fbpx
poniedziałek, 29 kwietnia, 2024
Strona głównaEnergetykaWarto wrócić do technologii zgazowania

Warto wrócić do technologii zgazowania [WYWIAD]

Nie wykorzystujemy olbrzymiego potencjału, jakim są śmieci. A z szacunków wynika, że 10 proc. energii cieplnej może być produkowana w naszym kraju właśnie z termicznego przetwarzania odpadów. I to powinno być realizowane lokalnie – mówi nam Włodzimierz Tomaszewski, minister – członek Rady Ministrów.

Co zrobić, żeby to wszystko, co dzieje się wokół transformacji energetycznej przekuć na sukces polskiej gospodarki – również w wymiarze samorządowym?

Samorządy od początku ich odrodzenia w większości uznawały, że energetyka i gospodarka odpadami to sprawa rynku. Co dzieje się ze śmieciami i paliwami, jak nie są traktowane systemowo przez lokalne władze, doświadczamy dobitnie od 2013 r., kiedy gminy ustawowo przejęły władztwo nad odpadami komunalnymi. Świadomość takiego podejścia przypieczętowało to, co dzieje się teraz w zakresie wojny paliwowej, energetycznej i militarnej. W działalności gospodarczej tania energia jest podstawą. Jeżeli ona staje się nagle bardzo droga, mamy wielki problem, bo to istotny czynnik inflacyjny. Warto na wstępie naszej rozmowy zwrócić uwagę na jeden szczegół. Jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie prezes Narodowego Banku Polskiego wskazywał, że w Polsce jedynym czynnikiem inflacyjnym była gospodarka odpadami, a konkretnie opłaty śmieciowe. Mniej więcej od 2013 r. w wielu miejscach w kraju opłaty śmieciowe wzrastały 5-7-krotnie.

Dlaczego?

Bo zwyciężała wiara lokalnych gospodarzy, że w tak newralgicznych zakresach usług publicznych firmy będą naturalnie konkurować i zaangażowanie lokalnej władzy nie jest tu potrzebne. Długo regulacje w tym zakresie były blokowane. W efekcie doszło do patologii. Zaczęły się tworzyć podstawy dużych monopoli. Wiele firm – zarówno polskich, jak i zagranicznych – próbowało skorzystać na tej sytuacji. Na przykład te z Niemiec nie mogły u siebie robić tego, co robiły w Polsce. I przekonywały, że to jest jak najbardziej profesjonalne działanie. Ta patologia doprowadziła do tego, że staliśmy się krajem cudu ekologicznego. Proszę zobaczyć na statystyki Eurostatu. Według nich w krajach dawnego bloku wschodniego – także w Polsce – malała liczba odpadów na mieszkańca, podczas gdy we wszystkich pozostałych państwach UE rosła. To co się w takim razie działo ze śmieciami? Trafiały do lasów, a w gospodarce odpadami wytworzyła się szara strefa.

Od początku odrodzenia samorządu, jeszcze jako przedstawiciel Unii Metropolii Polskich, czyniłem w Sejmie zabiegi o to, żeby konkretne regulacje dotyczące gospodarki odpadami zostały wpisane do Ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach. Głównie chodziło o to, żeby gminy mogły mieć władztwo nad odpadami. Żeby mogły na przykład kierować strumień odpadów do określonej instalacji, bo tylko to było podstawą zwrotu nakładów na realizację spalarni śmieci w gminie. Jeżeli się nie miało tej podstawy, to można było wybudować na przykład spalarnię, tylko że do tej spalarni mógł nikt nie przywieźć odpadów i zwrot nakładów byłby niemożliwy. Na poziomie instytucji centralnych przekonywano wówczas, że niepotrzebna jest żadna regulacja, że jeśli chodzi o ekologię, bo rynek wszystko załatwi. Końcowy efekt jest taki, że zaczęły się tworzyć monopole, które uderzyły w wiele polskich firm, których nie dopuszcza się do udziału w rynku oraz we wszystkich mieszkańców, bo sytuacja ta zaowocowała drakońskimi wzrostami cen za wywóz śmieci.

Jaki to ma praktyczny wymiar dziś, podczas kryzysu energetycznego?

Kiedy zaczęliśmy doświadczać tego gwałtownego wzrostu cen śmieciowych, nikt nie zadawał sobie pytania, co to są śmieci, co to są odpady. Uznawano, że jest to obciążenie, od którego powinno się być jak najdalej. Samorządy mówiły „niech to załatwią firmy wywozowe”. Równolegle zaczęły obowiązywać unijne kryteria związane z tym, że musi być odpowiedni poziom odzysku, selekcji odpadów i to, co się da wykorzystać powtórnie, trzeba wykorzystać. Powstały przepisy mówiące o tym, że jeśli nie będziemy mieli odpowiedniego poziomu odzysku i nadal będziemy prymitywnie składować odpady, to będziemy płacić olbrzymie opłaty środowiskowe.

W 2012 r. po wielu perturbacjach, choć z pewnymi błędami, przyjęta została ustawa, która oddawała władztwo nad odpadami samorządom. Powstało narzędzie, dzięki któremu samorządy mogły działać. Jednak wykorzystanie go było bardzo niewielkie. Błąd pierworodny tej regulacji polegał na tym, że w tej ustawie była mowa o tym, iż najpierw gmina określa stawki śmieciowe, a potem robi przetargi.

To jest postawienie wszystkiego na głowie…

Zgadza się. Najpierw robi się przetargi, a potem określa wysokość opłaty śmieciowej. W związku z tym w wielu gminach te opłaty bez jakiejkolwiek analizy rynku były bardzo zawyżone. Urzędnicy się zabezpieczali i brali wszystko na wyrost, do czego firmy wywozowe z chęcią się dostosowały. I dlatego nastąpił tak duży wzrost cen i impuls inflacyjny. Mało tego, niedopilnowana została kwestia w tych regulacjach – jak gminy mają szacować, określać i analizować te ceny. Właściwie nie było żadnej techniki kalkulacji kosztów zagospodarowania odpadów. I dochodziło do takich absurdów, że inflacja w Polsce (mówię o czasie jeszcze przed zmianami wojennymi), skumulowana od 2013 do 2020 r., była na poziomie ok. 10 proc., podczas gdy wzrosty opłaty śmieciowej sięgały kilkuset procent! Dlaczego? Na ogół do przetargu w jednej gminie stawała jedna firma. Jednocześnie większość gmin nie chciała zainwestować w budowę spalarni śmieci, choć miały takie możliwości. Nadal prymitywnie składowano i wywożono odpady. Dużym obciążeniem stały się więc dla mieszkańców opłaty środowiskowe oraz monopolistyczny narzut ceny.

Pan przez wiele lat był zaangażowany w budowę komunalnej spalarni śmieci w Łodzi, do czego ostatecznie nie doszło.

Gdyby Łódź miała swoją spalarnię, do czego przekonywałem 14 lat temu, mieszkańcy nie byliby obciążeni opłatą środowiskową, ponieważ spalarnia przetwarza odpady na energię. Nie byliby też narażeni na opłatę ETS – za emisję dwutlenku węgla. Dziś od kilku już lat mieliby zupełnie inny komfort, jeśli chodzi o ceny za śmieci. Jednak obecne władze Łodzi zrezygnowały z 363 mln zł unijnej dotacji i z tej inwestycji.

Ale w tej całej sytuacji jest jeszcze ważniejsza kwestia. W wyniku coraz bardziej ograniczonego dostępu do paliw powstaje pytanie i jednocześnie oczywista odpowiedź: dlaczego śmieci nie traktuje się jak paliwa i dlaczego mieszkańcy muszą płacić za to, że oddają paliwo? To fundamentalna kwestia. Obecna sytuacja wojenna jednocześnie daje asumpt do racjonalnego myślenia, że powinno się efektywnie wykorzystać ten odpad – oczywiście po odpowiedniej segregacji. Niestety, w Polsce mamy sytuację, w której nie wykorzystujemy tak olbrzymiego potencjału. A z szacunków wynika, że 10 proc. energii cieplnej może być produkowane w naszym kraju właśnie z termicznego przetwarzania odpadów. I to powinno być realizowane lokalnie.

W jaki sposób?

Mamy wiele małych ciepłowni i elektrociepłowni, gdzie używa się paliwa kopalnego – węgla, a czasem gazu. Korzystanie z nich, zwłaszcza przy tym kryzysie, stało się bardzo obciążające, wręcz nieopłacalne. Samorządy powinny aktywnie wkroczyć w ten obszar i zrobić wszystko, by przekształcać te lokalne ciepłownie, wykorzystując je jako miejsce do termicznego przetwarzania odpadów i traktować śmieci jako paliwo zastępując nimi wcześniejsze formy paliwa. Są na to środki, są odpowiednie narzędzia, a i zainteresowanie samorządów tego typu rozwiązaniami jest coraz większe.

Czy z punktu widzenia technologicznego jest to duża komplikacja?

Warto zwrócić uwagę na to, co się dzieje w państwach, gdzie nie ma dostępu do gazu ziemnego, np. w Chinach albo w Japonii. Tam wykorzystuje się starą, przedwojenną technologię przetwarzania węgla kamiennego i brunatnego – ale także odpadów – w postaci zgazowania. Przypomnę, że przed wojną w wielkich miastach (także w Polsce) były gazownie, które wykorzystywały technologię zgazowania węgla i dostarczały tzw. wówczas gaz miejski albo czadowy. Dziś została ona jeszcze bardziej udoskonalona. Pojawiły się nowe patenty dotyczące tej technologii. I w obecnej postaci przynosi bardzo dobre efekty. Po pierwsze, zgazowanie używa dużo niższych temperatur niż spalanie rusztowe. W klasycznym spalaniu rusztowym temperatura spalania wynosi 1300-1400 stopni. W zgazowaniu mamy temperaturę spalania ok. 500 stopni. To znaczy, że urządzenia te są o wiele tańsze. Firmy, które wyspecjalizowały się w budowaniu spalarni rusztowych przekonują, że jak jest taka wysoka temperatura przy rusztach, to wszystko się rozkłada na pierwiastki pierwsze i nie ma żadnego zagrożenia ekologicznego. To fałsz, bo te pierwiastki tuż nad kominem łączą się i tworzą tlenki azotu – największe ekologiczne zagrożenie.

A co się dzieje w przypadku przetwarzania w niższych temperaturach, czyli zgazowania?

Nie ma już emisji tlenków azotu, bo one w takich niższych temperaturach nie powstają. Jednocześnie nie ma ubytku energii. Tzn. wysokość wykorzystania paliwa, egzergia, jest bardzo wysoka, ponieważ niemal w 100 proc. to, co jest wartością energetyczną paliwa, jest wykorzystywane do produkcji ciepła i energii elektrycznej. Zwłaszcza nie ma tzw. ciepła odpadowego – to jest bardzo charakterystyczne pojęcie dla dużych elektrowni i elektrociepłowni, gdzie spala się paliwo. Oczywiście w tych elektrociepłowniach, które są w dużych miastach, to ciepło się przejmuje i wykorzystuje poprzez sieć w domach. Ale w innych, gdzie tylko jest produkcja energii elektrycznej, to się właściwie tylko przekazuje tę energię cieplną do systemu chłodzenia. Warto dzisiaj do technologii zgazowania wrócić i wykorzystać ją lokalnie w ciepłowniach. Dzięki temu będziemy mieli niższe koszty urządzeń i większą efektywność wykorzystania energii. Technologia zgazowania odpadów daje nam dziś gwarancję, że produkcja energii elektrycznej i cieplnej będzie tańsza nawet o 50 proc.

W skali wielkoprzemysłowej produkcja energii w tej technologii (z węgla kamiennego, brunatnego, z odpadów) może być całkowicie bez emisji CO2 przechwytywanego poprzez zmrożenie i wykorzystanego do produkcji paliwa syntetycznego lub mocznika do produkcji nawozów. Powiązanie tego z wykorzystaniem energii nadmiarowej z OZE do zmrażania syntetycznego metanu lub produkcji wodoru poprzez elektrolizę to klamra magazynująca energię w ramach Gospodarki Obiegu Zamkniętego. To staje się dziś kierunkiem światowych gigantów energetycznych. Ale o tym w następnej rozmowie.

 

Krzysztof Budka
Krzysztof Budka
Redaktor naczelny magazynu „Forum Polskiej Gospodarki" oraz serwisu FPG24.PL. Absolwent Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Dziennikarz z ponad 20-letnim stażem. Pracę w tym zawodzie rozpoczął podczas studiów pod koniec lat 90. jako reporter w telewizji Puls przy programie „Raport Specjalny". Pisał do działu politycznego w dzienniku „Życie", a następnie na ponad dekadę związał się z „Przeglądem Sportowym", gdzie był m.in. wydawcą, szefem działu Piłka Nożna oraz kierownikiem magazynu „Tygodnik Przeglądu Sportowego: Tempo". Współtworzył serwis internetowy FUTBOLFEJS.PL., a także prowadził audycję Liberator w Radiu Dla Ciebie. Zwycięzca Wielkiego Testu Piłkarskiego Biało-Czerwoni w TVP1 w 2012 roku.

INNE Z TEJ KATEGORII

Ekonomiczne i społeczne skutki polityki klimatycznej w Niemczech

W ostatnich latach ceny energii elektrycznej, ogrzewania i żywności w Niemczech znacznie wzrosły. Najpierw kryzys związany z koronawirusem zakłócił łańcuchy dostaw, następnie wojna na Ukrainie doprowadziła do kryzysu energetycznego. Natomiast to coraz drastyczniejsze środki podejmowane przez niemiecki rząd w celu „ochrony klimatu” są obecnie głównym czynnikiem wzrostu cen.
4 MIN CZYTANIA

Mieszkańcy niemieckich miast żegnają się z gazem ziemnym

Największe niemieckie miasta muszą do 2026 r. przedstawić nowy plan ogrzewania budynków. Gaz ziemny, uważany w Niemczech za „szkodliwy dla planety”, będzie musiał ustąpić miejsca energii geotermalnej lub pompom ciepła.
4 MIN CZYTANIA

Amerykańskie wsparcie dla budowy SMR-ów w Polsce

Czyste, niedrogie i bezpieczne źródła energii jądrowej, tj. małe reaktory modułowe (SMR) w technologii BWRX-300, staną się niebawem jednym z filarów bezpieczeństwa i rozwoju Polski – przekonywali podczas wspólnej konferencji Atlantic Council, Orlen Synthos Green Energy oraz Nuclear Energy Institute przedstawiciele administracji rządowej oraz dyplomacji USA.
2 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Dwa filary kompleksowej polityki mieszkaniowej [WYWIAD]

Skuteczna polityka mieszkaniowa powinna łączyć w sobie dwa bardzo ważne elementy: uczciwy i atrakcyjny kredyt hipoteczny oraz projekt budowy mieszkań na wynajem. W jaki sposób? Wyjaśniają to nasi eksperci – Krzysztof Czerkas i Krzysztof Oppenheim.
11 MIN CZYTANIA

Sektor MŚP musi mówić jednym głosem

Trwa proces budowy dużego środowiska polskich przedsiębiorców z sektora MŚP – pełnych zrozumienia swojej ogromnej wartości, tożsamości i swoich praw. Środowiska, które już niedługo będzie mogło mówić jednym głosem, którego żadna władza nie będzie mogła zlekceważyć – mówi nam Adam Abramowicz. Rozmawiamy u progu końca jego sześcioletniej kadencji w roli rzecznika MŚP.
9 MIN CZYTANIA

Polskie prawo pracy trzeba napisać od nowa [WYWIAD]

Prawo karne dotyczy 1 proc. obywateli, prawo cywilne – 10 proc., natomiast prawo pracy i ubezpieczeń społecznych dotyczy nas wszystkich. Dlatego o tę gałąź prawa powinno się szczególnie dbać. A mamy przestarzały, nieczytelny i nieprzejrzysty Kodeks pracy – mówi nam mec. Waldemar Gujski, jeden z najlepszych i najbardziej doświadczonych prawników zajmujących się prawem pracy.
11 MIN CZYTANIA