W tygodniku „Najwyższy Czas!” został opublikowany wywiad z mieszkającą na Warmii Aleksandrą Wojtal, wokół domu której ma powstać gigantyczna farma fotowoltaiczna o powierzchni 167 ha.
– Urzędnicy nie liczą się z obowiązkiem rzetelnego informowania mieszkańców, którym przecież zagwarantowane są zasady dobrosąsiedztwa. Nikt nie patrzy na konflikt interesów, na to, że ludzie, którzy mają w okolicy swoje biznesy, stracą wszystko. Kolejną sprawą są ekspertyzy przyrodnicze, które mijają się z prawdą. Robią je firmy, które często nawet na danym terenie nie były. Możemy się pokusić o stwierdzenie, że są robione metodą kopiuj-wklej z zupełnie innych przedsięwzięć. Następną sprawą są umowy z właścicielami gruntów, często tak skonstruowane, że rolnik, dzierżawiąc ziemię pod inwestycję, nie jest w żaden sposób zabezpieczony przed ewentualnym zniknięciem inwestora przed końcem umowy. Czyli w konsekwencji to on zostaje z utylizacją paneli i przywróceniem ziemi do pierwotnego stanu – opowiada Aleksandra Wojtal.
Tylko w gminie Lidzbark Warmiński leżą wnioski na ponad 1300 ha pod fotowoltaikę. Ale to proceder na skalę ogólnokrajową. W gminie Marciszów na Dolnym Śląsku wśród prężnie działających pól uprawnych, szeregu agroturystyk i zapierających dech w piersiach krajobrazów planowane jest postawienie farm fotowoltaicznych o powierzchni ponad 500 ha. We wsi Bukowica w województwie lubuskim mieszkańcy walczą z planowaną elektrownią mającą zająć ponad 250 ha. W powiecie nowomiejskim na granicy dwóch wsi Jamielnik i Bagno (woj. warmińsko-mazurskie) ma powstać farma o powierzchni 101 ha, z czego 10 ha planowane jest jako składowisko zużytych paneli, czyli zwykłe wysypisko śmieci! Mieszkańcy walczą, bo nie chcą takich inwestycji.
– Pod przykrywką pseudoekologii zabierane są tereny upraw rolnych, które przecież gwarantują ludziom wyżywienie. Tereny pod elektrownie konwencjonalne tej samej mocy są wielokrotnie mniejsze. Do tego istotny jest fakt, że postawienie takiej farmy nie pozostaje bez bezpośredniego wpływu na okoliczną strefę. Po rozmowach z ekspertami od środowiska wiemy, że tak duże połacie pokryte taflą szkła znacząco osuszają teren, powodując wysychanie stawów, rozlewisk i innych zbiorników wodnych – zauważa Wojtal. – A jeśli chodzi o wpływ już samej elektrowni fotowoltaicznej na człowieka, to jest to temat tabu. Oficjalnie nie ma żadnych badań gwarantujących bezpieczeństwo mieszkańcom okolicy farmy fotowoltaicznej. Powszechnie powtarzane są frazesy o znikomym wpływie na zdrowie i życie człowieka, ale na jakiej podstawie skoro nie ma badań? Jednak najnowsze doniesienia naukowe już nie są tak jednoznaczne. Co z tzw. hałasem elektrycznym? Co z polem magnetycznym wytwarzanym przez prąd doziemny? Co z mikrofalami? – dodaje.
Tymczasem Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowało nowelizację ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która ma uprościć procedury dotyczące uchwalania planów miejscowych m.in. dla fotowoltaiki.