegorocznego mundialu ze względu na możliwości pieniężne. Bez żadnej infrastruktury sportowej rząd musiał przeznaczyć pieniądze na budowę aż ośmiu stadionów od zera. Według różnych szacunków wydano na to od 6,5 do 10 mld dolarów. Po mistrzostwach kilka stadionów ma zostać rozebranych i przekazanych innym krajom, a budynki zamienione w przestrzeń dla szkół, sklepów, kawiarni, obiektów sportowych i przychodni zdrowia. Taka jest przynamniej wizja katarskiego rządu.
Dan Plumley, ekspert ds. sportu i finansów na uniwersytecie Sheffield Hallam, uważa, że w 2010 r., kiedy Katarowi przyznano organizację imprezy, koszty obliczano wstępnie na ok. 65 mld dolarów. Te bardziej aktualne szacunki mówią, że na turniej wydano około 220 mld dolarów, czyli więcej niż na organizację wszystkich dotychczasowych 21 mundiali łącznie. Poprzednich gospodarzy rywalizacji z 2018 i 2014 roku już określało się jako niezwykle hojnych, gdy zarówno turnieje w Rosji, jak i w Brazylii kosztowały co najmniej 15 mld dolarów. Ta gigantyczna dysproporcja może wynikać z tego, że katarskie miliardy wydatkowano także na infrastrukturę niekoniecznie związaną z piłką nożną. Nowy system metra, międzynarodowe lotnisko i około 100 hoteli to tylko część inwestycji związaną z najważniejszą piłkarską imprezą czterolecia.
Za ile grają piłkarze?
Biało-czerwoni w niedzielę zagrają o awans do ćwierćfinału. Naszym rywalem będzie aktualny mistrz świata, czyli Francja, trudno więc liczyć w przypadku polskich piłkarzy na ósmy cud świata. Tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę to, co dotychczas w Katarze pokazali piłkarze Czesława Michniewicza. Już samo wyjście z grupy dla wielu z nich jest powodem do dumy, choć wielu kibiców i tzw. ekspertów jest nieprawdopodobnie rozczarowanych tym, co zaprezentowali w trzech meczach grupowych Biało-czerwoni.
To jednak nie tylko o wyższe uczucie chwały i spełnienia chodzi, ale też o duże pieniądze. FIFA na wszystkie nagrody ma przeznaczyć w sumie 440 mln dolarów. To rekordowa suma – na ostatnich mistrzostwach pula nagród wynosiła 400 mln dolarów, a osiem lat temu – 358 mln. W tym roku zwycięska reprezentacja otrzyma 42 mln dolarów. Stawka za wygraną nigdy nie była aż tak wysoka.
Za sam awans na mundial polskiej reprezentacji PZPN otrzymał od FIFA premię w wysokości ponad 10,5 mln dolarów, czyli blisko 50 mln zł. 4 mln dolarów Polska reprezentacja zarobiła za wyjście z grupy i dostanie się do fazy pucharowej. Z wywalczonych 14,5 mln dolarów do piłkarzy trafi około połowa.
Co ciekawe, tyle samo, czyli 14,5 mln euro, reprezentacja Polski (i oczywiście PZPN) dostała za udział i awans do ćwierćfinału podczas pamiętnego EURO 2016. Była to największa premia dla polskiej piłki w historii. Krótko mówiąc, wystarczy wygrać z Francją i rekord zostanie pobity…
Łatwo powiedzieć, prawda? Tak czy inaczej w niedzielę od godz. 16.00 podczas meczu z Francją wszyscy trzymajmy kciuki za Biało-czerwonych.