REPowerEU to plan Unii Europejskiej, który jest odpowiedzią na zakłócenia rynku energii powodowane inwazją Rosji na Ukrainę i sankcjami, które Bruksela nałożyła na Rosję. Składa się on z trzech filarów: oszczędzania energii, produkcji ekologicznej energii oraz dywersyfikacji dostaw energii.
REPowerEU ma sprawić, że „do 2030 r. całkowite moce wytwórcze energii ze źródeł odnawialnych wyniosą 1236 GW w porównaniu z wartością 1067 GW do 2030 r. przewidzianą w pakiecie „Gotowi na 55”. Aby wdrożyć REPowerEU, konieczne będą dodatkowe inwestycje „w wysokości 210 mld euro w okresie od dziś do 2027 r. w celu stopniowego wycofania importu rosyjskich paliw kopalnych, które kosztują dziś europejskich podatników prawie 100 mld euro rocznie”.
REpowerEU podwyższa i tak trudne do spełnienia ambicje eurokratów. Zmianie ulega przede wszystkim sposób ich osiągnięcia poprzez zmniejszenie znaczenia gazu. Zamiast niego Komisja Europejska proponuje znaczne zwiększenie generacji z OZE. Szczególny nacisk kładziony jest na fotowoltaikę, z której generacja ma wzrosnąć do 2025 r. dwukrotnie (320 GW) oraz niemal czterokrotnie do 2030 r. (600 GW). Cel OZE ma zostać zwiększony do 45 proc.
KE zaznacza, że uniezależnienie się od dostaw z Rosji spowoduje powstanie luki popytowej na poziomie ok. 30-70 mld m3 gazu, w związku z czym ma powstać wspólna platforma do zakupu gazu przez państwa członkowskie. Zdaniem analityków WEI, jeżeli członkami platformy będzie większość krajów UE, w tym Polska, wówczas możliwe, ale nie przesądzone jest, że interesy naszego kraju staną się drugorzędne względem krajów starej Unii.
Ważnymi elementami nowego planu jest zwiększenie liczby pomp ciepła oraz bateryjnych magazynów energii. Rozwiązania te są tak drogie, że w Polsce – co podkreślają eksperci WEI – byłyby one dostępne wyłącznie dla najbogatszych obywateli.
Analitycy WEI zaznaczają też, że „nadmierne subsydiowanie wybranej technologii kosztem innych jest nieefektywne rynkowo. Normalne działanie bilansujących mechanizmów popytu i podaży zostaje w tym momencie zaburzone, przez co producenci nie mają większej motywacji ani do poprawy efektywności oferowanej technologii, ani do działań na rzecz zmniejszenia ceny”.